Brak nowych postów a spadek oglądalności bloga – wnioski z rocznego eksperymentu [case study]

utworzone przez | lut 8, 2017 | Zarabianie na blogu | 29 Komentarze

Czy jeśli przestanę pisać posty na blog, to ludzie przestaną go odwiedzać? Czy czeka mnie spadek oglądalności bloga? Na te pytania znajdziesz odpowiedzi w moim studium przypadku.

Blogi prowadzę od blisko 6 lat i nie ukrywam, że pisanie postów na stałe „wrosło” w mój kalendarz. A ponieważ blogi są dwa, długo starałam się, żeby w każdym tygodniu na każdym z nich pojawiły się 2-3 nowe teksty. To oznacza, że właściwie codziennie musiałabym pisać coś nowego na którymś blogu. Dodatkowo na blog drinkowy potrzebowałam jeszcze własnych zdjęć. Jak się pewnie domyślasz, długo tak ciągnąć się nie da, bo po jakimś czasie masz już dosyć pisania.

O ile jeśli chodzi o tematykę pracy w domu i małego biznesu, pomysłów na posty mam zawsze sporo, o tyle w przypadku bloga 2drink.pl zaczęłam czuć, że kolejne przepisy niewiele wnoszą do bloga. W końcu jest ich tam już ponad 700, więc jeśli ktoś szuka pomysłów na drinki, kawy, nalewki, koktajle owocowe czy soki, to prawdopodobnie już coś dla siebie znajdzie. Owszem, zawsze można próbować nowych alkoholi, wymyślać nowe połączenia, ale… od pewnego czasu za nowymi przepisami nie szedł aż tak duży wzrost oglądalności (dotyczący tych nowych treści) i poczułam, że dotarłam do ściany.

No i w 2016 roku sprawdziłam, jak wyglądałaby oglądalność bloga, gdyby prawie nie publikować na nim wpisów. Zaraz zobaczysz wyniki tego rocznego eksperymentu.

Blog 2drink.pl – jak wyglądał do tej pory

Posty na blogu publikuję od 2011 roku. Na początku wrzucałam dużo nowych wpisów, nawet po 26 miesięcznie, żeby zgromadzić dużą bazę przepisów. Tak to wyglądało w kolejnych latach:

 Rok Liczba postów
2011 190
2012 211
2013 146
2014 137
2015 82

W 2015 roku opublikowałam wyraźnie mniej postów. To był rok, w którym wydałam swoją książkę z przepisami na drinki i moja kreatywność w tym temacie trochę przystopowała 🙂 Poza tym całe pierwsze półrocze pracowałam nad książką, więc miałam też mniej czasu na przygotowywanie przepisów jeszcze na blog.

Wraz ze wzrostem liczby nowych przepisów i wzrostem rozpoznawalności bloga, rosła też oglądalność. Sprawdziłam liczbę wizyt na blogu w kolejnych latach i przedstawia się ona następująco:

Wizyt na blogu w ciągu roku

2011                       60 102
2012                     816 270
2013                  1 527 807
2014                  1 945 406
2015                  2 149 193

Widać spory wzrost pomiędzy 2011 i 2012 – to dlatego, że w 2011 blog zaczęłam prowadzić w maju i zanim się „uleżał” i trafił do wyszukiwarek i zanim zamieściłam tam przepisy na znane drinki, minęło trochę czasu. Ale i wzrost z 2012 na 2013 jest prawie dwukrotny, więc też nie można narzekać. W kolejnych latach wzrosty nie są już tak spektakularne, ale widać wyraźnie, że liczba wizyt ciągle idzie w górę. W 2015 odwiedzający zajrzeli na blog ponad 2 miliony razy, czyli średnio 179 tysięcy razy miesięcznie. Kosmos!

Czy brak nowych postów wpłynął na zmniejszenie oglądalności?

W 2016 roku mój zapał do publikowania na tym blogu całkiem osiadł. Od dłuższego czasu nie mogę pić alkoholu (co rzecz jasna wpłynęło mocno na moją motywację do przygotowywania drinków, skoro mogłam ich jedynie odrobinę spróbować), a na początku ubiegłego roku Tomek, mój główny tester, był na diecie, więc też nie pił za dużo i nie pił niczego z cukrem, więc odpadały przepisy na wszystkie drinki z kupnymi sokami. Poza tym obserwowałam, skąd przychodzi ruch na blog (o tym dalej) i wiedziałam, że to, czy opublikuję kolejne kilka przepisów czy nie, nie będzie miało aż tak wielkiego znaczenia.

