Jak stałam się zawodową blogerką, czyli co dały mi kursy online i jak wpłynęły na mój biznes? W tym wpisie o kulisach sprzedaży kursów, łącznie z wynikami finansowymi, jakie osiągnęłam przez 10 miesięcy.
Maj 2016 roku był dla mnie bardzo gorącym okresem. Kończyłam przygotowania do premiery książki „Zostań freelancerem”, a jednocześnie zdecydowałam się na udostępnienie mojego pierwszego kursu online. Od tamtego czasu minęło 10 miesięcy, sprzedawałam 4 edycje moich kursów (trzy razy „Zacznij zarabiać na pisaniu” i raz „Własny produkt w 7 krokach”, o łącznej wartości 44 tysięcy złotych. Co mogłam zrobić lepiej, a z czego jestem zadowolona? Mam nadzieję, że ten wpis przyda się osobom, które planują uruchomienie własnych kursów online.

Dostępny jest on także w formie pojedynczych modułów szkoleniowych (po 47 zł każdy), w których znajduje się 5-8 konkretnych lekcji na tematy związane z opracowaniem produktu, promocją i zapleczem sprzedażowym.
Jak wyglądają moje kursy online?
Dla tych, którzy nie mieli wcześniej styczności z moimi kursami, małe wyjaśnienie. Kurs „Zacznij zarabiać na pisaniu” to taki wstęp do freelance’u. To kurs dla osób, które chciałyby zacząć zarabiać w domu, ale nie wiedzą jak, na czym, czym to się je, jak się do tego zabrać. W kursie pokazuję to krok po kroku i uczę pisania prostych tekstów. Takich, od których może zacząć każdy. Moimi kursantami są osoby po maturze, ale i po 50-tce, ludzie, którzy chcą w sieci dorobić do niedużej pensji lub emerytury. Ten kurs jest w formie lekcji tekstowych (33 lekcje), wzbogaconych o materiały audio (każda lekcja jest do czytania i słuchania) oraz wideo (kilka filmów podsumowujących lekcje). Są też materiały do pobrania.
Tak wygląda kurs „Zacznij zarabiać na pisaniu” od środka. Drugi kurs wygląda podobnie.
Mój drugi kurs „Własny produkt w 7 krokach” (znowu dostępny!) przyda się głównie blogerom, którzy chcą ruszyć ze sprzedażą swojego produktu. Nie tylko blogerom, ale im będzie najłatwiej. Krok po kroku opowiadam tam o wszystkich etapach pracy nad produktem, od wymyślenia produktu i konsultacji z publicznością, poprzez stworzenie go, zaplanowanie promocji jeszcze przed wypuszczeniem produktu czy promowanie go już po jego premierze. To 7 modułów, 25 lekcji, 2 materiały bonusowe. Tym razem wszystkie lekcje są do przeczytania lub obejrzenia w formie wideo. Są też checklisty i inne materiały do pobrania.
Jak długo trwa praca nad kursem online?
Nad swoimi kursami pracowałam długo. Pierwszy stworzyłam od zera w trzy tygodnie, a potem kolejne kilkanaście godzin, rozłożone w ciągu kilku dni, nagrywałam materiały audio. Kurs „Własny produkt w 7 krokach” wymagał więcej pracy, bo każdą lekcję najpierw napisałam w Wordzie, potem przełożyłam na prezentację Power Point, a potem jeszcze nagrałam filmik, w którym prezentacja jest tłem do mojego gadania. To wszystko trzeba było potem obrobić (te filmiki nie są jakoś trudne do obróbki, wycinałam im po prostu początek i koniec), wrzucić na YT (filmy) oraz na specjalną stronę w WordPressie (najpierw teksty, potem też linki do filmów). Do moich kursów przygotowuję jeszcze proste obrazki, które są okładkami lekcji lub modułów, to też kilka godzin pracy.
Zobacz, jak wygląda materiał filmowy, udostępniany w ramach kursu – to bonus do „Własny produkt w 7 krokach”, który nie wchodzi w skład żadnego płatnego modułu, jest po prostu dodatkowym filmem, taką zachętą dla wszystkich, którzy nie wiedzą, czy zdecydować się na ten produkt, czy nie. Przy okazji to całkiem sporo przydatnych informacji, jeśli akurat nie wiesz, czy znajdziesz czas na tworzenie swojego produktu:
A co z promocją kursów?
Samo przygotowanie kursu to jedno, ale trzeba jeszcze zająć się jego promocją. W ramach promocji kursu zawsze przygotowuję stronę sprzedażową (zobacz, jak wyglądają moje strony: Zacznij zarabiać na pisaniu i Własny produkt w 7 krokach). Każda taka strona to kolejny dzień roboty. Potem trzeba tę stronę promować – ustawić baner, odsyłający do strony gdzieś na blogu, przypomnieć na Facebooku. Przed startem kursu przygotowuję też artykuły na blog, w których wspominam o zbliżającym się starcie kursu.
Na kilka dni przed startem sprzedaży informuję o tym fakcie wszystkich, którzy zapisali się na listę osób zainteresowanych kursem. Potem wysyłam im jeszcze wiadomości kilkukrotnie – co 3-4 dni staram się na nowo przypominać o trwającej sprzedaży kursu aż do zamknięcia sprzedaży, która następowała po 10-14 dniach. O starcie sprzedaży informuję też na Facebooku, na blogu (w miarę możliwości kolejne artykuły, nawiązujące tematycznie do kursu) oraz w newsletterze, który wysyłam do wszystkich subskrybentów z bloga.
