Jedno z moich postanowień na 2015 rok – przeczytać więcej książek niż rok temu. Oto lista książek w trakcie aktualizacji.
Tak dokładnie o swoich planach czytelniczych pisałam w podsumowaniu 2014 roku i planach na 2015. Wymyśliłam sobie, że będę czytać więcej książek, które rozwijają, a nie tylko skandynawskie kryminały dla rozrywki 🙂 Już dzisiaj (a jest kwiecień) mogę powiedzieć, że to mi się udało, ale mam jeszcze jedno ciche marzenie – przeczytać 52 książki przez cały rok, czyli średnio jedną tygodniowo.
[wp_ad_camp_1]
Systematycznie będę uzupełniać tę listę, a do każdej przeczytanej pozycji dodaję kilka słów komentarza. Dla siebie – żeby nie zapomnieć o czym była książka i czy warto po nią sięgnąć. Ale też dla czytelników – może znajdziesz coś dla siebie wśród przeczytanych przeze mnie pozycji.
Lista przeczytanych książek w 2015 roku:
1. Beata Pawlikowska „Moja dieta cud”
Jedna z tych książek, które otworzyły mi oczy na to, co naprawdę jemy i zmieniły moje podejście do żywienia. I sprawiły, że przez 3 miesiące nie kupiłam ani jednego bochenka chleba i ani plasterka wędliny, wszystko robiłam sama. Chleba nadal nie kupuję, do wędliny wrócę jak będę znowu mieć więcej czasu na gotowanie.
2. Isabel Allende „Dom duchów”
Jaka to jest świetna książka! I jak wciąga! Pasjonująca opowieść rodzinna, o kilku pokoleniach rodziny Truebów, żyjących na początku XX wieku. Uwielbiam taki klimat.
3. Patryk Świątek, Bartłomiej Szaro „Paragon z podróży. Poradnik taniego podróżowania”
Książka, którą polecam każdemu, kto lubi podróżować. Nie tylko autostopem, nie tylko pod namiot. W książce dwóch młodych podróżników jest też sporo niesamowitych opowieści, na przykład o plantacjach marihuany i gościnnych Gruzinach. Wciąga, bawi i inspiruje.
[wp_ad_camp_2]
4. Robert Goddard „Bez śladu”
Przyjemny, wciągający kryminał o Angielce, która zaginęła na Rodos i emerycie Harrym, który postanowił dowiedzieć się, co się z nią stało. Musi pogrzebać w przeszłości i to w przeszłości, która dotyczy jego bliskich znajomych i okazuje się dość mroczna – lubię takie klimaty.
5. M. Wałkuski „Wałkowanie Ameryki”
Wcześniej czytałam książkę Marcina Wrony „Wrony w Ameryce” i ta zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. U Wałkuskiego Ameryka też jest ciekawa, ale bardziej liczbowo i statystycznie przedstawiona, Wrona raczej snuje historie i opowiada zdarzenia z własnego życia. Ale i tak warto przeczytać.
6. Edna O’Brien „Dziewczyna o zielonych oczach”
To pierwsza słabsza książka, którą przeczytałam w tym roku. Nie żeby nie była ciekawa, bo o miłości dziewczyny z prowincji do starszego faceta, ale jakaś taka nieprzekonująca była ta miłość, ta dziewczyna i w ogóle cała ta powieść.
7. Robert Goddard „Co kryje mrok”
Znowu spotykamy się z Harrym z „Bez śladu” i okazuje się, że on też ma tajemnice rodzinne, o których nie wiedział. A raczej jego syn ma tajemnice. O synu też nie wiedział. Nie tak ciekawa jak poprzednia powieść Goddarda, ale do zjedzenia.
Nigdy więcej. Nigdy nie miałam serca do arcydzieł literatury światowej, a przy „Lolicie” unudziłam się jak mops.
9. R. Kiyosaki „Bogaty ojciec, biedny ojciec”
Tej pozycji nie trzeba rekomendować nikomu, kto interesuje się biznesem, finansami, kto chce być niezależny finansowo. Zresztą nawet nie tylko zainteresowani biznesem mogą tę książkę przeczytać, bo Kiyosaki pisze lekko i ciekawie.
10. Zygmunt Miłoszewski „Domofon”
Zaczęłam ten horror i przepadłam, nie mogłam się oderwać i nie mogłam się doczekać, aż wrócę do domu ze spotkania ze znajomymi, żeby dowiedzieć się, co u diabła dzieje się w tym bloku, co zabiło gościa w windzie i co zamierza zabić całą resztę. Poza tym, że książka bardzo wciąga to bohaterowie są jacyś tacy… żywi. Przekonujący. Świetna książka, naprawdę.
11. Z. Miłoszewski „Uwikłanie”
Książka nie przypomina w niczym filmowej wersji, którą widziałam wcześniej. I dobrze, bo dzięki temu czytając nie pamiętałam zakończenia.
12. Z. Miłoszewski „Ziarno prawdy”
Z całej serii ta część wciągnęła mnie najmniej. Może ze względu na wątki okołopolityczne… Ale Teodor Szacki jest świetnym bohaterem, takim, którego można polubić, za którym można zatęsknić.
