Temat wyceniania zleceń zawsze jest aktualny i niezależnie od tego, jak długo będziemy o tym rozmawiać, zawsze znajdzie się ktoś, kto nie wie, jakie stawki podawać.
Na jednej z grup facebookowych dziewczyna pisała, że zamierza podjąć współpracę w zakresie pisania tekstów:
Zamierzam podjąć współpracę z portalem, na którym mam pisać regularnie (raz w tygodniu) artykuł zawierający ok. 4,5 tysiąca znaków ze spacjami. Propozycja to 50 zł, czy to normalna stawka?.
W komentarzach autorka dodała jeszcze, że jest blogerką, na swoim blogu nie zarabia, a chciałaby zarobić coś w sieci. Z drugiej strony, teksty mają dotyczyć tematyki farmaceutycznej, która jest zgodna z jej wykształceniem. W odpowiedzi posypały się komentarze: że to śmiesznie niska kwota, że ktoś, kto proponuje takie stawki, psuje rynek, że ludzie, którzy za takie pieniądze pracują, w ogóle się nie szanują. Z drugiej strony był też komentarz… drugiej strony, czyli strony zlecającej pisanie tekstów. Magda Bród (może znacie ją z bloga Finanse na obcasach, prowadzi też agencję ClueGroup) odpowiadała, że za teksty podobnej długości płaci się 70 zł i chętnych jest wielu. Sama mam podobne doświadczenia, zdarzało mi się coś zlecać na swoje tematyczne strony i spokojnie można było znaleźć osobę, która sama podaje właśnie takie stawki, jako oczekiwane.
Czy 50 zł za napisanie tekstu to dużo czy śmiesznie mało?
Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat. Bo ja nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że oferowanie 50 zł za tekst to psucie rynku i śmiesznie mała stawka. Dlaczego? No cóż, tekst tekstowi nierówny. Nawet jeśli portal będzie np. o zdrowiu, a farmaceutka ma w nim napisać coś o lekach, to nie znaczy jeszcze, że będzie to tekst specjalistyczny. Nie znaczy, że włoży w niego całą wiedzę, jaką nabyła na studiach. Może to być tekst, w którym będzie ślizgać się po temacie np. bólu głowy i jego wartość merytoryczną odtworzy każdy, kto poświęci pół godziny na research. Bo nie oszukujmy się, naprawdę spora część tekstów, pisanych na różne portale, strony tematyczne, firmowe blogi i co tam jeszcze, to teksty odtwórcze. Nikt nie wymaga od piszącego, by wykazał się wiedzą, której nie ma gdzie indziej. Wymaga za to, by napisał tekst poprawnie po polsku, na podstawie ogólnodostępnych w internecie informacji, czasem z jakimiś słowami kluczowymi.
Szczerze powiem, że przez 7 lat pracy jako copywriter nie spotkałam się z wymaganiami, by tekst był specjalistyczny i jednocześnie napisany za 50 zł. Za tę kwotę można zrobić kompilację kilku tekstów z sieci, napisać ją swoimi słowami i jeśli ktoś ma trochę oleju w głowie, to zdaje sobie z tego sprawę.
Ale czy to naprawdę śmiesznie mało?
Weźmy stawkę, o której pisała Magda, czyli 70 zł za 4,5 tysiąca znaków, czyli ok. 15,50 za 1000 znaków. Jeśli to tekst na jakiś tematyczny portal czy blog, o lekkiej tematyce, która powtarzana była w sieci miliony razy (np. domowe sposoby na katar), to wystarczy pół godziny researchu i godzina pisania. W ciągu dnia możesz napisać 3 takie teksty, jak są na podobne tematy, to research robisz raz i piszesz 4.
4×70 zł = 280 zł dniówki.
Poświęcasz 10 dni roboczych w miesiącu na pisanie, czyli połowa etatu, wychodzi 2800 zł.
Naprawdę można to nazwać śmiesznie małą stawką? Jeśli tak, to ciekawa jestem, ile w pracy etatowej zarabiają osoby, które mają takie zdanie.