Wyniki sprzedażowe
To pierwszy wpis, w którym dzielę się wynikami sprzedażowymi jeśli chodzi o kursy. Dlaczego akurat teraz? Mocno zastanawiam się, czy ma sens dalsza sprzedaż tych produktów w takim modelu jak dotychczas, czyli w okienkach sprzedażowych. Lubię testować różne rozwiązania, więc zdecydowałam, że czas na zmianę i udostępnienie kursów w stałej sprzedaży. Chcę, by ktoś, kto zastanawia się nad tym, jak można zarabiać w domu i trafi na mój blog, od razu mógł kupić kurs, bez czekania na kolejną edycję. Zobaczymy, jak wyjdę na tej zmianie.
Zaczynam od udostępnienia w stałej sprzedaży kursu „Własny produkt w 7 krokach”. Oprócz tego, że jest on dostępny jako całość, zdecydowałam się także podzielić go na mniejsze moduły i sprzedawać je pojedynczo. Wiem, że nie zawsze wszystkie moduły z kursu są każdemu potrzebne, więc teraz można sobie wybrać, który moduł kupić i nauczyć tylko promocji albo tylko opracowania koncepcji produktu. Zobacz, jak to wygląda na stronie.
We wstępie napisałam, że przez 10 miesięcy sprzedałam kursy o wartości 44 tysięcy złotych. To przychód brutto, a nie zysk. O zysku za chwilę. Przychody rozkładały się następująco:
Kurs „Zacznij zarabiać na pisaniu”:
- I edycja – 8242 zł
- II edycja – 17484 zł
- III edycja – 10781 zł
Kurs „Własny produkt w 7 krokach”
- I edycja – 7580 zł
Muszę przy tym zaznaczyć, że jest to wartość brutto sprzedanych pakietów. W dwóch ostatnich edycjach sprzedawałam pakiety dwóch kursów, ale już nie rozdzielałam tego i nie wyliczałam, ile przychodu powinnam zapisać po stronie ZZNP a ile po stronie WP7K, bo to nie jest aż tak istotne.
Przychody przychodami, teraz czas na zyski. Żeby nie tworzyć kolejnych tabelek, od razu pokażę jak to wyglądało jeśli chodzi o liczbę sprzedanych pakietów. W tej tabelce wyraźnie widać, że mniejsza sprzedaż ZZNP w trzeciej edycji w stosunku do pierwszej nie pociągnęła za sobą mniejszych zysków – po prostu podniosłam cenę kursu.
Licząc zysk odejmowałam przede wszystkim VAT, prowizję dla partnerów (czyli osób, które sprzedawały moje kursy jako afilianci), ale nie uwzględniłam podatku dochodowego. Koszty reklamy na Facebooku są w tym przypadku niewielkie, za każdym razem było to ok. 200 zł. Koszt sklepu i prowizji związanej z płatnościami internetowymi to też ok. 200 zł przy każdej edycji.
Jak widzisz, w tabelce jest jeszcze pozycja „maili na liście” – oznacza to, że w chwili startu sprzedaży właśnie tyle osób było zapisanych na listę zainteresowanych kursem. I żadna z nich nie kupiła kursu w poprzedniej edycji (zawsze usuwam z listy tych, którzy już kupili kurs, by nie zasypywać ich zachętami do kupna). Dodam jeszcze tylko, że w bazie mailowej czytelników newslettera blogowego miałam w tym czasie od 2200 do 1600 osób (w międzyczasie trochę tę bazę odchudziłam, usuwając tych, którzy od lat nie czytają mojego newslettera).
Czy jestem zadowolona z wyników sprzedaży kursów? Przeczytaj dalej o tym, co moim zdaniem jest sukcesem, a co nie do końca uważam za swój sukces jeśli chodzi o sprzedaż kursów.
Moje sukcesy w związku ze sprzedażą kursów online
Lista mailowa
Budowanie listy mailowej na kilka miesięcy przed sprzedażą kursu pozwoliło na pierwszą sprzedaż po kilku minutach. W jednej edycji nie zdążyłam nawet zapowiedzieć sprzedaży, a już miałam pierwszą transakcję, bo ktoś czekał na wyznaczony dzień! Lista mailowa świetnie się sprawdza, nawet jeśli nie jest duża (w pierwszej edycji miałam ok. 370 adresów, przy drugim kursie do tej pory nie mam aż tylu). To są osoby, które były na tyle zainteresowane kursem, że zostawiły mi swój adres i wyraziły chęć otrzymywania informacji z nim związanych. Mogę więc bez obaw wysyłać im maile, dotyczące kursu. Część się wypisuje, ale niektórzy kupują, nawet po kilku miesiącach od zapisu na listę.
Posiadanie listy mailowej osób zainteresowanych pozwala też oszacować sprzedaż. Możemy przypuszczać, że ok. 10% osób z listy kupi kurs. Pozostali kupujący (z moich obserwacji) to osoby spoza listy mailowej.