W 2016 roku na blogu opublikowałam 12 wpisów. 5 z nich to były wpisy sponsorowane, a kolejne 2 to reklama moich produktów ze sklepu. Jak widzisz, nie postarałam się za bardzo jeśli chodzi o nowe przepisy na ten rok 🙂

A co stało się z oglądalnością?

W 2016 roku blog 2drink.pl został odwiedzony 2 137 943 razy, czyli zaledwie o 11200 razy mniej niż w 2015 roku. Przy oglądalności sięgającej 2 milionów rocznie, te 11 tysięcy to liczba, której zupełnie nie zauważasz. To 30 wizyt dziennie mniej (przy 5857 wizytach każdego dnia).

Dlaczego brak nowych postów nie wpłynął na spadek oglądalności bloga?

Przyczyn takiego stanu rzeczy szukać należy w źródłach wizyt na blogu, czyli sprawdzając, skąd użytkownicy trafiają na naszą stronę. Z pomocą przychodzi oczywiście Google Analytics. W przypadku mojego bloga wygląda to następująco:

W 2015 roku 80% wizyt na blogu pochodziło z wyszukiwarki, 13% to odwiedziny bezpośrednie, 3,57% to wizyty z linków odsyłających, tylko 2% to wejścia z mediów społecznościowych.

W 2016 roku (czyli roku prawie zupełnej pustki na blogu) sprawa wygląda bliźniaczo podobnie. Analizując poszczególne źródła wizyt dojdziemy do wniosku, że owszem, spadły wizyty z Google, linków odsyłających i mediów społecznościowych, ale za to więcej osób weszło na blog bezpośrednio. Co więcej, spadek wejść z Google nie jest tak drastyczny, jak mi się wydawało, że będzie. Czytałam gdzieś, że jeśli nie dostarczasz stronie świeżej treści, to ona zacznie spadać w wynikach wyszukiwania i pojawiać się na coraz niższych pozycjach, a co za tym idzie, ruch będzie coraz mniejszy. Pewnie spada i to jest fakt, ale z pewnością nie tak szybko, jak można by przypuszczać.

Jak to się ma do zarobków z bloga?

Na blogu, o którym mowa, zarabiam pieniądze na kilka sposobów. Mam tam reklamy Google AdSense, mam kilka linków partnerskich w postach (ale to raczej marginalny przychód), od czasu do czasu publikuję artykuły sponsorowane oraz sprzedaję własną książkę i akcesoria do drinków. Trudno mi porównać wyniki finansowe tak dokładnie, jak oglądalność, bo tu wprowadziłam sporo zmian. Na jakiś czas zrezygnowałam z AdSense, żeby promować w tym miejscu na blogu swoją książkę. W połowie 2016 roku przestałam sprzedawać produkty, na których miałam małą marżę i skupiłam się na zestawach prezentowych. A poza tym zleciłam wysyłkę zewnętrznej firmie, co zmniejszyło mój zysk ze sklepu. I to bardziej w tych wszystkich zmianach upatruję tego, że w 2016 roku na blogu 2drink.pl zarobiłam o 2600 zł mniej niż rok wcześniej. No i w ciągłym spadku zarobków z AdSense, bo w poprzednich latach udawało się z samego AdSense wyciągnąć po 1200-1500 zł miesięcznie na tym blogu.

Jakie z tego wnioski?

Jeśli zastanawiasz się, czy blog nie ucierpi na tym, że zmniejszysz częstotliwość publikowania postów, czy czytelnicy od Ciebie nie odejdą itd., to jest jeden sposób, żeby to sprawdzić. Zobacz w Google Analytics, jak duża część ruchu na Twoim blogu pochodzi z wyszukiwarki. Jeśli spora, to możesz spokojnie założyć, że nawet gdy przestaniesz publikować nowe posty lub ograniczysz się mocno (np. tak jak na do kilkunastu w ciągu roku), to ten ruch nie zmaleje aż tak bardzo.