Ja wiem, że każdy by chciał, żeby płacono mu dużo za teksty. Że niektórzy copywriterzy liczą po 50, 80, 100 zł za 1000 znaków. Ale uwierz mi, że nad tekstem, za który dostawałam mniej kasy nigdy nie napracowałam się tak, jak nad tymi, za które brałam 100 zł za 1000 znaków. Bo to po prostu zupełnie inna robota. Jak piszesz tanie teksty, to robisz szybki research, szybko piszesz, uwag przeważnie nie ma i zamykasz temat. Jak bierzesz dużo, to dużo od Ciebie wymagają. Tu trzeba poszperać w jakichś badaniach, analizach, eurostatach czy innych GUS-ach, coś porównać, zestawić, wyciągnąć wnioski, czasem poszukać eksperta, skontaktować się z nim, poprosić o wypowiedzi i czasem jeszcze czekać na autoryzację. To nie jest robota na dwie godziny, a na dzień lub dwa. Nie da się tego porównać z pisaniem tekstu na temat kataru, który może być kompilacją kilku innych tekstów, bo tego oczekuje zleceniodawca.
Jeśli chcesz zarabiać więcej, przeczytaj mój tekst: Jak znaleźć lepiej płatne zlecenia.
Copywriter jak sprzątaczka?
Wiem, że zagląda tu wiele osób, które zawodowo piszą teksty. Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat. Czy stawki za pisanie tekstów są faktycznie na rynku żenująco niskie, rynek jest zepsuty czy może są adekwatne do oczekiwań co do jakości tekstów? Czy zleceniodawcy szukają częściej kogoś, kto napisze tekst jakoś (niekoniecznie wybitnie), a „jakoś” napisać może każdy, tak jak każdy może być sprzątaczem, portierem, pomocą kuchni itd.?
A może problem w czym innym: tak dużo osób zajmuje się zawodowo pisaniem, że przestała to być umiejętność, którą warto doceniać dobrym wynagrodzeniem?
Z wykształcenia polonistka, ale nigdy nie pracowałam w szkole. Jako freelancerka zaczęłam pracować w 2009 roku, pisząc teksty na zlecenie. Teraz uczę innych, jak zarabiać, nie wychodząc z domu. Mam też swój sklep internetowy, w którym można kupić akcesoria barmańskie.
Sprawdziłam, że praca w domu może być sposobem na życie. I to na całkiem niezłym poziomie 🙂
1) Komentując stawkę za artykuł, warto brać pod uwagę nie jego długość, a wyłącznie czasochłonność (czas poświęcony na pisanie i ewentualne poprawki). Długość ma znaczenie drugorzędne.
2) Myślę, że na rynku jest miejsce dla wszystkich 🙂
3) Warto wziąć pod uwagę jeszcze dwie rzeczy: bardzo niski próg wejścia do zawodu oraz zauważalne obniżanie się wymagań. To drugie ma związek ze spadkiem poziomu edukacji (słowo pisane nie jest już traktowane z takim namaszczeniem jak dawnej 😉 W efekcie nie tylko powstaje masa słabych tekstów (słynne „pisać każdy może”), ale co gorsza – coraz mniej ludzi zauważa niską jakość artykułów 😉
Jak zrobisz jakiś prosty i popularny błąd w tekście (taki, o którym wszyscy wiedzą, że to błąd i który setki razy pojawia się na Faceboou na różnych obrazkach, np. włanczać) to ludzie Cię zjedzą. A jak nie zrobisz błędów ortograficznych, ale napiszesz kiepski tekst, to być może nikt nawet nie zauważy, niestety.
Co do ortografii – masz rację 🙂
PS. Jest jakiś błąd w Disqus – po kliknięciu w powiadomieniu mailowym o nowym komentarzu na link do tego komentarza, otwiera się strona ostrzegająca, że połączenie z biznesoweinfo jest niebezpieczne i hakerzy mogą wykraść to i owo.