Nawiązanie współpracy pozwoliło zwiększyć sprzedaż
Szczególnie w II edycji kursu ZZNP, która była u mnie najlepsza. Mój partner sprzedał wtedy dla mnie dodatkowe ok. 20 kursów, stąd wynik ostateczny tej edycji przeszedł moje oczekiwania. W III edycji kursu ZZNP miałam już kilku partnerów i oni także wygenerowali dla siebie prowizje od sprzedaży.
Sprzedawanie pakietów pozwoliło zwiększyć wartość koszyka
To jest mój największy sukces – w dwóch ostatnich edycjach kursów, gdy już wiedziałam, że mam do zaoferowania aż dwa kursy, zdecydowałam się na sprzedaż pakietów. Można było kupić jeden kurs, kurs z książką i e-bookiem i darmową dostawą, a także dwa kursy razem. Oczywiście ceny pakietów były atrakcyjne na tyle, żeby to się faktycznie opłacało kupującemu. W ostatniej edycji 33 osoby kupiły kurs w wersji podstawowej (za 139 zł), a aż 22 osoby w wersji z książką (za 179 zł). Średnia wartość koszka urosła ze 109,89 zł (w I edycji) do 171,13 w III edycji ZZNP (choć w pierwszej nie miałam jeszcze książki, była dopiero w fazie przygotowania).
Jeśli jednak zastanawiasz się nad wypuszczeniem własnego produktu, koniecznie zaplanuj pakiety zróżnicowane cenowo. Możesz się zdziwić, jak dużo osób jest skłonnych zapłacić więcej niż za podstawowy pakiet.
Kursy zbierają dobre opinie
Niby wiem, że daję mnóstwo dobrej wiedzy za darmo, a moje produkty też są pełne konkretów, ale wiecie, zawsze jest taki niepokój, że na kurs trafi ktoś, kto już wszystko wie i będzie niezadowolony. Na szczęście tak nie jest, rzadko zdarza się ktoś, kto na pytanie „czy poleciłbyś mój kurs znajomym” odpowiada „nie”.
Moje porażki, związane ze sprzedażą kursów online
Lista mailowa 😉
Tak, zgadza się, wpisuję ją też do kategorii porażek. Z perspektywy czasu myślę, że taka lista jest dobra przed pierwszą sprzedażą, a przy trzeciej zauważyłam, że kupujący zapisali się do niej prawie wyłącznie w okresie między II a III edycją. Co oznacza, że jeśli ktoś dopisał się do listy dawno, to coraz mniejsza szansa jest, że kupi produkt. Po roku ta osoba może być już w zupełnie innym miejscu w swoim życiu. Pomiędzy II a III edycją do listy dopisały się 224 osoby, co tłumaczy niższą sprzedaż (odstęp czasowy był spory, bo od września do marca).
Okienka sprzedażowe mogą hamować sprzedaż
To jeden z powodów, dla których chciałabym zmienić sposób sprzedaży kursów. Ich tematyka jest tak specyficzna, że mam wrażenie, że jeśli nie pozwolę klientowi na zakup „już, teraz”, gdy on zainteresuje się moimi kursami, to może się okazać, że za te kilka miesięcy mój kurs już mu nie pomoże. Nie mam pewności, że tak jest, ale chcę sprawdzić też ten drugi wariant.
Wskaźnik otwarć maili spada z czasem
Błąd, który popełniłam, to wykorzystywanie bazy osób zapisanych tylko wtedy, gdy sprzedaję kursy. Widzę, że z czasem w tej bazie jest coraz niższy wskaźnik otwarć moich maili. Może ludzie zapominają, po co się zapisali, jeśli im niczego nie wysyłam przez kilka miesięcy? Z całą pewnością nad tym trzeba popracować.
Na obrazku widać trzy wysyłki maili, w pierwszy dzień sprzedaży każdej z 3 edycji kursu „Zacznij zarabiać na pisaniu”. W pierwszej wskaźnik otwarć i kliknięć był największy, potem systematycznie spadał. Treść maila jest taka sama, więc to nie treść przesądziła o tym, że mniej osób otwierało maila za drugim i trzecim razem.
Reklama na FB do osób, które mnie nie znają
To się u mnie nie sprawdza, nawet reklama dobrze stargetowana nie przynosiła oszałamiających efektów, jeśli była kierowana do ludzi, którzy się nie zetknęli nigdy z moim blogiem. Zdecydowanie lepiej kierować komunikaty do tych osób, które już mnie znają.
Podsumowanie – co mi dało wprowadzenie kursów online do sprzedaży?
Mimo kilku tematów, które uznałam za porażki, jestem absolutnie zadowolona ze sprzedaży kursów na przestrzeni tych 10 miesięcy. Zysk, wygenerowany przez kursy to łącznie ponad 37 700 zł, co daje niezłą sumkę 3770 zł miesięcznie. Gdy doliczyć do tego jeszcze zyski ze sprzedaży samej książki, mogę powiedzieć, że blog To się opłaca i produkty, jakie dzięki niemu sprzedaję, stał się dla mnie solidnym źródłem utrzymania. A własne produkty dały mi luz, który pozwolił nie tylko na podniesienie cen za teksty, pisane dla klientów (nie muszę się martwić, że nie mam zleceń, wręcz przeciwnie – zrezygnowałam z nich, żeby mieć czas na projekty blogowe). Ten luz pozwolił mi też z mniejszą spinką podchodzić do propozycji współprac blogowych. Wyceniam je trochę wyżej niż kiedyś (po części dlatego, że oglądalność bloga rośnie), bez wahania odrzucam te, które aż tak mi się nie podobają. Kiedyś bym tego nie zrobiła.
