Kolejny raz będzie bardzo osobiście i o własnych doświadczeniach. I kolejny raz muszę wspomnieć, że to, co działa u mnie, może nie zadziałać u Ciebie.
W mojej firmie zajmujemy się już najróżniejszymi zadaniami (ja i Tomek, bo pracujemy we dwójkę):
- piszemy teksty
- poprawiamy teksty klientów
- udzielamy konsultacji
- prowadzimy blogi i zarabiamy na nich
- prowadzimy sklep internetowy
- wydaliśmy i sprzedajemy książkę
W najbliższych miesiącach planujemy kolejne działania – moja druga książka jest już w dużej mierze gotowa. Wspominam o niej tutaj po raz pierwszy – będzie to coś, co powinno zainteresować freelancerów oraz tych, którzy jeszcze nie pracują na swoim, ale marzą o tym, by zacząć pracować zdalnie. Książka będzie dostępna (mam nadzieję) wiosną, ale dokładna data premiery nie jest jeszcze ustalona. W każdym razie – jeśli nie chcesz przegapić mojej książki, koniecznie zapisz się na newsletter blogowy.
Jak finansuję mój biznes
Niektóre z działań, jakie wymieniłam wyżej nie wymagały nakładów finansowych (udzielanie konsultacji i pisanie tekstów), a inne już tak. Na wydanie książki potrzebowałam jakieś 8 tysięcy + VAT, na towar do sklepu kolejne kilka tysięcy. Czy to dużo, czy mało? Większość Polaków nie ma takich oszczędności, które mogliby zainwestować w swój biznes, więc moim zdaniem dużo.
Pytanie o to skąd wziąć pieniądze na otwarcie działalności pojawia się w mailach od czytelników bardzo często. Często też widzę je na różnych grupach facebookowych. Mój sposób na finansowanie biznesu nie jest z pewnością popularny, ale jest bezpieczny. Tylko że to sposób dla cierpliwych 🙂
Mój sposób na finansowanie biznesu to metoda domina. Kolejne projekty, kolejne pomysły na rozwój firmy, kolejne cegiełki, na których będę zarabiać to kolejne klocki domina, ustawione w rzędzie, jeden za drugim. Ja zaczynam zarabiać od tego, co kosztuje najmniej – czyli od prostych usług. Na tym przez długi czas polegała moja działalność – świadczyłam usługi pisania tekstów. Z czasem mogłam trochę odłożyć i zainwestować w pierwszy blog. Inwestycje nie są duże, bo to domena i serwer, ale coś tam jednak trzeba było zapłacić.
Z czasem, jak blog zaczął przynosić pierwsze pieniądze, zainwestowałam w jego rozwój – kolejny klocek domina to takie drobiazgi jak logo bloga, lepszy aparat (bo był to blog kulinarny), akcesoria do dekoracji zdjęć, lampy do oświetlenia. Zarabiałam na moim blogu różnymi sposobami, między innymi dzięki Google AdSense, który może nie pozwala zarabiać kokosów, ale za to przynosi regularny, comiesięczny zysk.
Zarobki z bloga pozwoliły sfinansować kolejny klocek domina – książkę. A książka bardzo szybko zarobiła na towar do sklepu internetowego, który z kolei zarobił na dodruk książki. Sprzedając dodruk zarobiłam już na wcielenie w życie kolejnego projektu, czyli książki o pracy w domu, a z czasem mam nadzieję poszerzyć ofertę o inne produkty edukacyjne.
Oczywiście nie jest tak, że wszystkie zarobione pieniądze inwestuję w biznes, choć może i tak byłoby najlepiej. Część oczywiście przeznaczam na swoje przyjemności, na poprawę jakości życia, ale staram się trzymać tej metody domina – żeby każdy projekt, który wypali i zarobi pieniądze dla naszej firmy, pomógł sfinansować kolejny duży projekt. W ten sposób nie musiałam brać żadnych kredytów, dotacji, nie muszę nikomu tłumaczyć się z wydatków i martwić, czy będę miała na zapłacenie kolejnej raty, a mój biznes finansuje się sam.
Nie jest tak, że uważam dotacje za coś złego – jeśli jest taka możliwość, żeby dotację wziąć, to czemu nie. Ale gdy dotacji nie ma, nie wszystko stracone, można szukać innych sposobów na finansowanie swojego małego biznesu. Podkreślam „małego” bo raczej trudno sobie wyobrazić, żebyśmy mieli w ten sposób zarobić na otwarcie hotelu czy restauracji. Ale niewielka kawiarenka… to już co innego 🙂
Ciekawa jestem jak to jest u Was z finansowaniem biznesu. Bierzecie kredyty, dotacje, pożyczacie czy finansujecie kolejne pomysły własnymi środkami?