Dzięki Agnieszka za wzmiankę 🙂 No właśnie, ja mam dokładnie takie zdanie jak Ty 🙂
Co sądzę? To co w artykule, stawka zależy od jakości, przy czym portale tupu giełda tekstów – niekoniecznie uwzględniają wszystkie aspekty włożone w pisanie tekstu- w związku z tym czasami warto cenę zmienić,niż ta podana przez ten portal. Co do indywidualnych to 50zł brutto – nie netto jest częste na good content i to za 6000 znaków – różnie bywa. Jednak zauważyłam, że im mniej znany temat ale potrzebny typu artykuły biurowe, czy marketing – schodzą szybciej na giełdzie, oznacza to, że pewne tematy są teraz modne i poszukiwane – wówczas łatwiej o sprzedaż. Uważam, że precle warto pisać nawet… Czytaj więcej »
Moze wlasnie dlatego warto budowac sobie pozycje eksperta pisaniem wlasnego bloga, by potem ubiegac sie o wyzsze stawki. Pozdrawiam serdecznie Beata
Tylko, że często te „własne blogi” są pisane tak naprawdę przez copywriterów – widzę po zleceniach 🙂
Widzę, że temat trochę stary, ale się włączę 😛 Tu zapewne koleżance chodziło, że warto pisać własnego bloga o copywritingu, żeby mieć podkładkę w postaci wizerunku eksperta. Wówczas na przykład na takim czy innym portalu ogłoszeniowym można się czymś wyróżnić. W sieci jest mnóstwo różnych ogłoszeń w temacie pisania tekstów na zlecenie. Niestety, większość z nich schodzi na pniu. Czasami się zastanawiam jak to jest, że ktoś dodaje ogłoszenie na Fb czy portalu ogłoszeniowym i po kilku minutach mamy dziesiątki ofert. W takim układzie bardzo ciężko być zauważonym, a przebicie się z ofertą graniczy z cudem. Stawiam się czasami na… Czytaj więcej »
Prawo popytu i podaży. Nie zmusimy kogoś, żeby zapłacił nam więcej niż chce. Klient musi chcieć więcej zapłacić i w tym nasza rola.
Jeśli chodzi o stawki to zawsze będzie ostra dyskusja. A obie strony mają poniekąt rację. Ale tak samo jest w realu. Część osób zarabia dużo i to się niepodoba tym, którzy zarabiają mniej. Z drugiej strony osoby, które zarabiają więcej (mają wyższe stawki) ganią tych tańszych, że psują rynek. A tak jak Marcin Okuniewicz napisał prawo popytu i podaży rządzi.
Swoją drogą gdzie można pozyskać klientów na artykuły specjalistyczne z dziedziny biznesu/ekonomii?
PS. @biznesoweinfo:disqus czy masz program partnerski do Zostań Freelancerem?
Pracuję nad tym, pewnie od przyszłego roku będzie już program partnerski, do książki, moich kursów i wszystkiego co jeszcze wymyslę 🙂
Znaczy psuję rynek, bo mi płacą 14 zł/brutto za 2500 zzs? Czy może nie szanuję swojej pracy? Ktoś proponuje, a ja przyjmuję zlecenie.
Pewnie ktoś powiedziałby, że psujesz, ale ja myślę, że każdy pracuje za tyle, ile uważa za stosowne i innym nic do tego.
Jasne, że chciałabym zarabiać więcej, a Ty i Twoi Komentatorzy utwierdzacie mnie w przekonaniu, że to bardzo niska stawka. Mam jednak obawy, że jak się zbuntuję, to stracę te zlecenia, a są regularne, od ponad pół roku. Zleceniodawca twierdzi, że wszyscy „jego” copywriterzy dostają tyle samo, a chętnych do tej pracy od groma. Nie umiem tego zweryfikować.
To po prostu tego zleceniodawcę zostaw po starej stawce, a wszystkich nowych bierz za wyższą. Ja tak robią z korepetycjami. Zaczynałem 13 lat temu od 15 zł za godzinę, a potem podnosiłem nowym, a starych zostawiałem po pierwotnej stawce. Teraz mam już 60 złotych za godzinę, ale część uczniów jest jeszcze po stawce 40 zł. Pozwala to nie stracić starych klientów, ale zarabiać więcej na nowych. Bezpieczna opcja, polecam.