Mogę powiedzieć, że dzięki kursom, a tak naprawdę dzięki własnym produktom (bo przecież sprzedaję też książkę „Zostań freelancerem”, książkę „Proste drinki” oraz zestawy barmańskie, które tak trochę są moim produktem, a trochę nie są) stać mnie na to, żeby być pełnoetatową blogerką 😉 No i dzięki Wam, czytelnikom, którzy macie do mnie zaufanie i kupujecie moje książki i kursy. Za to ostatnie serdecznie dziękuję! 🙂
Czy kursy online nie przestaną być za chwilę modne?
Jedno z pytań, jakie zadaliście mi na Facebooku, w związku z kursami, dotyczyło tego, czy to nie jest chwilowa moda, żeby brać udział w kursach online. Fakt, widzę coraz więcej kursów u różnych blogerów – czy popyt na nie będzie się utrzymywał i czy jest sens robić swój kurs? Ja myślę, że tak, choć jestem zdania, że z rynku wypadną ci, którzy robią słabe kursy. To tak jak ze szkołami – przecież nie znikają prywatne szkoły wyższe czy policealne, nie minęła moda na nie, na kursy językowe czy na kursy zawodowe. Ludzie chcą się uczyć, a uczenie się przez internet jest świetne, bo nie wymaga wychodzenia z domu. Dlatego myślę, że przed kursami online jest duża przyszłość, choć im więcej ich będzie, tym trudniej będzie przekonać ludzi, żeby kupili właśnie Twój. Z drugiej strony, jestem też przekonana, że dużo, bardzo dużo osób nie ma pojęcia, co to są kursy online i czym to się je. Ja 2 lata temu też myślałam, że takie kursy się nie sprzedadzą, a teraz jestem innego zdania. Z czasem, gdy kursów będzie więcej, świadomość będzie większa i zainteresowanie kursami też będzie (mam nadzieję) rosnąć.
Prośba do Ciebie
W ten tekst włożyłam trochę pracy i jak widzisz jest w nim mnóstwo konkretów, które mogą się przydać osobom, prowadzącym biznes online. Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się nim z tymi, którzy skorzystają z zawartych tu informacji. Jak zostawisz tu komentarz, również będzie mi miło 🙂 Nie ma nic gorszego, niż opublikować artykuł, nad którym się człowiek napracował i zobaczyć, że nikt go nie komentuje 😉
Z wykształcenia polonistka, ale nigdy nie pracowałam w szkole. Jako freelancerka zaczęłam pracować w 2009 roku, pisząc teksty na zlecenie. Teraz uczę innych, jak zarabiać, nie wychodząc z domu. Mam też swój sklep internetowy, w którym można kupić akcesoria barmańskie.
Sprawdziłam, że praca w domu może być sposobem na życie. I to na całkiem niezłym poziomie 🙂
Wielkie umysły myślą podobnie, bo ja już dawno wpadłam na pomysł, że jak już kiedyś wypuszczę swój kurs, to będzie można kupić moduły osobno 😉
Tak swoją drogą – ja kupiłam Twój kurs „własny produkt w 7 krokach”, a dostaję teraz maile, że rusza sprzedaż 🙂
PS Mam jeszcze do niego dostęp, prawda? Podoba mi się baaardzo, ale przy małym dziecku ciężko z ogarnianiem materiału 😉
Hmm, czyli widocznie zapomniałam usunąć tych, którzy kupili z tej listy mailowej 🙁 Usunę przed następną wysyłką i już nie będziesz dostawać, dzięki za informację!
I oczywiście masz do niego dostęp cały czas, przez rok po zakupie 🙂
Też tak się zastanawiam, bo taki jest boom na tworzenie kursów, czy to aby nie okaże się taką bańką mydlana?
Dobrze myślisz, też tak uważam. Jednakże dlaczego nie płynąć z nurtem u już teraz zastanawiać się, gdzie to wszystko nas zaprowadzi.
Podobnie myślano kiedyś o książkach pisanych przez blogerów. I od kilku lat popyt na nie nie słabnie 😉
Ja myślę, że ten boom widzisz Ty, ja i jeszcze trochę osób, które mocno siedzą w blogosferze i obserwują wielu blogerów. Jak ktoś nie śledzi ich aż tylu, tylko śledzi kilka osób, bo interesuje się np. designem czy lubi blogi kulinarne, to wcale nie widzi, że kursy stały się popularne. Niektórzy moi znajomi, nawet ci, którzy czytają blogi, nie wiedzą na czym polegają kursy online i jak o tym opowiadam, słuchają z zaciekawieniem.
Agnieszko świetna robota. A szczególnie wartościowe są Twoje wnioski. Nie ukrywam, że jestem szalenie ciekawa, czy model sprzedaży kursu na stałe się sprawdzi. Trzymam kciuki. 😀
Gratulacje. Rewelacyjne osiągnięcie. Ciekawi mnie jak duży udział ma w tym Mr. T? Czy w ogole pomaga czy jesteś samodzielna:)?
