Żeby nie było, że tak bezkrytycznie chwalę freelance i pracę na swoim – dostrzegam też sporo minusów. Dziś właśnie o minusach posiadania swojej firmy i to tych, które ostatnio najbardziej dają mi się w kość.
Jeśli ktoś zagląda na BiznesoweInfo regularnie, to pewnie wie, że jestem wielką zwolenniczką pracy na swoim i uważam, że freelance i posiadanie swojego małego biznesu ma mnóstwo zalet. Założenie swojej firmy było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu – w zawodowym życiu na pewno najlepszą decyzją. Nie zamieniłabym się dzisiaj z nikim i mówię to po pięciu latach bycia wolnym strzelcem i po trzech latach od założenia firmy.
Ale doskonale wiem, że freelance ma także wady. Dla każdego inne – dla jednego wadą będzie to, że musi sam szukać sobie zleceń, sam mobilizować się do pracy, że czasem ma zlecenia, a czasem nie ma. Dla mnie freelance ma zupełnie inne czarne strony.
Zanim jednak zniechęcę Cię do własnej działalności, przeczytaj moje wcześniejsze posty o zaletach pracy w domu – jest ich więcej niż wad 🙂 10 zalet pracy w domu, o których nigdy nie myślałam.
Ciemne strony pracy na swoim
1. Brak widoków na awans
Serio, ostatnio to jest jedna z wad, która do mnie dotarła. Pewnie dlatego, że wielu moich znajomych właśnie ostatnio awansowało – a to ktoś został kierownikiem działu i ma „pod sobą” pracowników, a to przenieśli go na inne stanowisko, na którym więcej zarabia i ma nowe, ciekawe obowiązki. Awans w pracy jest ważny, bo jest sygnałem, że jesteś dobry w tym co robisz, że ktoś docenia Twoją pracę. No i zwykle wiąże się też z jakąś podwyżką albo chociaż premią. Na brak podwyżek narzekać nie będę, bo to ile zarabiam zależy tylko ode mnie, ale fakt, że nie ma nikogo, kto by powiedział mi: jesteś świetna, zasłużyłaś na awans – to trochę smutne. Awans jest tym, czego najbardziej zazdroszczę pracownikom korporacji. I chyba jedyną taką rzeczą.
2. Brak płatnego urlopu
Pisałam kiedyś o tym osobny tekst: freelancer do urlopu musi się przygotować. Są tacy, którzy w ogóle nie jeżdżą na dłuższe urlopy, bo nie mają czasu, a ja staram się zawsze, żeby te 2 tygodnie w trakcie wakacji mieć wolne i gdzieś pojechać. Niestety nikt mi nie zapłaci za czas spędzony na plaży, więc muszę przed wakacjami i po nich pracować znacznie intensywniej, żeby nadrobić ten czas odpoczynku.
Zresztą zdałam sobie ostatnio sprawę z tego, że jako pracownik etatowy miałabym 26 dni płatnego urlopu, a we własnej firmie jakoś trudno mi wygospodarować aż tyle dni poza weekendami, w których kompletnie nie zajmuję się pracą.
3. Trudno się odciąć myślami od pracy
To punkt, który trochę wiąże się z poprzednim. Na urlopie zawsze staram się przez pierwszy tydzień w ogóle nie poruszać tematu pracy, zresetować głowę. Pracujemy z Tomkiem razem we własnej firmie i chociaż często zajmujemy się kompletnie innymi rzeczami (np. on pracuje z politykami przy kampaniach wyborczych), to jednak są takie projekty, którymi zajmujemy się wspólnie – na przykład nasze zarabiające blogi. Ta sytuacja sprawia, że czasem czuję, jakbyśmy byli w pracy przez 18 godzin na dobę – o pracy rozmawiamy przy śniadaniu, podczas spacerów z psem, czasem jakiś pomysł jest do przedyskutowania przy obiedzie, podczas jazdy samochodem. Naprawdę trudno oderwać się od pracy, gdy masz świadomość, że pracujesz dla siebie, a jeszcze trudniej, gdy pracujesz w domu.
4. Duża odpowiedzialność za wszystko co robisz
To chyba jeden z minusów, który wielu ludzi zniechęca do bycia freelancerem i do prowadzenia własnej firmy. Praca na swoim to odpowiedzialność za wszystko, co robisz, a jednocześnie świadomość, że nikt za mnie niczego nie zrobi. Kiedy pracujesz u kogoś możesz powiedzieć, że czegoś nie umiesz, poprosić kolegę, żeby wyjątkowo Cię wyręczył, albo olać temat, jeśli nie jesteś przesadnie obowiązkowy i liczyć na to, że zrobi to ktoś ze współpracowników. We własnej firmie Ty jesteś odpowiedzialny za wszystko. Jak zawalisz temat zlecenia dla klienta, to nie będzie nikogo, kto naprawi sytuację, wszystko pójdzie na Twoje konto. Nie możesz też zwalić winy na nikogo („przepraszam, że tak późno wysyłam projekt, ale nasz grafik nawalił”) – jesteś w końcu jednoosobową firmą. Albo jeszcze gorzej – masz pracowników i jesteś odpowiedzialny nie tylko za to, co Ty robisz, ale też za ich błędy.