Tylko widzisz, problem w tym, że już niewiele więcej w miesiącu dam radę pisać. Nowy zleceniodawca będzie chciał pewnie paczki tekstów i na już. To mnie też hamuje w aktywnym poszukiwaniu nowych zleceniodawców, bo kogo obchodzi, że mam inne, stałe zlecenia? Żeby przekonać do siebie „nowego” potrzeba czasu.
tak, to jest bardzo mała stawka. mi niektórzy klienci też tak mówili, ale ja się uparłam i jakoś współpracy nie zerwali 😉 stawka rzędu 5-6 zł / 1000 zzs za artykuł nie jest w żaden sposób stawką rynkową, za tyle to można wg mnie pisać np. teksty zapleczowe. nawet krótki artykuł wymaga jakiegoś researchu, zastanowienia się, sprawdzenia tekstu pod kątem błędów… a z tym zawsze schodzi trochę czasu. no, chyba że uznajesz, że 14 zł za godzinę pracy to dobra stawka – dla kogoś, kto ma w perspektywie np. pracę na barze za 8zł/h na pewno tak, ale raczej nie… Czytaj więcej »
aha, dodam jeszcze, że ceny możesz podnosić stopniowo. spróbuj zaproponować, że od nowego roku chcesz np. 16-18 zł za artykuł, bo chcesz rozwijać działalność, a masz już więcej klientów oferujących wyższe stawki. niby niedużo, ale zawsze coś, i zobaczysz, jaki jest faktycznie stosunek Twojego klienta do ceny – czy naprawdę ma te tłumy chętnych, czy tylko bajeruje 😉 a jeśli dobrze mu się z Tobą pracuje, to powinien to docenić i nie kręcić nosem na podwyżkę. czasem lepiej zapłacić więcej niż poświęcać czas na wdrażanie w obowiązki kolejnej osoby – weź to pod uwagę.
No prawda.
W sumie to zleceniodawca gra tak, jak przeciwnik pozwala. Z drugiej strony piszę teksty dopiero pół roku i ten zleceniodawca uczył mnie (cierpliwie) od podstaw. Wcześniej pisałam opowiadania do gazet, z „życia wzięte”. Dobrze płacili, póki nie zaczęli oszukiwać ;–)))))
o proszę, fajne doświadczenie, ja nie pisałam nigdy do gazety. tym bardziej – wykwalifikowanemu pracownikowi powinien chcieć zapłacić więcej niż znowu uczyć kogoś od początku 😉
A z tym zerwaniem współpracy to też nie jest tak że zleceniodawca od razu poszuka sobie kogoś innego, bo dla niego to też czas poświęcony na szukanie i wdrażanie nowej osoby. A jaka gwarancja, że ta nowa osoba będzie rzetelna i terminowa i będzie z niej zadowolony? Zleceniodawcy, zwłaszcza tacy, którzy zlecają coś stale, dobrze wiedzą, że lepiej czasem zapłacić troszkę więcej, żeby utrzymać dobrego pracownika niż szukać następnego.
Obie macie rację. Zdaje się, że ja nie mam jaj ;-))) i muszę się przestać bać. Bardzo dzięki.
No takie opowiadania ” z życia” nieźle wyrabiają wyobraźnię – to fakt ;-))))
Tak naprawdę to znacznie mniej niż 14 brutto na godzinę, bo na tekst na 2500 zzs, z poprawkami, wcześniej małym reasearch’em to dwie godziny jak nic. Ech…na zmywaku jest więcej, No masz rację-nie da się ukryć.
Dla mnie ta dyskusja jest żywa przynajmniej raz w miesiącu i z powodu wycen wszelakich cierpię straszne katusze.
Zgadzam się z Twoją logiką Agnieszko. Są teksty, które można napisać w prosty sposób. Research nie jest czasochłonny, informacji do weryfikacji nie jest wiele.
Ja często zmagam się z tworzeniem opracowań (raczej nie tekstów, ale np. prezentacji), które wymagają niezłego szperania, wycieczek do bibliotek, niejednokrotnie researchu na zagranicznych stronach ze specjalistycznym słownictwem. I co więcej, często jest tak, że te informacje wymagają jeszcze weryfikacji merytorycznej. I wówczas przyjmuję wycenę za godzinę.