Dziękuję! Tomek za każdym razem stawia mi nową instalację WordPressa, a potem mogę działać już sama (przy pozostałych czynnościach nie pomaga). Czyli tak uczciwie mówiąc, do czasu przygotowania kursu trzeba by doliczyć jeszcze jeden dzień roboczy jego pracy.
Świetna robota, naprawdę. Kupiłam Twój pierwszy kurs i jestem bardzo zadowolona. Myślę o kupnie tego drugiego, ale nie jestem pewna czy kurs, który bym stworzyła miałby wzięcie (kurs o wychodzeniu z dołka i depresji). Gratuluję!
Tego też nie wiem, ale w module „Pomysł na wagę złota” uczę właśnie tego, jak sprawdzić, czy pomysł miałby wzięcie i jak go podrasować, ale też jak wybrać jeden kilku różnych pomysłów i co w ogóle można sprzedawać.
No i ogromnie cieszę się, że pierwszy kurs Ci się podobał!
Mam tylko jedną podpowiedź – na moje darmowe wyzwanie o tej tematyce zapisało się 110 osób. Mogę to brać pod uwagę? Przy czym w ogóle go nie promuje, wisi tylko na blogu.
Wiele cennych informacji w tym tekście, cieszę się, że miałam okazję go przeczytać! Dopisałam kilka rzeczy do listy rzeczy do zrobienia przed uruchomieniem II edycji sprzedaży.
Też mocno zastanawiam się nad wprowadzeniem kursu do stałej oferty + robieniem kursu w wersji z edycjami i grupą wsprarcia o określonym systemie działania i dodatkowymi materiałami live. A kurs w wersji podstawowej w ciągłej sprzedaży.
Mam taki plan, żeby co jakiś czas uruchamiać dodatkowe pakiety w opcji VIP albo w zestawie z książką, a w stałej sprzedaży wersja standardowa. Zobaczymy, jak to zadziała.
Bardzo dziękuję za te informacje. Mogą dać solidnego kopa w tyłek. Kupiłem kurs dotyczący zarabiania poprzez pisanie, a teraz czas na kolejny, na pewno się nie zawiodę. Szczególnie, że chce się zarabiać pasywnie, ale nie się pomysłu, a od tego trzeba zacząć. Do napisania i poprawiania!
Na początek gratuluję wyniku! Wykonać pracę raz (a właściwie trzy razy) i mieć zysk na 10 miesięcy – to jest bardzo dobrze 🙂 Zwłaszcza, że to zysk porównywalny ze średnią krajową czyli pensją nieosiągalną dla 60-70% naszego społeczeństwa (ja przyjąłem jako wyznacznik średnią krajową wg GUS z poprzedniego miesiąca i uważam za dobry punkt wyjścia do kwestii zarobków) Ale myślę, że najważniejsze to, że masz produkty, których wystarczy niewielka aktualizacja, by Ci przynosiły regularny dochód. Być może nie comiesięczną pensję, ale 13-stkę albo 14-stkę w okolicach średniej krajowej to też doskonały wynik. W końcu to koszt ubezpieczenia OC auta i… Czytaj więcej »
Dzięki Bogusz! Też sobie zawsze porównuję takie przychody do średniej krajowej, to mi zawsze pokazuje, że to jest spory sukces. Tym bardziej, że kursy to jedno, a dodatkowo dochodzą jeszcze przychody z książek – też nie są to kokosy, ale ziarnko do ziarnka… 🙂
Świetna robota Aga, fajnie, że się dzielisz takimi informacjami. W polskim Internecie takie zestawienie to perełka, nieliczni mają odwagę pokazać ile zarabiają.
Myślę, że kursy na chwilę obecną to moda dlatego i ja postaram się coś przygotować, ale również należy już terasz szukać tego czegoś, gdyż tak jak moda szybko przeminie.
Uważam, że tego typu kursy będą coraz bardziej profesjonalne, będzie powstawać współpraca między blogerami, szkołami, firmami czy nawet uczelniami i będą powstawać unikatowe produkty szkoleniowe, o których jeszcze kilka lat temu nawet ludzie nie marzyli.
Myślę sobie, że fajnie byłoby, żeby powstała jakaś platforma, w której wszystkie produkty blogerów (m.in. kursy) można by było kupić w jednym miejscu. Ciekawe, czy ktoś to kiedyś zrobi 🙂
Istnieje cuś takiego jak http://kuvi.pl/ . Aktualnie są tam kursy stworzone po prostu przez osoby, które chcą się podzielić wiedzą i zarobić pieniądze. Niekoniecznie są to blogerzy, ale można napisać do autora serwisu z taką propozycją stworzenia blogosfery kursów 😉
Polecam udemy.com
Może nie koniecznie są tam kursy tylko blogerów ale za to jest tam dużo interesujących treści.
Czytając ten artykuł zaczęłam się zastanawiać czy Twój kurs dałoby się przenieść na sytuację w której sam blog jest produktem.Jestem na etapie, w którym muszę wprowadzić sporo zmian (bo po prostu blog nie wygląda i nie działa jeszcze tak bym chciała go pokazać szerszej niż znajomi publice) i szukam wiedzy jakie rozwiązania u siebie wprowadzić we wszystkich możliwych źródłach. Głównie czytam nt. WordPressa, a więc o szablonach, wtyczkach itp., ale wiedzy bardziej „miękkiej” np. o promocji też poszukuję.
