Jeśli sprzedajesz albo chcesz sprzedawać w sieci, przeczytaj jak to się stało, że w moim sklepie prawie nie ma zwrotów.
Największym sukcesem mojego małego sklepu internetowego z akcesoriami do drinków, stworzonego przy blogu 2drink.pl jest to, że przez cały rok jego działalności, na 880 złożonych zamówień (czyli średnio 2,4 dziennie) był tylko jeden zwrot. JEDEN. Jedna osoba postanowiła odesłać mi to, co kupiła. Pech chciał, że w zestawie prezentowym, który zamówił ten klient, stłukła się szklanka. Chciałam mu tę szklankę za darmo dosłać, ale stwierdził, że woli odesłać całość. W sumie to był zestaw prezentowy, może nie miał czasu, by czekać na brakujący element?
Pozostali klienci nie zdecydowali się na zwrot. Podobnie jeśli chodzi o moje produkty „biznesowe” – kurs online i książkę „Zostań freelancerem” – nikt nie zażądał zwrotu pieniędzy i nie chciał zrezygnować z zakupu.
Jak to się stało? Myślę, że o tak rewelacyjnym wskaźniku zwrotów zadecydowały 3 czynniki. Jestem samoukiem jeśli chodzi o sklep internetowy i kieruję się tylko intuicją w tym, co robię, ale myślę, że moje przemyślenia mogą pomóc czytelnikom, którzy dopiero zastanawiają się nad założeniem swojego sklepu.
Jak ograniczyć zwroty w sklepie internetowym?
Bądź członkiem swojej grupy docelowej
To uwaga nie tylko do właścicieli sklepów, ale właściwie do wszystkich, prowadzących biznes. I nie tylko moja uwaga – czytałam ją w wielu książkach. Szukając pomysłu na biznes zacznij od wypisania grup, w jakich jesteś. Matka, żona, mieszkanka dużego miasta, lubiąca sport, gotowanie, osoba oszczędna, lubiąca komedie romantyczne, lubiąca gadżety elektroniczne itd. Można wymieniać bez końca.
Jeśli sam należysz do grupy docelowej, której chcesz coś sprzedać (albo do której piszesz blog), to w naturalny sposób będziesz bardziej wiarygodnym sprzedawcą i będziesz lepiej wiedział, czego ta grupa docelowa potrzebuje. Tak też jest z własnym sklepem. Ponieważ zakładając mój sklepik wiedziałam, czego poszukuje grupa docelowa miłośników drinków, amatorów, przygotowujących drinki w domu (bo sama jestem z tej grupy), to wiedziałam, jaki towar dla nich sprowadzić.
Sprzedawaj tylko produkty, z których naprawdę sam byś korzystał
W moim sklepie tak podchodzę do wyboru towaru. Kupuję towar, z którego sama bym korzystała. Shakery, które sprzedaję, stoją też w mojej kuchni, podobnie jak miarki i inne akcesoria. Książka, którą napisałam (właściwie obydwie) to książki, które sama chciałabym przeczytać. Mam wrażenie, że w ten sposób jesteś bardziej wiarygodny jako sprzedawca. Wierzysz w te produkty, bo sam z nich korzystasz.
Nie koloryzuj opisu
Dobry opis, piękne zdjęcia to podstawa handlu w internecie. Moje zdjęcia nie są szczytem zdolności fotograficznych, ale za to przedstawiają produkt taki, jaki on jest naprawdę. Opisy nie są pokoloryzowane, nie twierdzę, że coś sprawdzi się przez lata, jeśli wiem, że tak nie jest. Przedstawiam swój towar taki, jaki on jest naprawdę. I to minimalizuje niezadowolenie klientów po zakupie – bo dostają dokładnie to, czego się spodziewali i to, co widzieli na zdjęciu.
To dużo czy mało? Moim zdaniem niewiele. Mając świadomość, że masz w sklepie dobre produkty, że nie są „takie sobie”, „średnie”, „nie najgorsze”, tylko po prostu dobre, możesz spać spokojnie i nie martwić się zwrotami. Podobnie jeśli nie oszukujesz klientów, obiecując im złote góry, a przysyłając produkt średniej jakości.
Nikt przecież nie lubi, jak się go oszukuje, nabiera, zataja wady produktu, prawda?
Prawda! 🙂
Święte słowa, gdyby każdy sprzedawca tak podchodził do tematu, a nie że sklep to tylko biznes, na którym trzeba jak najwięcej zarobić, to nie trzeba by się bać, że się trafi na kogoś kto nas może oszukać.
Ze swojej strony dodałbym jeszcze jeden punkt:
– Traktuj klienta tak, żeby chciał do Ciebie wrócić, a nie jak „jednorazową przygodę”.
Masz bardzo fajne podejście. Taki wniosek nasuwa mi się już od dawna.
Bardzo zgrabnie to opisałaś Agnieszka! U nas jest podobnie – do tej pory trafił mi się 1 zwrot, na samym początku działalności. Od tamtej pory wszystko przebiega wyśmienicie 🙂
Ciekawy wpis, myślę, że kiedy z zapałem podchodzi się do swoich zajęć, to efekty takich działań są bardziej pozytywne i wówczas rzadziej zdarzają się wtopy.
Z tą wiarą w produkt to chyba trochę na wyrost 😉 O ile prowadzisz mały sklep z bardzo niszowymi produktami dla konkretnej grupy odbiorców – zgadzam się w pełni. Ale szczerze mówiąc ciężko mi wyobrazić sobie sklep z 1000-10000 produktów i „wiarą” w nie wszystkie 😉
Ja nawet nie dążę jakoś specjalnie, by sklep stał się DUŻY. Lubię to, że mam kontakt z Klientami, że mogę ich sama obsłużyć i dopieścić oraz, że kojarzę ich (niektórych) po nazwisku. Wszyscy piszą o skalowalności biznesu, ale ja nie wyobrażam sobie momentu, kiedy moja sprzedaż miałaby stać się „taśmowa” :O