W blogosferze jako tako jestem trochę ponad początkującym ale od dawna ciekawi mnie na jakiej zasadzie ludzie piszą/szukają tematów.. Przecież prawda jest taka że pierwsza lepsza osoba napisze „coś” na „jakiś” temat i z miejsca należy jej się wynagrodzenie? Ciekawe w jakim czasie średnio zaawansowana osoba jest w stanie pisać takie artykuły – jeśli komuś udaje się to robić w 2h, to dlaczego nie zrobić by z tego etatu? Pracować można 20-25 dni w miesiącu, 20 x 50 zł x 4 (4 teksty po 2h) = 4 000 zł ! Skoro 50 zł to „mało” za taki tekst, a mając… Czytaj więcej »
Zgadzam się, to pokaźna sumka i w dodatku osiągalna dla kogoś, kto chce się wziąć do roboty i szuka aktywnie zleceń 🙂
Nic tylko szukać zleceń, pisać i zarabiać 🙂
Ja piszę felietony (a więc z tzw. „głowy”, bo się na tym znam) na tematy pilkarsko-kibicowsko-polityczne do tygodnika, kwartalnika oraz portal internetowy. Napisanie 4000 zzs zajmuje mi około 40-60 minut. Główną i regularną stawkę za taką objętość mam ustawioną na 100 złotych netto. Sporadycznie wychodzi 50 złotych netto za te 4000 zzs. Na portal to 15-20 złotych netto za tekst, ale tam nie mam narzuconej ilości znaków – co znowu powoduje, że jak się rozkręcę to czasem i wyjdzie 8 tys. zzs. Traktuję to jednak jako platformę do wybicia się dalej (dziennikarstwo sportowe), a nie główne źródło zarobków. Zarabiam na… Czytaj więcej »
ja za lekki, prosty i szybki artykuł blogowy o objętości około 3000 zzs biorę zwykle 50 zł i jestem zadowolona. 50 zł za 4,5 to byłoby jednak za mało, choć nie uważam, że kwota typu 10 zł / 1000 zzs to już psucie rynku. skupiłabym się tutaj bardziej na stawkach typu 5 zł za 1000 zzs, a niestety takie się pojawiają dość często, na przykład na Oferii – nic dziwnego, że klienci na to idą, bo z pewnością znajdzie się mnóstwo takich, którzy chcą „byle taniej”, a za takimi artykułami nie zawsze kryje się wybitnie zła jakość. po prostu tacy… Czytaj więcej »
Na początek moje odpowiedzi do twoich pytań: Tak, stawki są tak żenujące niskie. Tak, hiperkonkurencja sprawia, że praca copywritera „internetowego” jest niedoceniania. Jednak jest to problem w niemal każdej branży usługowej. Jeden budowlaniec zrobi remont za 5000 zł, drugi będzie chciał 35 000zł, jedna kosmetyczka zrobi paznokcie w domu, amatorskim sprzętem, bez żadnych zasad BHP za 30zł, kosmetyczka w salonie za 130zł. Itd. Jeśli tekst „napisałby” się w godzinę, to rzeczywiście, 50 zł to wcale nie jest tak mało. Jednak tylko z pozoru wydaje się „niemałą sumką”. 😉 Gdyby iść tym tokiem rozumowania, to pracując 8 godzin dziennie przez 20… Czytaj więcej »
Praca jest warta tyle ile ktoś jest chętny płacić. Tak się składa, że rynek jest bardzo konkurencyjny i tak jak w życiu najlepsi (najsprytniejsi) będą zarabiać najwięcej. Ostatnio były robione testy copywriterów na różnych platformach i cena nie zawsze idzie w parze z jakością. A skoro można uzyskać dobrą jakość za niższą cenę to po co przepłacać.
Jeśli ktoś się obraża, że rynek nie chce płacić godziwie (tak jak górnicy obrażają się) to zawsze można zmienić branże i przekwalifikować się.
Tak działa wolny rynek.
