Dokładnie 7 lat temu dostałam pierwsze zlecenie, poprzez nieistniejący już dziś portal zlecenia.przez.net. Pisałam proste teksty za absolutnie porażającą stawkę – 80 groszy za 1000 znaków. Tak, dobrze widzisz, 80 groszy. Na szczęście tylko 10 tekstów, bo szybko zorientowałam się, że z tą stawką jest coś nie tak i od kolejnego zleceniodawcy wzięłam już (szaleństwo!) 1 zł za 1000 znaków.
W czasie tych 7 lat zwiększyłam swoją stawkę 100 razy. Jak znaleźć klientów, gotowych zapłacić 100 zł za 1000 znaków i więcej (bo pewnie są dziennikarze i copywriterzy, którzy zarabiają znacznie więcej)? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, może coś z tego, co tu napiszę, zainspiruje Cię do działania i myślenia w inny sposób niż dotychczas.
Jak znaleźć lepiej płatne zlecenia?
Rada 1: Bądź w czymś dobry. Naprawdę dobry.
Specjalizacja to dobra droga do tego, żeby zarabiać więcej. Oczywiście na początku, kiedy jeszcze nie wiesz, co lubisz i w czym jesteś dobry, bierz zlecenia z różnych dziedzin, sprawdzaj się w różnych tematach. Ale z czasem warto dążyć do tego, żeby w czymś być najlepszym, lepszym niż inni. Jeśli chodzi o pisanie tekstów – to może być jakaś branża, którą lubisz, tematyka, o której wiesz więcej bez specjalnego sięgania do źródeł. Klient chętniej zapłaci więcej specjaliście niż komuś, kto takiej specjalizacji nie ma.
Rada 2: Pracuj nad wyrobieniem sobie marki.
Czasem klient będzie gotów zapłacić znacznie więcej, żebyś to właśnie Ty zrobił coś dla niego. Czasem zapłaci więcej po to, żeby móc pochwalić się, że to Ty dla niego pracowałeś. Nie wierzysz? Wyobraź sobie, że jesteś właścicielem dużej firmy i na obchody 10-lecia firmy organizujesz imprezę. Chcesz zaprosić piosenkarkę, która da koncert w czasie imprezy. To naturalne, że jeśli zatrudnisz świetnie śpiewającą, ale nieznaną szerokiej publiczności dziewczynę, zapłacisz mniej niż jeśli zatrudnisz gwiazdę, której przeboje grają w każdym radiu. Co oczywiście nie musi mieć związku z tym, czy ta wypromowana gwiazda dobrze śpiewa czy nie – może śpiewać gorzej, ale ma markę. I za tę markę ludzie gotowi są zapłacić więcej, także po to, żeby móc pochwalić się, że na jubileuszu firmy XYZ śpiewała znana gwiazda.
We wszystkich usługach działają podobne mechanizmy. Znana z telewizji instruktorka fitness weźmie więcej niż nieznana, nawet jeśli mają te same umiejętności. Znany w branży copywriter czy dziennikarz też startuje z zupełnie innej pozycji negocjacyjnej niż ten, o którym nikt nie słyszał.
Do wyrobienia marki dobrze nadają się blogi, ale często obserwuję (zwłaszcza w mojej branży), że nie do końca wiemy, o czym takie blogi pisać. Copywriterzy piszą blogi o copywritingu. Niby fajnie, bo pokazujesz, że znasz się na pisaniu. Tylko postaw się w skórze klienta. Powiedzmy, że chcę zatrudnić kogoś do napisania tekstów o prowadzeniu własnej firmy. Będę szukać autora takich tekstów wśród blogerów, ale nie wśród tych, którzy piszą o pisaniu, a wśród tych, którzy znają się na tematyce prowadzenia firmy i o tym napisali na swoich blogach wiele tekstów.
Rada 3: Nie bój się dawać wysokich stawek.
Powiem więcej: nie bój się dawać za wysokich stawek, takich, jakich sam byś nie zapłacił. To trudne, ale czasem warto popytać inne osoby ze swojej branży jak wyceniają jakieś zlecenia. Ja sama tak robię, dzięki mailowej rozmowie z jedną znajomą copywriterką wyceniłam jedno ze zleceń o jakieś 30% więcej, niż początkowo chciałam. I wiecie co? Klient nawet nie negocjował. Bałabym się zaproponować wysoką stawkę, gdyby nie to, że znajoma otworzyła mi oczy.
Gdzie znaleźć klientów, którzy dobrze płacą?
Mówiąc „dobrze płacą” mam na myśli: płacą tyle, ile warte jest to, co im dostarczasz. Jeśli zlecenie zajmuje dużo czasu, wymaga dużego doświadczenia, wiedzy i umiejętności, których nie ma wielu konkurentów w Twojej branży, to naturalne, że jest warte więcej niż to, co może zrobić każdy.
Opowiem Ci, jak ja znalazłam moich najlepszych klientów:
- dzięki temu blogowi – piszę tu o tematach, o których wiem naprawdę dużo, więc potencjalny klient, szukający copywritera do pisania tekstów o własnym biznesie, zarabianiu na blogach, pracy w domu nie ma wątpliwości, że zleca zadanie właściwej osobie. Klienci, przychodzący z bloga nigdy też nie wymagają ode mnie portfolio – widzą, jakie teksty piszę, mogą przeczytać wiele z nich.