Chyba nie do końca te treści w przypadku bloga się sprawdzą, bo w kursie nastawiam się na promowanie produktów między innymi wśród społeczności, zgromadzonej już wokół bloga.
Świetne zestawienie, życzę dalszych sukcesów, świetny blog. Już niedługo szykuję pewne produkty sprzedażowe na mojego bloga i stronę, więc myślę, że po pewnym czasie będę mógł się pochwalić podobnymi wynikami, a przynajmniej z takich nastawieniem chcę do tego podejść 🙂
Szymonie, w takim razie życzę powodzenia z produktami!
Dzięki za miłe słowa zachęty. Pomogły, ponieważ aktualnie udaje mi się sprzedawać własne kursy online i ebooki. Uzbierało się tego już sporo w ciągu 2 lat, ponieważ 6 kursów(a realizuję już pomysł na kolejny) i 2 ebooki. Było ciężko to wszystko przygotować. Ale wszystko okazało się warte przyjemności, które aktualnie zdobywam. Nie tylko związane z przychodami. Ale z tym, że udaje się pomagać rozwijać innym osobom. To wspaniałe uczucie. Szczególnie, gdy dostaje pozytywny feedback od kursantów 🙂
Aga siedzę na tarasie, gapię sie na morze i czytam Twój świetny artykuł!!! Bardzo czekam na Twoje wnioski z testów dotyczących ciągłej sprzedaży. Ja rownież mam klientki, które teoretycznie powinny dostać kurs, wykresy gdy się zapisują na listę, bo potrzebują się zorganizować. Ale mój pierwszy kurs, który sprzedawałam ponad 2 lata temu w modelu ciągłym, w czasie 6 miesięcznej ciągłej sprzedaży nie zarobił tyle ile w czasie 2 tygodniowej akcji sprzedazowej. Według mnie wynika to z braku promocji. Gdy mam akcje sprzedażową wszystkie siły PSC idą w sprzedaż danego kursu, a potem mam przerwę, bo nie znoszę promować non stop.… Czytaj więcej »
Sama jestem ciekawa, jak to będzie wyglądać, jeśli nie będzie okienek i wzmożonej promocji w tym czasie, tylko sprzedaż ciągła. Choć mam pewien pomysł jeśli chodzi o promocję przy sprzedaży ciągłej, zobaczymy jak to wyjdzie. Na pewno podzielę się wnioskami za kolejnych kilka miesięcy 🙂
Gratuluję świetnych wyników. Zachęcają do tworzenia swoich produktów.
Myślę, że w rozważaniach, czy kursy online będą nadal modne czy też nie, trzeba wziąć pod uwagę, że e-kurs to tylko metoda przekazywania wiedzy, a kluczowe znacznie ma merytoryka, czyli to, czy dane szkolenie skutecznie rozwiązuje problem określonej grupy ludzi. Dopóki tak będzie – dopóty e-kursy będą się sprzedawać. Poza tym rynek na e-kursy dopiero się u nas rozkręca i jak słusznie zauważyła Agnieszka, większość ludzi nie ma o nich (jeszcze) zielonego pojęcia.
Dzięki za wartościowy wpis 🙂
Daje do myślenia i oczywiście skłania do naśladowania 🙂
Same konkrety – super! Gratuluję wyników i życzę jeszcze lepszych! Przy okazji czekam na kurs ZZNP 😉
Bardzo dobry artykuł! Przeczytałam od deski do deski. 🙂
Hej, ja sprzedaję swój kurs online w wersji ciągłej – głównie na webinarach i eventach, ale też informacja o nim jest na banerze głównym bloga (http://jakprowadzicwlasnafirme.pl/ ). Nie narzekam na to rozwiązanie. Nigdy nie próbowałam sprzedawać w „okienkach”, bo intuicyjnie czuję, że to osłabia sprzedaż. Może się mylę. Jeśli zaś mowa o promocji, to właśnie w „okienkach” mam kurs w lepszej niż standardowa, cenie.
Gratulacje wyników, bo wcale nie jest łatwo stworzyć dobry kurs, który będzie się sprzedawał i przede wszystkim dawał realną wartość dla klientów. Fajnie, że dzielisz się swoimi wnioskami, bo to na pewno pomoże sporej grupie osób, w tym również mnie 🙂
Sam zamierzam coś w tym kierunku podziałać w tym roku, ale na razie skupiam się przede wszystkim na budowaniu społeczności, bo bez tego ani rusz.
Lubię takie konkretne podsumowania! Mam kilka pytań. W jakim narzędziu robisz LP? Widzę, że korzystasz z mailerlite. Też korzystam z tego rozwiązania. Zauważyłem u siebie dosyć duży odsetek osób które się zapisały na newsletter ale nie potwierdziły ostatecznie subskrypcji. Też widzisz taką prawidłowość u siebie?
Gratuluję wyniku!
Nie jestem Agnieszką, ale odpowiem jak to wygląda u mnie 🙂 Też zauważyłam u siebie coś takiego i także korzystam z mailerlite. Udało mi się zmniejszyć wartość odsetka osób niepotwierdzających subskrypcji o 8 punktów procentowych, zmieniając wygląd strony, która wyświetla się po zapisie. W Twoim przypadku jest to „Serdecznie dziękuję Ci za zapis”. Może warto zastąpić to hasłem „Sprawdź swoją skrzynkę e-mail, aby potwierdzić subskrypcję”? Albo „Potwierdź subskrypcję”. Według mnie jest to u Ciebie mało widoczne, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że należy subskrypcje potwierdzać.