Nie bardzo można taką pracę porównywać z etatem, ponieważ wyliczenie jest fałszywe. Rozumiem, że te 50 zł, to bez umowy? Bo jeżeli z umową, to trzeba odjąć jakieś podatki. Jeżeli jest to umowa o dzieło, to druga osoba nie ma nic – nawet opieki zdrowotnej, nie mówiąc o takich drobiazgach, jak urlop czy płatne chorobowe. Praca jest tylko od czasu do czasu i nigdy nie wiadomo czy będzie, czy zapłacą, a jeżeli tak, to po jakim czasie. Z tego powodu fałszywe jest porównanie pracy dorywczej do pracy etatowej. Oczywiście na konkurencyjnym rynku można płacić mniej, bo zawsze się ktoś znajdzie,… Czytaj więcej »
Jak dla mnie, stawka uczciwa to taka, za którą ktoś zgodził się pracować. Co innego żerować na ludziach, którzy nie mają innego wyboru (bo akurat tylko jeden pracodawca w okolicy, bo nie ma widoków na wyprowadzenie się i szukanie szans gdzie indziej), a co innego zawierać transakcję z wolnym, dorosłym człowiekiem, który ma pełną możliwość powiedzieć „nie, dziękuję”. Porównanie z etatem zawsze będzie bardziej złożone. Wchodzi w grę jeszcze stabilność dochodu i tym podobne. Ale raczej chodziło o to, że (przy tych 10 dniach roboczych) za 2800 zł brutto można już się utrzymać, a jest też czas na zawieranie nowych… Czytaj więcej »
Jak sprawdzisz, że ludzie nie mają innego wyboru? Nawet w dużych miastach jest sporo ludzi, którzy osiągają dochody nieprzekraczające 1500 zł miesięcznie za które nie tylko siebie muszą utrzymać. A bywa jeszcze gorzej i nie dotyczy to tylko tzw. „elementu”
Poza tym samo wyliczenie ile można zarobić też jest chybione – nie wiem jak można napisać 3 strony tekstu, który by się do czegokolwiek nadawał w 1,5 godziny. I tak w dzień, w dzień – jest to model czysto teoretyczny, stworzony tylko po to, aby mieć czyste sumienie. Przepraszam, ale nie jest to dla mnie postępowanie etyczne.
To już temat na dłuższą debatę. Myślałam konkretnie o copywritingu – copywriter nie jest „przypisany do miejsca” i nie jest skazany na pracę w jedynej fabryce w miejscowości za każdy grosz, który mu łaskawie zaoferują. Natomiast inna rzecz, co otrzymasz w zamian za stawkę 50 zł. Jeśli chodzi Ci o jednorazowy tekst niewysokich lotów, a ktoś się zgadza, to czemu nie? Ale jeśli oczekujesz konkretnej wiedzy, umiejętności, a przy tym chciałbyś nawiązać dłuższą współpracę z daną osobą i nie zagłodzić jej przy tym, to można już zainwestować więcej. I to nie tylko ze względów etycznych, ale z czystego rachunku korzyści:… Czytaj więcej »
Masz rację, że to temat na dłuższą debatę i, że wyzyskiwanie pracownika to kiepska inwestycja.
Copyrighting rzeczywiście nie jest przywiązany do miejsca, ale wiem, że ludzie z mniejszych miejscowości bywają niezaradni i godzą się na byle jakie stawki. I potem wpadają w pułapkę pisania kiepskich tekstów za kiepskie pieniądze. Pozycji na rynku nie zbudują, bo ich portfolio będzie składać się z kiepskich tekstów . Może za bardzo dzielę włos na czworo, ale wpis na blogu wywołał u mnie duży sprzeciw…
No tak, tu masz rację. Jakoś nikt nie uczy w szkołach, jak wyceniać swoją pracę. A jeszcze pokutuje przekonanie „bierz, co ci dają, i bądź wdzięczny, że w ogóle dają!”. I wiele osób ma skrupuły, żeby wyżej wyceniać swoje usługi.