- dzięki LinkedIn – to zaskakujące nawet dla mnie, ale tam naprawdę warto mieć konto i starać się obserwować, co się dzieje, nawiązywać kontakty z ludźmi ze swojej branży.
- dzięki grupom facebookowym – szukaj tych grup, które dotyczą Twojej branży, obserwuj też te, w których pojawiają się ogłoszenia. Jeden z moich najlepszych klientów zamieścił ogłoszenie w grupie, a ja w odpowiedzi na nie napisałam, że mam namiary z grupy, że prowadzę blog o pokrewnej tematyce itd. Obyło się bez wysyłania CV, choć było wymagane w ogłoszeniu i oczywiście dostałam zlecenie.
- dzięki CV, które wysłałam do wielu łódzkich agencji. Nie namawiam Cię do wysyłania spamu, ale przejrzenie stron agencji z Twojego miasta może być strzałem w dziesiątkę, bo wiele z nich ma na stałe wpisany na stronie mail do rekrutacji i zbierają CV na zapas, na wszelki wypadek.
- dzięki poleceniu – agencja, z którą współpracowałam bardzo okazjonalnie, poleciła mnie klientowi, który zatrudnił mnie na wiele miesięcy za całkiem dobre pieniądze.
A jak zdobywają klientów inni?
Zapytałam ostatnio o to na Facebooku. Okazuje się, że historie są naprawdę różne, a zlecenia można zdobywać na wiele kreatywnych sposobów. Przytoczę kilka najciekawszych:
Polecenia, blog, bezpłatny staż, wysyłanie CV – widzisz, jak dużo jest możliwości, by pozyskać dobrych klientów?
Ciekawa jestem, jak Ty odpowiedziałbyś na to pytanie: skąd przyszedł do Ciebie najlepszy klient? Napisz koniecznie w komentarzu!
Przez portal useme.eu, pisząc najpierw za darmo na portal mamopracuj.pl (to były moje początki copywritingu) i po kilku latach już na zlecenie. Raz też przez blog i grupę na Facebooku 🙂
Przez portal useme.eu, pisząc najpierw za darmo na portal mamopracuj.pl (to były moje początki copywritingu) i po kilku latach już na zlecenie. Raz też przez blog i grupę na Facebooku 🙂
1) Najlepszy klient to nie zawsze najlepsze / najwyższe stawki.
2) W moim przypadku to jednak blog jest najlepszą metodą przekonania klienta do siebie.
1) Najlepszy klient to nie zawsze najlepsze / najwyższe stawki.
2) W moim przypadku to jednak blog jest najlepszą metodą przekonania klienta do siebie.
Wyrabianie marki jest bardzo ważne. Trzeba powoli i konsekwentnie wspinać się po drabinie stawek. Moi najlepsi klienci to jednak z polecenia, ale z zupełnie innej branży niż mój hobbystyczny blog 🙂
Wyrabianie marki jest bardzo ważne. Trzeba powoli i konsekwentnie wspinać się po drabinie stawek. Moi najlepsi klienci to jednak z polecenia, ale z zupełnie innej branży niż mój hobbystyczny blog 🙂
Przyznaję, że stawki typu 1 zł za 1000 znaków mnie oburzają! 🙂 Jak można dostarczyć jakościowy tekst w takiej cenie… 🙂 Pracuję jako freelancer od roku. Pisanie to tylko jedna z moich specjalizacji ale od początku starałam się nie schodzić po niżej konkretnego pułapu… Bo to zwyczajnie psuje rynek, klientów i samych freelancerów. Dlatego też jestem zdania, żeby nie bać się wyceniać swojej pracy uczciwie. Mnie zdarzyło się z klienta zrezygnować, bo zwyczajnie cena vs czas jaki musiałam poświęcić przestawały mi się kalkulować.
Przyznaję, że stawki typu 1 zł za 1000 znaków mnie oburzają! 🙂 Jak można dostarczyć jakościowy tekst w takiej cenie… 🙂 Pracuję jako freelancer od roku. Pisanie to tylko jedna z moich specjalizacji ale od początku starałam się nie schodzić po niżej konkretnego pułapu… Bo to zwyczajnie psuje rynek, klientów i samych freelancerów. Dlatego też jestem zdania, żeby nie bać się wyceniać swojej pracy uczciwie. Mnie zdarzyło się z klienta zrezygnować, bo zwyczajnie cena vs czas jaki musiałam poświęcić przestawały mi się kalkulować.
LinkedIna jeszcze nie ogarniam (mam tam profil, ale na tym koniec), ale Facebook to naprawdę kopalnia zleceń. Trzeba tylko pokazać światu, co się robi, a reszta już sama się powoli kręci.
Do podwyższania stawek zmobilizowało mnie zarejestrowanie działalności. Dopóki pracowałam na umowach o dzieło, miałam poczucie, że to ja jestem zatrudniana i w jakiś sposób muszę się podporządkować. Teraz stery są po mojej stronie 😉 Niby robię to samo, ale czuję się pewniej.
LinkedIna jeszcze nie ogarniam (mam tam profil, ale na tym koniec), ale Facebook to naprawdę kopalnia zleceń. Trzeba tylko pokazać światu, co się robi, a reszta już sama się powoli kręci.
Do podwyższania stawek zmobilizowało mnie zarejestrowanie działalności. Dopóki pracowałam na umowach o dzieło, miałam poczucie, że to ja jestem zatrudniana i w jakiś sposób muszę się podporządkować. Teraz stery są po mojej stronie 😉 Niby robię to samo, ale czuję się pewniej.