I nie bój się, że czytelnicy o Tobie zapomną, bo przecież masz jeszcze media społecznościowe, a te dają ogromne możliwości. Możesz z czytelnikami rozmawiać na Facebooku, pytać ich o coś i dyskutować, możesz przypominać stare posty (bo jeśli masz ich kilkaset, to spora szansa, że nikt nie widział wszystkich). Ja doszłam do wniosku, że w pewnej chwili publikowanie kolejnych nowych postów nic nie daje – ani nie rozwija, jeśli to są ciągle posty o tym samym, ani nie popycha mnie do przodu, ani nie wpływa na wzrost oglądalności bloga jakoś znacząco. W moim przypadku nie wpływał także na ilość zapytań o współpracę, bo tematyka tego bloga jest tak niszowa, że tych pytań nigdy nie było dużo.

I chociaż nie wiem jeszcze, co z tym dalej zrobię, bo mam jeszcze kilka pomysłów na produkty blogowe i szkoda mi tych dwóch milionów wizyt, to wiem, że publikując po prostu kolejne przepisy na drinki będę się czuła jakbym organizowała nową edycję Tańca z gwiazdami 😉 Już tyle lat ten program istnieje, że oglądanie go jest nudne, a i kolejne gwiazdy to osoby, z których na siłę próbuje się zrobić celebrytów.

Zostawiam Was z tym tematem do przemyślenia: czy w przypadku Twojego bloga publikowanie kolejnych postów na pewno ma sens, czy może warto pomyśleć nad rozwijaniem kolejnego projektu?

Znajdź klienta na 100 sposobów

Szukasz klientów online?

Ten narzędziownik pomoże Ci znaleźć zlecenia, niezależnie od tego, w jakiej branży pracujesz (copywriting, tłumaczenia, prawo, marketing, dietetyka, social media, VA, grafika, fotografia i wiele innych).

Znajdziesz tu materiały wideo, zeszyt ćwiczeń, excele, bank pomysłów, szablony, listy itp.

Wszystko z dożywotnim dostępem i w cenie JEDNEJ PIZZY.

Zdjęcie Agnieszki Skupieńskiej
O autorce: Agnieszka Skupieńska

Z wykształcenia polonistka, ale nigdy nie pracowałam w szkole. Jako freelancerka zaczęłam pracować w 2009 roku, pisząc teksty na zlecenie. Teraz uczę innych, jak zarabiać, nie wychodząc z domu. Mam też swój sklep internetowy, w którym można kupić akcesoria barmańskie.
Sprawdziłam, że praca w domu może być sposobem na życie. I to na całkiem niezłym poziomie 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest

29 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz Kiszło [JZP blog]

Agnieszko – może jaki podcast / artykuł o domowej roboty SEO?

Mateusz Kiszło [JZP blog]

Tak swoją drogą … Wygląda na to, że w pierwszych miesiącach bloga można budować pod SEO, a później stopniowo świadomie zmniejszać aktywność (nie przestając czerpać przy tym korzyści). Oczywiście dotyczy to tych, którzy zawodowymi blogerami nie są. Fajnie jest jednak wiedzieć, że mamy furtkę do wyjścia z blogowania nie tracąc całej dotychczasowej pracy. Napisanie na niego czegoś od czasu do czasu też nie jest zresztą kłopotliwe i jest w sumie nawet przyjemne, bo mamy najczęsciej na to ochotę. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich blogów, a tych, które mają potencjał na wyszukiwania organiczne. Kulinarne są właśnie jak znalazł.

Beata Redzimska
7 lat temu

Agnieszka, to pewnie taki etap pisaniu bloga, który przechodzi, albo nie. Mnie też ostatnio dopadło to poczucie, że powtarzam się na blogu. Z drugiej strony jeżeli nie dodajemy nic nowego, warto popracować nad Seo. Przeprowadzam podobny eksperyment na blogu http://www.modanabio.com Tylko, że jeżeli nie dodaję nic nowego ( publikuję starsze posty z nowymi datami – struktura linków mi na to pozwala, bez straty pozycji w wynikach wyszukiwania). I statystyki jeszcze mi rosną. Pozdrawiam serdecznie Beata

SoShe.pl
7 lat temu

Mam takie same przemyślenia – czytelnicy, którzy przychodzą z wyszukiwarki są bardzo cenni. Z drugiej jednak strony ma się to nijak do budowania swojej społeczności na FB. Chyba, że FB powoli zamiera 😉

rehshop.pl
7 lat temu

Ciekawy eksperyment, godny analizy. Dzięki