Pracuję z takimi ludźmi na co dzień i wiem, jak ciężko im wycenić rzetelnie swoją pracę…
Ja tylko dodam od siebie, że owszem, można porównywać realizowanie zleceń z etatem, jeśli nie traktuje się ich jak pracę dorywczą, a jak stałą pracę i nad zleceniami pracuje każdego dnia w pełnym wymiarze godzin. Wyliczenia, które przedstawiłam w poście nie wzięły się z księżyca tylko z mojego doświadczenia – jeszcze ze 3 lata temu pracowałam właśnie za takie stawki i wiem, że można się utrzymać nawet z nisko płatnych zleceń. I to wcale nie jest tak, że zlecenia są tylko raz na jakiś czas, bo pracy dla copywritera jest na rynku tyle, że można mieć co robić codziennie po… Czytaj więcej »
Może to zdenerwować starszych wyjadaczy, ale dla mnie taka stawka jest wystarczająca za mało absorbujące treści, ponieważ dopiero będę podejmować pierwsze zlecenia, a samo zajęcie w założeniu ma być sposobem na dorobienie. I dobrze wiedzieć, że pracy jest dużo 🙂 tylko teraz trzeba wiedzieć, gdzie szukać 😉
Nie jest to duża stawka, faktycznie. Zgadzam się jednak z przedmówcami co do tego, że stawka zależy typu tekstu. Jeśli taki tekst piszemy z głowy i dotyczy np. 10 rodzajów pocałunku to jest ok. A jeśli to ma być specjalistyczny tekst to jest to żenująco niska stawka. W ogólnopolskim dzienniku za 4 500 zzs można zarobić ok. 200 zł. Tyle, że trzeba mieć wiedzę na dany temat, zawrzeć w tekście opinie ekspertów, przeanalizować problem itd.
Jakiś czas shadowuję Twojego bloga, ale jeszcze nie komentowałem. Podrzucę zatem insigh i odniosę się krótko do tematu zarobków w sieci – warto wziąć pod uwagę stawki dziennikarskie, czyli w jakimś stopniu korzenie pracy blogera. Mając na uwadze znalezienie tematu, reasearch, dużo rozmów telefonicznych (wywiady, komentarze, opinie) to za sam tekst ok 10-12 zdań początkujacy młody dziennikarz może liczyć (w Łodzi) na ok 40-50zł. Niestety – takie nawet proste „miejskie” teksty nie pisze się latając po google więc ich ilość w maksymalnym wymiarze dyżurowym to 4-5 (poza gołymi notkami prasowymi lub lekkim szlifie kroniki wypadków). Ciekaw jestem ilu młodych dziennikarzy… Czytaj więcej »
Dzięki za info o stawkach dziennikarskich! Widzisz, właśnie fajne jest to, że taki młody dziennikarz, jeśli go stawki nie satysfakcjonują, to może sobie jeszcze dorobić, pisząc blogi czy robiąc inną robotę. W wielu zawodach takiej szansy dorobienia po godzinach nie ma.
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależy – jaki artykuł, ile czasu zajmuje copy pisanie takiego tekstu, czy ma działalność, czy ma jakieś inne biznesowe wydatki, które też zjadają kasę itd. Bo 2800 dla studentki na umowę o dzieło to są fajne pieniądze. Dla przedsiębiorcy – po odjęciu 1000 zł ZUS, dochodowego, kosztów reklamy, czasu na kontakt z klientem itd. suma taka może być więcej niż mizerna. Może z niej wyjść na zero, patrząc na koszty, np. pozycjonowania, reklamy Adwords czy coś takiego. Jeszcze niedawno w tej branży dyskutowano o złotówce za 1000 znaków. Cieszmy się więc,… Czytaj więcej »
Co do psucia rynku to się nie zgodzę. Niestety często to wygląda tak, że dobrej jakości teksty na giełdzie tekstów stoją miesiącami, bo cena adekwatna. Natomiast napisane od tak teksty za mniejszą cenę schodzą się czasami nawet w ten sam dzień – najwyraźniej poszukiwane są teksty niskiej jakości ale tanie.
Ja myślę, że to jest taka specyfika akurat tej konkretnej giełdy tekstów, że osoby, które tam szukają tekstów, stawiają na niską cenę. Na szczęście nie wszyscy klienci myślą tymi kategoriami.