@disqus_OzZ9qT5uOO:disqus dzięki za sprawdzenie jak to działa na mojej stronie. Po wypełnieniu formularza zapisu na newsletter na mojej stronie mam ustawione przekierowanie na stronę z podziękowaniem gdzie piszę o konieczności potwierdzenia rejestracji. Szczerze mówiąc nie mogę się doszukać opcji gdzie pojawia się komunikat „Serdecznie dziękuję Ci za zapis”. Możesz mi wysłać link do konkretnej strony, na której wypełniałaś formularz zapisu? Mam kilka różnych formularzy.
Chodzi o stronę: https://kierunekwolnosc.pl/potwierdz-email/
Tak, na tej stronie jest informacja o konieczności potwierdzenia rejestracji, ale nie rzuca się to w oczy. Zamiast tego widzę info o podziękowaniu. Według mojej opinii ludzie czytają nagłówki. U mnie wygląda to tak: http://dbaj-o-wlosy.com/newsletter-2
Dopiero po wprowadzeniu takiej zmiany, zwiększył się odsetek potwierdzonych subskrypcji 🙂 po prostu jest bardziej przejrzyście, sugeruję też, do jakiej zakładki może trafić mail.
@disqus_OzZ9qT5uOO:disqus dzięki za podpowiedź. Zmieniłem nagłówek. Zobaczę czy to pomoże 🙂
@mariusz_kobak:disqus Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że będzie lepiej! 🙂
Mariusz, LP robię po prostu na WordPressie. Maile zbierałam przez Mailerlite i Getreponse (do każdego kursu w innym) i ten pierwszy bardziej mnie przekonuje, więc teraz przenoszę cały mój newsletter do Mailerlite. Ale powiem Ci, że z tymi niepotwierdzonymi też mam problem, aż zajrzałam na to, o czym wspomina Karolina i poprawiłam u siebie według jej wskazówek, może będzie lepiej.
Agnieszka, widzisz jakieś różnice między mailerlite a getresponse jeśli chodzi o odsetek ludzi, którzy nie potwierdzają zapisu? Którą z tych aplikacji wypada lepiej pod tym względem?
Szczerze mówiąc to przy zapisach na kurs nie wymagalam potwierdzania subskrypcji. Myślę, że sporo maili nie dochodzi, wpadają w spam, z jednego i drugiego systemu (bo z każdej listy mam ileś adresów, ktore nie otworzyly maila ani razu) i trochę nie wiem jak temu zaradzić.
Jak nie masz włączonego double opt in to istnieje ryzyko, że jakość listy będzie gorsza. W mailerlite jest taka opcja, z której korzystam przy wysyłce mailingu. Chodzi o automatyczną, ponowną wysyłkę maila ze zmienionym tytułem tylko do tych ludzi, którzy nie otworzyli pierwszego maila. Za drugim razem część osób otwiera takiego maila. W ten sposób w sumie więcej osób otwiera ten sam mailing. Jeśli tego nie stosujesz to polecam. U mnie działa lepiej (na małej liście mailingowej) niż opcja A/B tematu maila.
Świetne podsumowanie! Sama pracuje nad wprowadzeniem u siebie kursów online. Mam już sporo materiałów przygotowanych, a nawet wzięłam udział w kursie Ariadny, chociaż jest kilka rzeczy, które mnie blokują :/ Kilka problemów technicznych i nie tylko. Oprócz kursów, nad którymi pracuje gdzieś „w tle” przygotowałam własne produkty brandingowe jak np. logotypy, zestawy marketingowe czy Brand Boxy i w tej chwili dopracowuję stronę bloga/sklepu oraz szukam partnerów do ich promocji, ponieważ wymyśliłam sobie program partnerski do swoich produktów 🙂 Jedno jest pewne przy własnych produktach jest sporo pracy, ale liczenie na „reklamodawców”, którzy przyjdą na bloga to dla mnie trochę przeżytek… Czytaj więcej »
Też myślę, że to trochę przeżytek i jeśli wokół bloga ma być zbudowany biznes, to wszystko musi być zależne w dużym stopniu od nas samych, a nie od czekania na reklamy firm.
Ciesze sie ze o tym napisalas. Sama chce uruchomic kurs. Jest to dla mnie o tyle wazne ze marze o pracy na wlasny rachunek i pracy zdalnej. Zawsze marzylam.by utrzymywac sie z bloga. Twoje wnioski sa dla mnie bardzo bardzo motywujace i pomocne.
Dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
Z tego co widzę robiłaś kurs na WordPressie, co myślisz o kursach na Udemy lub Teachable?