13. Jakub B. Bączek „Zarobić milion idąc pod prąd”
Gdybym miała powiedzieć jaką książkę warto polecić początkującemu przedsiębiorcy, bez chwili wahania kazałabym mu przeczytać książkę Bączka. Jest rewelacyjna! Gość jest tylko rok czy dwa starszy ode mnie, a zarobił już tyle, że jest rentierem. Co ciekawe – nie na wielkich biznesach, ale na konsekwentnym budowaniu wielu małych firm (no, może nie wszystkie są teraz małe), czerpaniu dochodów z wielu źródeł. Myślę, że są tacy, co do książki Bączka podejdą sceptycznie i powiedzą, że facet ściemnia, że tego się nie da zrobić, ale ja mu wierzę i wierzę, że można powtórzyć jego sukces.
Ostatnia i moim zdaniem najlepsza z trzech części serii o Teodorze Szackim. Szkoda, że ostatnia, czytałabym dalej! W tej książce jest wszystko – wciągająca historia, znakomicie stworzony bohater i jeszcze ważny temat przemocy domowej. Nie dziwię się, że to taki hit.
15. Leszek Czarnecki „Biznes po prostu”
To też książka dla początkującego przedsiębiorcy, ale napisana zupełnie inaczej niż książka Bączka. Bez tego młodzieńczego entuzjazmu, a z perspektywy osoby, która założyła bank. Dla mnie szczególnie ciekawe są historie zamykające książkę, o 20 inspirujących postaciach polskiego biznesu.
16. Michał Sadowski „Rewolucja social media”
To jedna ze słabszych pozycji, jakie czytałam w tym roku. Gdyby nie przytaczane historie wykorzystania mediów społecznościowych w kampaniach marek z całego świata, nie znalazłabym w niej niczego interesującego. Mam wrażenie, że większość rozdziałów można podsumować jednym zdaniem: „Warto monitorować działania w social media”.
17. Helene Tursten „Śmierć przychodzi nocą”
Ciekawa historia, o morderstwie pielęgniarki, z demonami przeszłości w tle, ale jakoś tak… bez polotu napisana. Dialogi trochę drętwe (może to wina tłumaczenia), książka wciągnęła mnie właściwie dopiero pod koniec.
Listę przeczytanych książek będę na bieżąco aktualizować. Jak widać na razie udaje mi się utrzymać średnią 4 książek na miesiąc, więc nie jest najgorzej 🙂
Wiem, że jest wśród czytelników sporo blogerów, więc zachęcam Was do tworzenia własnych list przeczytanych książek na blogach. Nawet jeśli nie zacząłeś/nie zaczęłaś czytać od stycznia – nic straconego, możesz zacząć od maja 🙂 Podzielcie się listą ulubionych tytułów na swoich blogach, a linkiem w komentarzu.
A może czytaliście którąś z wymienionych pozycji i macie inne zdanie na jej temat? Chętnie podyskutuję 🙂
Hej Agnieszko, to niesamowite ale ja właśnie kończę artykuł o swojej liście książek w 2015 roku. Jak będzie gotowy to się pdozielę oczywiście 🙂
Allende!! Boska książka 🙂 Polecam też ekranizację, bo (głównie przez obsadę) równie niesamowita 🙂
R. Kiyosaki „Bogaty ojciec, biedny ojciec” – muszę ją kiedyś przeczytać! Ja polecam Eric Emmanuel Schmitt „OSKAR I PANI RÓŻA” 🙂
Co mogę powiedzieć. Obecnie wałkuję amerykę – gdzieś mi wpadł ebook. Z reszty – Bogatego ojca czytałem już dawno, więc z czystym sumieniem polecam, historia Czarneckiego też była dla mnie pozytywną lekcją – miło się go czyta i czekam na kolejną książkę. Tobie rzucam jeszcze jeden naprawdę fajny tytuł: Jednominutowy milioner – wspominałem o nim u siebie, dobra książka ale cholernie trudno ją dostać. A za Ciebie – trzymam kciuki.
fajny pomysł, chyba też zrobię sobie taką listę! mam ten sam cel- czytać więcej i częściej, bo bywało u mnie z tym różnie! pozdrawiam 🙂
Przy zalozeniu ze czyta sie ksiazki ktore sa latwe do ogarniecia to ok. Mi jedna ksiazka zajmuje czasami pol roku, gdyz np Thinking in Java ciezko jest przeczytac tak po prostu. Ksiazki techniczne za to bardzo rozwijaja
Ja też nałogowo czytam książki i to zazwyczaj kilka na raz, obecnie mam chyba 5 rozpoczętych, a od początku roku przeczytałam podobną ilość – może kiedyś zrobię podobne zestawienie. Uwielbiam książki Beaty Pawlikowskiej – zarówno te o zdrowym żywieniu jak i te o podejściu do życia, ciężko mi jednak realizować jej zalecenia- fajnie, że Tobie się udaje 🙂
„Bez śladu” czytałem, i muszę powiedzieć – Bardzo dobre już dawno żaden kryminał mnie tak nie wciągnął.
Moja lista książek byłaby pewnie podobna, jeśli chodzi o długość 🙂 Jeśli chodzi o dobór tytułów to różni się bardzo. Podziwiam, że przeczytałaś „Lolitę”, bo ja kiedyś się przymierzałem, ale po kilku stronach zrezygnowałem.
jest 1.10, a ja przeczytałam tylko dwie książki. jakoś tak strasznie głupio mi się zrobiło i zdałam sobie sprawę, że zawaliłam. internet mnie znowu pochłoną w tym roku, a obiecałam sobie, że tak nie będzie.