Praca w domu, a konkretnie freelancing, ma tę ogromną zaletę, że nie mamy jednego szefa, a wielu klientów. Nie każdy potrafi pracować bez takiego „bata” nad głową, ale dla mnie brak szefa jest największą zaletą pracy w domu.
Owszem, posiadanie szefa motywuje – nawet jeśli danego dnia nie chce mi się pracować dla siebie, to nie mam wyjścia – muszę wstać i pójść do pracy, bo mam szefa, który może mnie zwolnić za nieobecności lub spóźnienia. Znam osoby, które bez szefa pracować nie potrafią. Ale dla mnie brak przełożonego ma mnóstwo zalet.
1. Pracuję kiedy chcę
Są takie zawody, które naprawdę nie wymagają od pracownika przychodzenia do pracy punktualnie. Jasne, że jeśli pracujesz w sklepie, który otwarty jest od 8 i Ty jesteś odpowiedzialny za jego otwarcie rano – musisz być punktualnie. Ale jeśli w pracy przerzucasz papierki, zajmujesz się księgowością, robisz projekty graficzne i Twoje stanowisko jest samodzielne (tzn. Twoja nieobecność nie zakłóca pracy komuś innemu), to co za różnica, czy przyjdziesz o 8 czy o 9? Dlaczego w tak wielu miejscach pracy ciągle ustalone są sztywne godziny pracy od-do, bez żadnych widełek? Zdarzyło mi się pracować w miejscu, w którym codziennie trzeba było podpisywać listę tuż po wejściu do firmy, chociaż swoje zadania mogłam wykonywać o każdej porze.
Pomijam już fakt, że ustalenie ruchomych godzin pracy to mniejszy stres dla pracownika (bo stojąc rano w korku nie martwi się, że się spóźni). Pracując na własny rachunek, dla siebie, nie masz wyznaczonych żadnych godzin pracy i żaden szef lub jego posłaniec z listą obecności nie będzie Cię rozliczał z tego, że dzisiaj zacząłeś o 9, a nie o 8.30.
2. Pracuję jak długo chcę
Może to się kiedyś na mnie zemści, ale napiszę wprost – moim zdaniem osoby, których praca wymaga siedzenia przy komputerze nie powinny pracować dziennie więcej niż 6-7 godzin. Praca po 8 godzin wcale nie jest efektywna, idę o zakład, że pracownik, który siedzi 8 godzin, zrobiłby to samo w 6, a jeszcze wyszedłby z biura szczęśliwy, bo ma przed sobą cały dzień. Dlatego jeśli kiedyś zatrudnię pracowników, to raczej nie na 8 godzin dziennie.
Pracując w domu i nie mając szefa, który ustala zasady i godziny pracy, możesz zdecydować o tym, przez ile godzin Twoja praca jest naprawdę efektywna. Moja jest efektywna maksymalnie przez 6, więc nie planuję nigdy dłuższego dnia pracy, a jeśli już, to z długą, kilkugodzinną przerwą pomiędzy jedną a drugą sesją pracującą.
3. Nie muszę spełniać poleceń ignoranta
Pracowałam w kilku miejscach i w jednych lepiej dogadywało mi się z szefami, w innych trochę gorzej. To, czego absolutnie nie mogę znieść, bo wszystko gotuje mi się w środku, to szef ignorant, osoba pozbawiona kompetencji. Ktoś, kto mówi Ci, że masz zrobić to tak-i-tak, a Ty wiesz dokładnie, że tak się tego zrobić nie da, albo zrobienie tego tak będzie nieefektywne.
Jeszcze gorzej, jeśli to nie szef wydaje Ci takie polecenia, ale jego wysłannik, który może być np. głupiutką sekretarką, zatrudnioną w firmie od trzech miesięcy. Podporządkowywanie się zasadom, które wydają Ci się idiotyczne jest naprawdę frustrujące.
Pracując w domu masz to, co cenię najbardziej: niezależność i samodzielność. To Ty podejmujesz decyzję bo Ty najlepiej wiesz, jak coś ma być zrobione. A jeśli jakiś klient upiera się, że coś chce mieć zrobione inaczej – możesz nie zgodzić się i zakończyć z nim współpracę. Brak szefa w tym przypadku oznacza minus 100 punktów do poziomu stresu 🙂
4. Moja pensja zależy ode mnie
Pracuję jak długo chcę, pracuję z kim chcę i za jakie pieniądze chcę = wysokość mojej pensji zależy tylko ode mnie. Nie muszę prosić nikogo o podwyżkę i używać przekonujących argumentów albo wysłuchiwać, jak to firma jest w ciężkiej sytuacji, mamy coraz mniej klientów, straciliśmy wielkiego kontrahenta, więc podwyżki nie będzie. Jeśli potrzebuję więcej pieniędzy, to pracuję więcej, proste.
