Czy do sprzedaży swoich produktów trzeba mieć działalność gospodarczą? Jak zarobić w sieci i nie złamać prawa? Jest kilka sposobów, by sprzedaż bez działalności gospodarczej była legalna.
Mam na swoim koncie dopiero trzy własne produkty (książka o drinkach, kurs online o zarabianiu na pisaniu oraz najnowsze dziecko – książka „Zostań freelancerem”), ale już przekonałam się, że to świetny sposób na zarabianie pieniędzy w internecie. Co więcej – to doskonały sposób na zarabianie na blogu, moim zdaniem znacznie lepszy niż współpraca z markami. Nad sprzedażą swoich produktów masz pełną kontrolę, możesz reklamować je bez wyrzutów sumienia i bez stresu, bez obawy, że Twoja publiczność powie Ci, że się sprzedałeś jakiejś marce. No i zarabiasz więcej niż na sprzedaży cudzych produktów, jak to jest w afiliacji.
Ale jest też minus sprzedaży własnych produktów. O ile współpracując z markami czy korzystając z afiliacji możesz po prostu podpisać umowę o dzieło i nie martwić się formalnościami, o tyle gdy wystawiasz na sprzedaż własny produkt, np. kurs online czy e-book na blogu, NIE MOŻESZ po prostu wystawić go, pobierać pieniędzy od czytelników za pomocą jakiejś wtyczki do WordPressa, a potem dopisać zarobionych pieniędzy do zeznania podatkowego.
Sprzedaż własnych produktów to działalność przeprowadzona w sposób ciągły i zorganizowany i jako taka wymaga założenia działalności gospodarczej. Czyli sprzedaż bez działalności gospodarczej jest niemożliwa (teoretycznie, o wyjątkach za chwilę). Nie mówiąc już o tym, że gdy będziecie sprzedawać swoje produkty, na pewno już pierwszego dnia sprzedaży pojawi się ktoś, kto poprosi o fakturę do zamówienia. Jeśli chcesz wiedzieć więcej o tym, kiedy trzeba założyć DG, przeczytaj, co na ten temat pisze prawnik, Arek Szczudło.
Sprzedaż bez działalności gospodarczej – czy to możliwe?
No dobra, ale czy to znaczy, że musisz od razu zakładać działalność, jak tylko masz pomysł na jakiś swój produkt? Przecież nie wiadomo, czy produkt się sprzeda, czy zarobisz chociażby na ZUS. Na szczęście są jeszcze inne opcje, które świetnie się nadają, żeby przetestować, czy prowadzenie działalności miałoby sens, czy produkty się sprzedają. Dzięki nim nie złamiesz prawa, sprzedając swoje produkty w sieci. Oto kilka pomysłów na sprzedaż bez działalności gospodarczej:
- Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości – to taki sposób, żeby prowadzić firmę na próbę, bez ZUS. Oczywiście nie za darmo, AIP użyczają swojej osobowości prawnej za 300 zł netto miesięcznie (taka jest informacja o cenie na ich stronie). Ale nie płacisz już ZUS-u, nie martwisz się księgowością, masz dostęp do porad prawnych, nie płacisz podatku dochodowego. Minus jest taki, że nie masz też ubezpieczenia, bo pieniądze, jakie zarobiłeś, wypłacasz na podstawie umowy o dzieło lub zlecenie. Ale jeśli to Twój dodatkowy dochód, bo masz już etat, to może być rozwiązanie warte przemyślenia.
- Prowadzenie firmy w ramach fundacji – o takim rozwiązaniu pisał ostatnio portal Innpoland.pl. Rozwiązanie to wygląda podobnie do AIP, więc podrzucam je tu do rozważenia.