Przedsprzedaż! Nie ukrywam, że temat interesuje mnie już od jakiegoś czasu. Popularne i ostatnio promowane na wielu stronach www, jako zdobywanie funduszy stało się, korzystanie z… przedsprzedaży. I, to jest moim zdaniem chyba jedna z najlepszych form, zarabiania i spełniania marzeń.
Na jednej ze stron wyczytałam nawet, że warto się tego nauczyć na dłużej, żeby mieć w sobie naturalną tendencję do robienia obrotów własnej firmy lub start up.
Tworzymy produkt, mamy jego prototyp, ogłaszamy światu, zbieramy zamówienia i zadatki, albo całą kwotę, mamy możliwość realizacji marzenia, zakup większej ilości.
Działam w bardzo podobny sposób – aktualnie w przygotowaniu mam produkty, które raczej wymagały nakładu czasu, a nie pieniędzy. Z ich sprzedaży mam nadzieje sfinansować inny projekt, a potem jeszcze inny. I tak to się będzie kręcić 🙂
Myślałem nad crowdfundingiem, albo jakiś landing page ala crowdfunding i w ten sposób zbierać pieniądze od potencjalnych klientów przed stworzeniem produktu.
Myślę, że strategia domina to najbardziej zrównoważone podejście do biznesu. Sprawdzasz co się udaje, a co nie, i pozwalasz sobie rosnąć systematycznie 🙂
Dla mnie inwestycją stała się w którymś momencie działalność gospodarcza. Trochę zainwestowałam w blogi, a dziś, gdy mam z nich zyski, inwestuję w teksty z zewnątrz, by trochę urozmaicić treści (lub gdy jestem zbyt zajęta, by o nie należycie zadbać). Również nie korzystałam z dotacji, pracowałam na początku bez DG, a zarobki zainwestowałam w domeny i kurs językowy, dziś już mam swój biznes.
Ha, ha! Nie wiedziałam, że sposób finansowania mojego malutkiego biznesu ma jakąś nazwę. Podstępuję dokładnie tak jak Ty. Jedna rzecz zarabia na kolejną inwestycję. Nie są to wielkie kwoty i duże inwestycje, ale jak tak sobie popatrzę wstecz, to i tak jestem z siebie dumna. I ciągle rodzą się pomysły na kolejne inwestycje i sposoby na zdobycie pieniędzy na nie.
Agnieszka czekamy na książke, swoja droga wydaje sie ze jestesmy pare kroków w tyl za Europą w tej dziedzinie, tam np downshifting to juz zjawisko dosc powszechnie opisane, pamietam jak wpadla mi w rece ksiazka Simone Perrotiego Adesso Basta ( juz dość).. o rzuceniu korporacji i rozpoczeciu pracy na swoim w wolniejszym tempie, zdaje sie ze on teraz w Italii jest guru … ale wracajac do Pl realiow nie wiem czy to planujesz ale moze mozna dotkanac tez tego watku tj zalet zwiaznych z mozliwosci zmiany miejsca zamieszkania/spokojniejszego zycia/ bycia panem sam sobie… przy tym mysle ze twoim wielkim atutem… Czytaj więcej »
Ja zaczynałem tworzenie mojego biznesu właśnie od małego kredytu choć z perspektywy czasu uważam że jednak nie było to zbyt dobre posunięcie. Może gdyby cel kredytu został przeze mnie bardziej przemyślany, no ale niestety tak nie było i te wydane środki niestety do mnie nie wróciły. Z dzisiejszym doświadczeniem, wiem że teraz lepiej wydałbym te pożyczone pieniądze.. Jeśli więc zaczynamy tworzenie własnego biznesu lepiej nie zaczynać od długów, tym bardziej jeśli wiążemy też nasz biznes z internetem, który jest jedną z nie licznych branż, która do ruszenia z miejsca nie wymaga jakichś specjalnie dużych środków i nakładów. Idealnie zresztą pokazuje… Czytaj więcej »
Prowadziłem przez pewien czas stacjonarną firmę sprzedażową. Niestety koszty w porównaniu do pracy w Internecie okazały się zbyt wysokie. Na szczęście finansowałem biznes z własnych oszczędności, więc nie musiałem oddawać żadnych pieniędzy bankom. Utopił bym jeszcze więcej środków w tym pomyśle. Moim sposobem na zebranie oszczędności było ograniczenie wydatków i cięższa praca owocująca większą ilością gotówki.
Chyba najlepiej zacząć z własnych oszczędności, wtedy mamy gwarancję że w razie czego nie skończymy z kredytem na głowie 🙁
Jak student zacząłem również od bloga – co z tego będzie ? zobaczymy
Bardzo Ciekawy wpis 🙂