Zastanawiam się gdzie umieścić mój kurs i stąd moje pytanie. Jestem niezmiernie ciekawa Twojej opinii 🙂 Pozdrawiam
Super konkretny artykuł, jak zawsze u Ciebie Agnieszko! Wyniki sprzedaży też bardzo konkretne 🙂 Zawsze mnie zastanawiała ta sprzedaż kursów tylko w „okienkach”, chociaż pewnie ma ona mobilizować do kupna w konkretnym, krótkim czasie, zamiast odwlekać decyzję. Ale dla mnie jako potencjalnego konsumenta takich kursów często to zniechęcało, bo jeśli w danym momencie nie byłam gotowa na dany kurs, to często długo musiałam czekać aż będzie dostępna następna sprzedaż, gdy ja już byłam gotowa. A wtedy mogłam poszukać kursu gdzie indziej, albo w ogóle z niego zrezygnować. Tak więc jestem ciekawa wyników sprzedaży ciągłej 😀
Świetny artykuł i dużo cennych informacji. Fajnie, że dzielisz się własnym doświadczeniem i spostrzeżeniami. Ja też powolutku zaczynam myśleć o jakimś kursie online, ale wiem, że muszę jeszcze trochę popracować nad promocją i rozpoznawalnością swojego bloga więc Twoje rady na pewno przydadzą mi się w przyszłości 🙂
A mnie interesuje rozliczanie kursów. Nie mam DG, mieć chwilowo nie będę. Mogę rozliczać wszystko przez spółkę z o.o., jednak tam potrzebna jest pełna księgowość. A za każdą FV jej koszta mogą wzrosnąć. Jeżeli by się na przykład sprzedawało kilka kursów w miesiącu, to czy każdy oddzielnie fakturowany, czy zbiorczo? Bo wszyscy piszą o DG, a nikt nie pisze o spółkach. No i zapewne wtedy jakaś umowa z twórcą kursu, tylko jaka? O dzieło i procent od sprzedaży (jak wysoki procent to oddzielna kwestia).
Masz jakieś pomysły, Agnieszko?
I oczywiście post bardzo zacny ^^
Powiem Ci jak jest u mnie – mamy z mężem spółkę z o.o., wszystkie sprzedane kursy sprzedaje nasza spółka. Nie wystawiam faktur każdemu, ale prowadzę ewidencję sprzedaży, a fakturę wystawiamy wtedy, gdy ktoś o nią poprosi. A koszt księgowości mam stały, nie zależy od liczby faktur. Nie wiem czy wszystkie Twoje wątpliwości rozwialam, jeśli nie to pytaj dalej 🙂
Na ten moment chyba wszystkie, choć kompletnie nie wiem, jak robić ewidencję. Na zasadzie zestawienia wpływów z konta pewnie. Cóż, zanim wystartuję z kursem jakimkolwiek (a mam taaaakie pomysły :P), to postaram zebrać informacje.
Stały koszt? Hmm.. jeśli to nie jest sekretem, to ile to kosztuje? Dla porównania by mi się przydało, ładnie proszę.
I tak na marginesie, to wciąż na Ciebie trafiam w necie, normalnie przeznaczenie jakieś 😉 A tak na poważniej, cieszę się, że dzięki temu już w ciemno trafiam tu na bloga 🙂
U mnie ewidencja to zwykła tabelka w excellu + wyciąg z konta i od pośrednika płatności, nic nadzwyczajnego. Księgowość dla spółki to koszt 500 zł netto w naszym przypadku.
Cieszę się, że na mnie trafiasz 🙂 A pamiętasz gdzie konkretnie trafiłaś ostatnio?
Damn, to zdecydowanie kiedyś trzeba będzie nad zmianą księgowości pomyśleć…
A trafiam głównie przez czytanie komentarzy na innych blogach. I zawsze zwracam uwagę, że to Ty. Oprócz tego mignęłaś mi gdzieś w poście jakimś, ale nie przypomnę sobie (przepraszam…). Jednak jak wspomniałam – co wejdę na jakiegoś bloga, by zdobywać kolejną porcję jakiejś wiedzy, zauważam, że też go odwiedzasz. W sumie ostatnio to na znanych byłam, czyli na przykład Pani Swojego Czasu. Ale zdarzyło się i na mniejszym. Zawsze się wtedy zastanawiam, skąd masz tyle czasu na te komentarze ^^
Myślę że popyt na wartościowe kursy nie minie tak szybko. Według mnie genialny wynik jeśli chodzi o sprzedaż o tylko życzyć podobnych sukcesow.
Bardzo fajny blog i pomocny artykuł. Pomysł aby kursy były dostępne cały czas moim zdaniem jest bardzo dobry. Właśnie kiedyś nie kupiłem kursu, którym bylem zainteresowany dlatego że musiałem czekać na otwarcie okienka sprzedażowego. Kurs potrzebny był na teraz, po dwóch – trzech miesiącach, to była przysłowiowa „musztarda po obiedzie”. Sam zastanawiam się nad kursem jestem masażystą więc może coś z tego podwórka?
Agnieszko dzięki za ten artykuł. Mam pytanie o afiliacje i partnerów o których wspominasz. Czy korzystasz przy tym z konkretnej strony z takimi programami ? Jak zdobyć takiego partnera ? Podpowiedz mi coś proszę. Mój kurs jest przeznaczony dla Managerek i uczy doboru ludzi do zespołu i prowadzenia skutecznej rekrutacji. Będę wdzięczna za Twoją pomoc 🙂
Tak, korzystam z platformy webepartners – trzeba do nich napisać w sprawie dołączenia do platformy jako reklamodawca i dalej już wyjaśnią 🙂
Dzięki za konkretną wiedzę 🙂