1. Książka jest jak mieszkanie na wynajem
Wyobraź sobie, że dostajesz w spadku mieszkanie. Nie musisz w nim mieszkasz, bo masz inne, wygodniejsze, w dogodnej lokalizacji, no i przyzwyczaiłeś się do niego.
Decydujesz, żeby go nie sprzedawać, tylko wynajmować. Znajdujesz najemców i co miesiąc do Twojej kieszeni na czysto wpada powiedzmy 1000 złotych.
Co by zmienił w Twoim życiu i podejściu do zarabiania pieniędzy taki dodatkowy, regularny dochód? Mógłbyś pozwolić sobie na pracowanie mniej godzin tygodniowo i więcej odpoczynku i czasu z rodziną? A może miałbyś większą skłonność do ustalania wyższych stawek za swoje usługi, bo już nie zależałoby Ci tak bardzo na każdym zleceniu? Nowe zlecenia nie byłyby kwestią przeżycia. Może mógłbyś zrezygnować z tego klienta, który bardzo Cię wkurza albo z tej części pracy, której bardzo nie lubisz? A może nie rezygnowałbyś z niczego, tylko odkładał tego tysiaka na konto oszczędnościowe i budował poduszkę finansową?
Książka „Proste drinki” stała się dla mnie takim właśnie mieszkaniem na wynajem. Tyle że z większym miesięcznym dochodem. Dzięki niej znacznie łatwiej było mi budować poduszkę finansową i znacznie łatwiej odrzucać zlecenia, które mnie nie bardzo interesowały, ale dawniej przyjęłabym je, żeby zarobić. Teraz nie musiałam, bo co miesiąc sprzedawały się kolejne książki i co miesiąc ten dodatkowy dochód się pojawiał.
2. Od książki zaczął się sklep dla domowego barmana
Dzisiaj w sklepie mamy ponad 260 produktów, ale zaczęło się od jednego – właśnie od książki. Skoro już musiałam ją sama sprzedawać i postawiłam w tym celu własny sklep internetowy, to szaleństwem byłoby nie skorzystać z tej okazji i nie zacząć sprzedawać czegoś jeszcze. Bez żadnej wiedzy o tym, jak prowadzi się sklep, na ślepo, zamówiłam 20 czy 30 shakerów, dodałam do oferty sklepu słomki, potem miarki i kilka innych drobiazgów. Sklep zaczął funkcjonować.
Po kilku latach to właśnie sklep jest naszym głównym biznesem. W sklepie mamy najwięcej klientów (przeciętnie 600 zamówień miesięcznie), stąd mamy największe przychody. A wszystko zaczęło się od „Prostych drinków”!
3. Pierwsza książka pokazała mi, że tworzenie własnego produktu nie jest takie trudne
Za pierwszym razem wszystko jest trudne, ale gdy już miałam w ręku pierwsze egzemplarze „Prostych drinków„, gdy już wiedziałam, że produkt podoba się klientom, a emocje związane z początkowym okresem sprzedaży opadły, pomyślałam: hej, udało się! Tworzenie własnego produktu nie jest takie trudne, więc co robimy dalej?
Dalej była książka „Zostań freelancerem”, kurs online „Zacznij zarabiać na pisaniu” i kolejne produkty. Dzięki nim mój domowy biznes nie był już taki sam, jak wcześniej.
4. Freelance zmienił się w skalowalny biznes
Pierwsza książka dała mi swobodę decydowania i odrzucania niektórych zleceń, a po wypuszczeniu na rynek kilku kolejnych produktów zaczęłam czuć, że zlecenia są właściwie tylko dodatkiem. Że to już nie jest tak, że utrzymuję się ze zleceń. Utrzymuję się z produktów, które sprzedaję. Stopniowo przestałam przyjmować nowych klientów, bo i czasu na realizowanie zleceń zaczęło być coraz mniej.
Jednocześnie widziałam, że to jest to, o co mi chodziło. Przestałam zarabiać tylko wtedy, kiedy pracowałam. A to doskwierało mi na początku pracy freelancera, bo nie miałam przecież płatnego urlopu. Żeby wyjechać na wakacje musiałam nie tylko nadrobić zlecenia na zapas, ale też odłożyć pieniądze. Dzięki własnej książce i kolejnym produktom, mogłam zarabiać także na urlopie.
I wreszcie miałam biznes, który się skaluje, w którym nie ma sufitu, związanego z liczbą przepracowanych godzin. Własne produkty zaczęły generować przychody nawet 20-30 tysięcy złotych w ciągu jednego miesiąca, a sam sklep jeszcze większe. Wiem, że nigdy nie mogłabym zarobić tyle, jeśli byłabym tylko freelancerką i sprzedawała jedynie usługi.
Dlatego kiedy mówię, że wydanie własnej książki zmieniło w moim biznesie wszystko, nie ma w tym przesady. Chociaż w 2015 roku, gdy oddawaliśmy do druku „Proste drinki” nie planowałam tych zmian i nie miałam pojęcia, że aż tyle może się dzięki tej książce wydarzyć.
Świetny artykuł, bardzo motywujący 🙂
Podziwiam cię. Trzeba mieć odwagę, żeby tak ruszyć od zera.
Gratuluję odwagi :)) Domyślam się, że decyzja o wydaniu książki na własny koszt wcale nie należała do łatwych (nie miałaś przecież żadnej pewności jak będzie się ona sprzedawać). A mimo wszystko to zrobiłaś. Podziwiam bardzo!
Z tego co widzę, książka ma bardzo oryginalny wygląd (sztywne karty z przepisami). Czy od samego początku ma ona właśnie taką formę?
Bardzo motywujący artykuł. Życzę dalszych sukcesów 😉