Trzeba powiedzieć, że to nie jest praca dla osób, które nie radzą sobie z taką odpowiedzialnością i nie będą mogły przez to spać po nocach. Jeśli wolisz, by ktoś brał odpowiedzialność na siebie, a Tobie tylko wydawał polecenia, to nie powinieneś prowadzić własnej firmy.
5. Brak zespołu, z którym można przegadywać pomysły, wymieniać doświadczenia
Oj jak mi tego brakuje! Do przegadywania pomysłów mam tylko Tomka, czasem próbuję zapytać o zdanie inne osoby, wymienić się pomysłami lub wywołać burzę mózgów wśród znajomych, licząc na to, że ktoś wpadnie na pomysł, na który ja wpaść nie mogę, ale prawda jest taka, że te próby na niewiele się zwykle zdają. Nie dlatego, że nie mam inteligentnych i kreatywnych znajomych, ale to jest trochę tak, że jeśli przy czymś pracujesz, siedzisz w jakiejś branży, to znasz ją najlepiej. Wymiana myśli z innymi osobami, które siedzą w tej samej branży (bo pracują w tej samej firmie co Ty) ma sens, a pytanie o zdanie innych, którzy w tej branży nie siedzą – już nie bardzo. No i jako freelancer nie masz koło siebie innych osób z branży, od których możesz się uczyć. Dobrze chociaż, że są blogi – można dowiedzieć się czegoś ciekawego od innych osób pracujących w podobnej branży chociaż dzięki blogom 🙂
To tyle jeśli chodzi o moje ciemne strony pracy na swoim. Nie jest ich dużo, ale są to bez wątpienia dość poważne wady własnego, małego biznesu, szczególnie pracy w domu. I to wady, które dostrzegam dopiero teraz, po kilku latach takiej pracy.
Ciekawa jestem, czy ktoś z Was myśli podobnie czy może dla Was praca w domu ma zupełnie inne minusy?
Dla mnie taką ciemną stroną jest to, że tylko do pewnego stopnia mogę przewidzieć, ile zarobię. Czekanie na zainteresowanie klienta bywa stresujące, ale za to jak już się pojawi, można spać spokojnie. Nieregularność zarobków, zaglądanie do maila. Od tego zaintereowania zależy być albo nie być. Oczywiście mam stałe zlecenia, ale one starczają na opłaty.
Hej Agnieszko. Bardzo lubię Twojego bloga i jestem zapisana do newslettera. Coraz bardziej przekonuję się do wystartowania na swoje 🙂 I Twoje artykuły mi bardzo w tym pomagają, także takie z ciemnymi stronami. Piszę ten komentarz, żebyś wiedziała, że doceniam Twojego bloga (jako że nie jestem specjalistką ani nie mam doświadczenia, nie mam bardziej merytorycznych komentarzy, ale jestem stałą czytelniczką). Pozdrawiam serdecznie. Olga
A propo tego płatnego urlopu to faktycznie jeden z głównych minusów pracy na swoim, ale prowadząc kilka stron czy blogów można na to spojrzeć inaczej ponieważ nawet jeśli leżymy sobie na plaży czy nawet jak śpimy nasze strony zarabiają emitując reklamy (o ile oczywiście mają odpowiednią dużą oglądalność) ponieważ w tym czasie jak my odpoczywamy, inne osoby zaglądają na nasze strony przynosząc nam dochód 😉
Myślę, że te punkty by wyglądały zupełnie inaczej gdybyś jako freelancerka zarabiała znacznie więcej 🙂 (pkt 2 by nie był już takim dużym minusem). Prędzej czy później dzięki swoim stronom pewnie tak się stanie, a wtedy sama sobie zatrudnisz zespół, z którym będziesz mogła wymieniać się doświadczeniami 😉
Niestety, nie mogę się zgodzić z pkt. nr 1… Uczymy się cały czas i zawsze będzie ktoś lepszy od nas, oraz ktoś, kto chce być tak dobry jak my. Mówią, że problemy to kwestia spojrzenia i tego, co jest w naszej głowie, a tak jest także tutaj – zauważ, że już na wstępie jesteś szefem. Jeśli tylko chcesz, możesz zatrudnić ludzi i dawać im awanse, ale Ciebie nie ma potrzeby awansować, bo już jesteś najwyżej 😉 Co więcej, to właśnie u siebie masz większą szansę na szybką podwyżkę i premię… W obu przypadkach musisz się postarać 😉 Z pkt. nr… Czytaj więcej »