Jest jedno piekielnie ważne pytanie, które warto sobie zadać na przełomie roku. A właściwie to w każdej innej chwili też warto. To pytanie pomoże Ci ruszyć z miejsca, niezależnie od tego, czym się zajmujesz.
To piekielnie ważne pytanie brzmi: Czy jest coś, co robię, a czego nie zaczęłabym robić, gdybym wiedziała to, co wiem teraz?
Przekładając to na konkrety, możemy zapytać samego siebie na przykład:
- Czy jest taki typ zleceń, które teraz realizuje, a za które nie wzięłabym się więcej, gdybym wiedziała wcześniej to, co wiem teraz?
- Czy są tacy klienci, z którymi nie podjęłabym współpracy, gdybym wiedziała to, co wiem teraz?
- Czy jest jakiś projekt, w który nie weszłabym drugi raz?
Zdałam sobie sprawę, że w moim życiu wszystkie najlepsze decyzje to decyzje o rezygnacji. Takie decyzje zawsze podejmuję po naprawdę głębokim namyśle, w przeciwieństwie do decyzji o podjęciu się czegoś.
Gdy mam się czymś zająć, gdy wpada mi do głowy jakiś pomysł, zwykle nie rozważam długo „za” i „przeciw”. Przeważnie podejmuję ryzyko (zwłaszcza, jeśli ta decyzja nie wiąże się z kosztami). Często podejmuję takie decyzje spontanicznie. I czasami okazuje się, że nie wszystkie takie decyzje były dobre, że zgodziłam się na coś, na co nie powinnam była się zgadzać. Że wzięłam się za projekt, który nie do końca jest opłacalny i nie do końca mi leży.
Ale z decyzjami o rezygnacji sprawa wygląda inaczej.
Jestem z natury konsekwentna i trudno mi zrezygnować, gdy raz już się czegoś podjęłam. Jak coś zacznę, to doprowadzam to do końca. Rzadko przerywam czytane książki w połowie. Nie zrezygnowałam ze szkoły policealnej, nawet gdy przestała mi już być potrzebna, bo dostałam się na studia. Rzadko zmieniam lekarza, do którego raz już się zapisałam. Gdy raz coś kupię, trudno mi to oddać (chociaż to idzie mi coraz lepiej).
Dlatego właśnie każda moja decyzja o rezygnacji to była decyzja, która chodziła za mną już dawno. To była decyzja, która siedziała we mnie, w środku i nie dawała o sobie zapomnieć. To była decyzja, którą analizowałam na wszystkie możliwe sposoby.
Takich dobrych decyzji o rezygnacji było w moim zawodowym życiu przynajmniej kilka. I każda przynosiła coś lepszego, otwierała jakieś drzwi, które wcześniej były zamknięte.
- decyzja o rezygnacji z szukania pracy etatowej – to najlepsza zawodowa decyzja, jaką podjęłam
- decyzja o rezygnacji z pisania prostych tekstów pod SEO – gdybym nie zrezygnowała z jednego stałego klienta dawno temu, być może nadal pisałabym precle za niewielkie pieniądze i nie rozwinęła swojej firmy ani na centymetr
- decyzja o rezygnacji z pracy dla klientów, podjęta rok temu. Postanowiłam, że skupiam się na rozwoju bloga i własnych produktów i wiem już, że to była świetna decyzja.
Jak zastanowię się nad tym, to każda z moich decyzji o rezygnacji, czy to na polu zawodowym czy prywatnym, przynosiła coś dobrego. Dawała więcej zysków niż niosła za sobą kosztów. Każda pozwoliła iść dalej.
I każdą decyzję o rezygnacji można podjąć, odpowiadając sobie na to jedno pytanie: Czy jest coś, co robię, a czego nie zaczęłabym robić, gdybym wiedziała to, co wiem teraz?
A gdy już sobie na nie odpowiesz, zrezygnować. I otworzyć sobie nowe możliwości, które do tej pory były zamknięte.
Tego właśnie Wam życzę w nowym roku: żeby udało się pozamykać drzwi za projektami, które się nie opłacają, które nie są przyszłościowe, które Was nie rozwijają. Żeby udało się otworzyć nowe furtki i otworzyć siebie na nowe możliwości 🙂
Decyzja o rezygnacji z czegoś jest naprawdę bardzo trudna. Często wiąże się z poczuciem straty czy zmarnowania czasu. Ale nie musi tak być. Powinniśmy nauczyć się doceniać czas, który poświęciliśmy na jakąś aktywność, dostrzegać korzyści, które z tego wyniknęły. Pomyśleć: to że robię xyz dało mi to, i to, ale robiąc to dalej prawdopodobnie nie nauczę się zbyt wiele; a następnie zrezygnować. Przy okazji można się też zastanowić, czy nie rezygnujemy zbyt często? Czy nie robimy czegoś na pół gwizdka? Może naszym problemem nie jest tkwienie w projektach bez przyszłości, ale nie podejmowanie się projektów, ktore mogą stać się naszą… Czytaj więcej »
Wyjęłaś mi to z ust…ja też kilka furtek pozamykalam żeby otworzyć nowe drzwi. Choć wiedziałam że wtedy zrobię krok do tyłu do z większą siłą robię dwa do przodu. Mając własny biznes trzeba być asertywnym w różnych sprawach.
Bo decyzję o rezygnacji odbieramy jako porażkę, a tymczasem może powinniśmy jako coś zupełnie innego.
Przypomniało mi się jak Brian Tracy opowiadał, że szef zwalniając go z pracy powiedział że go uwalnia. Nie zwalnia, ale uwalnia…. By podjął nowe wyzwania, sięgnął po nowe możliwości. I tak rzeczywiście się stało. Pozdrawiam serdecznie Beata
Jak ten tekst do mnie trafia! Agnieszka, bardzo mi zaimponowałaś. Trzeba być bardzo świadomym siebie, by rezygnować.
To drażliwy temat, który moim zdaniem jest do rozwiązania tylko jeśli mamy dużą świadomość własnej osoby. Trzeba tak jak napisano brać to jako nowe wyzwanie , a rzadziej porażkę. A jeśli jest to już osobistą porażką, to żadne blogi czy magazyny typu nowa sprzedaż , które poruszają taką tematykę nie pomogą. Pomoże za to własne nastawienie , osiąganie nowych sukcesów i samozaparcie .