- Skorzystanie z działalności kogoś bliskiego. Nie wszyscy pamiętają i takiej możliwości, a ona istnieje. Na przykład: kobieta-blogerka chce sprzedać swoje produkty na blogu, a jej mąż ma swoją firmę, zajmującą się stawianiem stron www. Wystarczy dopisać odpowiednie pola działalności do jego firmy (odpowiednie kody PKD) i można w ramach tej samej działalności sprzedawać produkty na blogu. Moja firma zarabia jednocześnie na usługach pisania tekstów, konsultacjach marketingowych, stawianiu stron na WordPressie, sprzedaży powierzchni reklamowej, sprzedaży akcesoriów do drinków, sprzedaży książki i kursu online. Można? Jasne, że można. Warto dodać jeszcze, że skoro bloger czy twórca będzie sprzedawał coś w ramach działalności np. przyjaciółki, to dobrze by było, gdyby został też zatrudniony w tej firmie. Jeśli będzie to firma współmałżonka, sprawa będzie bardziej skomplikowana, bo w grę wchodzi tzw. „osoba współpracująca” w firmie, ale to już dyskusja na inną okazję.
- Wydanie e-booka pod skrzydłami jakiegoś wydawnictwa, zamiast samodzielnie. Jasne, wtedy dzielimy się zyskami, ale coś za coś. Jeśli takie rozwiązanie bierzesz pod uwagę, poszukaj wśród księgarni z e-bookami, najlepiej z Twojej branży (jeśli piszesz o czymś związanym z finansami i biznesem, sprawdź np. Złote Myśli czy Helion).
- Zaproponowanie współpracy komuś, kto już ma firmę i sprzedaje podobne produkty. To odważny pomysł, ale może wart przemyślenia? Przypuśćmy, że jesteś blogerem, który ma pomysł na kurs online z dziedziny motywacji i organizacji czasu. Masz wśród znajomych inną osobę, która oferuje podobne produkty i też sprzedaje je na blogu. Być może będzie chciała włączyć do oferty Twoje produkty, za rozsądną prowizją? Spróbuj, nigdy nie wiadomo, co może z takiej współpracy wyniknąć.
- Sprzedaż za pośrednictwem platform. Są platformy do sprzedaży e-kursów, są takie, w których sprzedaje się np. koszulki i gadżety. Przykładem jest tu serwis Cupsell.pl, w którym możesz sprzedawać koszulki z własnym nadrukiem, torby, przypinki i inne. Platforma wypłaca prowizję nawet osobom, które nie mają DG. Nie wiem jak to działa na platformach do e-kursów, czy trzeba mieć działalność, żeby z nimi współpracować, ale warto sprawdzić ten sposób.
- Działalność nierejestrowana. Opcja, która pojawiła się zaledwie kilka lat temu, ale może z niej skorzystać ktoś, kto dopiero zaczyna i jeszcze nie wie, czy działalność mu się opłaci. Więcej o tym typie działalności przeczytasz na blogu prawo-mamy.pl
Czy sprzedaż bez działalności gospodarczej jest aż tak ryzykowna? Nie można sprzedawać na próbę?
Czasem wydaje nam się, że przecież jak sprzedam coś raz czy dwa, na próbę założę sklep na Allegro, to nikt się nie dowie. Że sprzedaż kilku produktów można podciągnąć pod „sprzedaż okazjonalną”. No cóż, zacytuję tu fragment wpisu Agaty z bloga o rękodziele. W zupełności się z nią zgadzam i odsyłam do lektury całości, bo to naprawdę wiele rozjaśnia w głowie jeśli chodzi o sprzedaż swoich produktów bez działalności.
Agata pisze:
Wielu Twórców wciąż uważa, że jak nie wystawiają przed domem wielkiego billboardu z napisem „SPRZEDAJĘ BEZ DG I TU MIESZKAM” to nikt się o tym nigdy nie dowie. Po czym wchodzą do Internetu i oferują sprzedaż swoich prac. Musicie sobie uświadomić, że obecnie wpaść z nielegalną sprzedażą jest bardzo łatwo. Wystarczy spędzić kilka sekund w Google lub na Facebooku, zainicjować sprzedaż kontrolowaną i na końcu wypisać mandat. Jeszcze łatwiej jest kiedy sami podajecie się na tacy i wystawiacie się na targach lub jarmarkach bez założonej działalności. Świat poszedł do przodu, a z nimi również urzędnicy, którzy nie wpuszczają już chomików do kołowrotka żeby mieć prąd, włączyć komputer na kluczyk i liczyć na to, że modem radiowy nie zerwie Internetu, gdy oni będą szukać nielegalnych sprzedawców na Gadu Gadu. Już teraz otrzymuje sygnały z różnych źródeł, że Urzędy monitorują sprzedażowe grupy na Facebooku, wystawców w galeriach internetowych oraz indywidualne sklepy Rękodzielników i zbierają informacje.