Mogę też popracować nad dochodami pasywnymi i zwiększyć w ten sposób moje zarobki.
5. Nie muszę prosić nikogo o urlop i dostosowywać swojego urlopu do innych
Kiedy jesteś na początku kariery i na dole drabinki, dostajesz urlop zawsze jako ostatni. Początkującym i najmłodszym pracownikom przypadają dyżury w Wigilię, 2 maja, w piątek po Bożym Ciele i we wszystkie te dni, kiedy reszta Polski cieszy się z długiego weekendu. Urlop możesz wziąć tylko wtedy, gdy nie wezmą go inni pracownicy firmy, którzy wykonują podobne zadania do Ciebie – co ma szczególnie wielkie znaczenie w sklepach, restauracjach i wszędzie tam, gdzie obsługuje się klientów i nie można po prostu zamknąć firmy na kilka dni.
Zamykanie firmy na jakiś czas i urlop obowiązkowy to kolejny minus – bo pracując na etacie u jakiegoś szefa musisz często wziąć urlop wtedy, gdy wcale nie masz na to ochoty – bo cała firma nie pracuje.
Na szczęście praca w domu pod tym względem wygląda zupełnie inaczej. Bierzesz urlop kiedy chcesz i nikomu nie musisz się z tego spowiadać. Wystarczy, że będziesz przygotowany na to finansowo i wyrobiony z terminami zleceń. Nie ma takiej opcji, żeby ktoś odmówił Ci urlopu albo dał tylko tydzień, bo dwa tygodnie to za dużo i firma sobie bez Ciebie nie poradzi.
6. Nie muszę bać się długiego urlopu macierzyńskiego
To punkt tylko dla kobiet, ale jakże ważny. Powrót z urlopu macierzyńskiego prosty nie jest, bo choć pracodawca ma obowiązek przyjąć matkę po urlopie, to czasem nie bardzo jest ona w tej firmie potrzebna. Problem niekiedy pojawia się też gdzie indziej – szef wywiera presję na matce, by wróciła po pół roku, a nie po roku urlopu macierzyńskiego. Stąd właśnie biorą się dylematy – dziecko czy kariera?
Praca w domu otwiera inne możliwości, bo nie dość, że pracujesz na własny rachunek, więc sama decydujesz, kiedy z urlopu wrócisz i nikt nie wywiera na Tobie presji, to jeszcze możesz swój powrót zaplanować łagodnie – np. w początkowym okresie pracując tylko po godzinę-dwie dziennie, nad najbardziej opłacalnymi zleceniami i stopniowo zwiększać ten czas. Jeśli jesteś zorganizowaną kobietą i możesz liczyć na pomoc męża w opiece nad dzieckiem, to nie ma lepszego sposobu na powrót do aktywności zawodowej niż praca w domu.
7. Nie tracę czasu na raportowanie swoich prac
Przełożony nie zawsze może na bieżąco monitorować to, co robisz i czasem będziesz musiał zdać mu relację z tego, co osiągnąłeś i co zostało zrobione w ciągu ostatnich tygodni. Czasem to wymaga więcej tłumaczeń niż byś chciał – bo musisz go wprowadzać w różne niuanse, niekiedy całkiem nieistotne.
Takie spotkania w pracy trwać mogą czasem godzinę-dwie, a czasem i po kilka, jeśli przełożony jest wyjątkowo wnikliwy albo nad wszystkich chce mieć dokładną kontrolę. Siedzisz na takim spotkaniu i czujesz, że marnujesz czas, a tam czekają na Ciebie nieskończone projekty i klienci, którzy dopominają się kontaktu.
Brak szefa rozwiązuje problem tłumaczenia się z każdego kroku. Nie muszę zdawać nikomu relacji z tego, co robiłam cały dzień i tłumaczyć, dlaczego zrobiłam to właśnie tak, a nie inaczej. Nie muszę robić raportów dla przełożonego. Jaka to oszczędność czasu!
Przekonani do pracy w domu i do tego, że warto porzucić etat? Jeśli nie – to zapraszam do przeczytania o 10 zaletach pracy w domu, o których nigdy nie myślałam!
[…] jest być przedsiębiorcą, panem swojego czasu i nie mieć szefa. Ale skąd wziąć pomysł na […]