Wklejam ten cytat jako przestrogę. Wiem, że nie jest łatwo, że prowadzenie DG dużo kosztuje, ale z drugiej strony – co najgorszego może Cię spotkać, jeśli Twój produkt się nie sprzeda, totalnie nikt go nie kupi? Po prostu zamkniesz działalność, przestaniesz płacić składki i to wszystko. Stracisz tylko trochę kasy na ZUS, zapłacony w czasie jej prowadzenia (a to nie są aż tak do końca stracone pieniądze, bo idą między innymi przecież na ubezpieczenie zdrowotne). Może więc zamiast narażać się na straty, lepiej odłożyć kasę np. na pół roku prowadzenia DG i zaryzykować?
Pewnie, że warto zaryzykować.
Ech. Za granicą jakoś nie mają problemów z zainicjowaniem firmy dopiero po pierwszej sprzedaży, i nie płaceniu podatków dopóki nie nastąpi „zysk”. Mam wrażenie że u nas dalej panuje myśl iż Polacy kiedy dostaną taką szansę to wykorzystają ją z pełną bezwzględnością. I w sumie racja. Przynajmniej na początku. Ale czym się różni obecna sytuacja w której 60% jednoosobowych firm działa od lat i nie wykazuje żadnego dochodu? Coś jest nie tak i nie ma woli tej zmiany. Nigdzie. Co do sprzedaży to warto też nadmienić że obecnie prawie bez żadnych kosztów można sprzedawać pracując na etacie. Płaci się wtedy… Czytaj więcej »
Przyznaję, że akurat jestem tym tematem zainteresowana i widzę, że nic nie zdziałam, nie mając własnej działalności. W zasadzie, w takiej sytuacji nawet nie mogę podpisać umowy o reklamę na blogu, aby nie stracić ubezpieczania z UP. Zostaje dogadać się z bliską osobą na etacie lub z tą, co posiada firmę. Dobrze, że choć takie możliwością są i są bezpieczne.
AIP są świetnym rozwiązaniem na początek. Jeśli kogoś interesuje, jak wygląda działalność w Inkubatorach od środka, to służę pomocą.
Odnośnie pkt 3 nie jest to takie proste… Jeśli mąż ma firmę, a żona mu pomaga, to podobno ZUS lubi traktować żonę jako zatrudnioną w firmie męża i (nawet jeśli on jest na preferencyjnych składkach) nałożyć na niego obowiązek odprowadzania pełnych składek za żonę…
Dzięki za polecenie mojego wpisu 😉
Założenie działalności było najlepszym ryzykiem jakie podjąłem w życiu zawodowym. Tym, którzy nie dorabiają gorąco polecam oszczędzić środki na kilka miesięcy naprzód i zakładać własną DG
Bardzo wartościowy wpis 🙂
Szkoda, że w Polsce nie ma możliwości sprzedaży na próbę. W Wielkiej Brytanii coś w temacie funkcjonuje, nie chcę się wymądrzać, żeby to nie zrobić głuchego telefonu i czegoś nie przekręcić. Nie wiedziałam o wielu możliwościach, o których piszesz. Cenne informacje, mogą się przydać.
Utrudnienia przy starcie są duże – bo to bardzo duże obciążenie ZUS-em, jeśli wiadomo, że firma potrzebuje około 2 lat, by się dobrze rozkręcić. Ja już niedługo założę własną działalność, ale tylko dlatego, że pracuję na etacie i tak jak ktoś wcześniej napisał, wyniesie mnie to niecałe 300 zł miesięcznie, które potem będę mogła odliczyć od podatku. Małe ryzyko zatem. Te osoby, które zaczynają bez etatu bardzo podziwiam!