Polskie seriale czasem pokazują kogoś, kto prowadzi własny biznes. I przeważnie biznes w serialach to biznes udany, wręcz sielanka, przy której nie ma zbyt wiele roboty. No bo przecież prowadzenie kawiarni czy restauracji to bułka z masłem, nie?
Biznes w serialach – załóżmy restaurację!
Moją „ulubioną” serialową bizneswoman jest Anka z „Przepisu na życie”. Jeśli nie znacie tej historii, powiem w skrócie: kobieta była na studiach medycznych, zdaje się nie skończyła ich, ale pracowała przez lata w korporacji farmaceutycznej. Została zwolniona, a że lubiła gotować, to w desperacji znalazła sobie pracę jako pomoc kuchni w topowej warszawskiej restauracji. Po jakimś roku czy dwóch pracy i dwóch czy trzech sezonach serialu, zdecydowała się na założenie własnej restauracji. I tu zaczyna się najlepsze! Restaurację prowadzi sama, gotują w niej ze 3 osoby, które przyszły za nią z poprzedniej knajpy, a kelnerami są… jej matka i jej przyjaciele, w wieku mocno już niepracowniczym. Żadne z nich nie ma pojęcia o pracy kelnera, wszyscy są na emeryturach. W dodatku wszyscy są jakby wspólnikami w tej restauracji, bo każde z przyjaciół matki zainwestowało w restaurację swoje oszczędności (w wysokości 1000-2000 zł). Restauracja ma 5 stolików na krzyż, ale gotuje wymyślne potrawy i świetnie się kręci.
Jak bez pieniędzy i właściwie bez ludzi udało się bohaterce założyć i utrzymać restaurację w Warszawie? Trudno pojąć, zwłaszcza, że właściwie ona sama niczym się tam nie zajmuje, nawet rzadko się pojawia. A, dodam jeszcze, że kolejną wspólniczką w tej knajpie jest jej najlepsza przyjaciółka, która też pracuje w tej farmaceutycznej korporacji i jeszcze ma czas na pomaganie w knajpie – wita gości i wskazuje im stolik, przyjmuje rezerwacje.
Ale widać prowadzenie knajpy w Warszawie to bułka z masłem.
Potwierdza to historia z serialu „Przyjaciółki”. Tam z kolei najpierw jedna z kobiet, które dotychczas była panią domu i nie pracowała, obejmuje (chyba w dzierżawę, nie pamiętam dokładnie) sklep spożywczy. Potem do sklepu wprowadza upieczone przez siebie muffinki, ale z jakichś tam przyczyn musi zamknąć sklep. Wymyśla więc, że będzie piec muffinki na zamówienie, bo jakiś jeden czy dwóch klientów pytało o te jej ciastka. To także średnio się powiodło, bo już pierwszy duży klient ją oszukał. No więc na jaki pomysł wpadła bohaterka (zresztą też Anka)? Otworzyła muffiniarnię (czyli w sumie kawiarnię, w której można było zjeść muffiny)! Wspólniczką była przyjaciółka, która wcześniej prowadziła przedszkole. No dobra, ta przynajmniej ma jakieś pojęcie o prowadzeniu firmy.
I zgadnijcie jak idzie prowadzenie kawiarni? Tak, tak, idzie znakomicie! Bohaterki mają mnóstwo czasu na randkowanie, wyjazdy, zajmowanie się dziećmi, ani razu nie widać, żeby faktycznie piekły te swoje muffiny. Zatrudniają nawet pracowników w swojej kawiarni. Takie to proste, nie? A klientów jakoś w tej ich kawiarni nie widać. Jak udaje im się prowadzić biznes? Cuda, drodzy państwo, cuda!
Ale najgłupszym pomysłem na biznes z serialu jest… biuro matrymonialne z „Ma jak miłość”. Założone przez Mirkę, pracowała w nim też Kinga. Nie pamiętam już, czy to biuro zostało w coś przekształcone, czy zamknięte ostatecznie, ale powiedzcie mi, czy w czasach internetu ktoś uważałby biuro matrymonialne za dobry pomysł na biznes? Oczywiście w „M jak miłość” nie mogłoby się obyć bez bohatera, który założył swoją knajpę. „Bistro” prowadzone przez Pawła też wydaje się być niezłym interesem, choć uczciwie powiem, że nie oglądałam tego serialu ze 2 lata, więc może przez ten czas chociaż on splajtował.
Biznes w serialach receptą na bezrobocie
W serialach własny biznes jest receptą na brak pracy. Nie masz pracy, zwolnili Cię, nie wiesz co ze sobą zrobić? Świetnie, załóż swoją firmę. Co z tego, że nie masz pieniędzy, przecież wystarczy pożyczyć od rodziny, każdy zrzuca się po 2 tysiące i już możesz mieć swój biznes. Nie masz umiejętności, żadnego doświadczenia? Nie szkodzi, na pewno odniesiesz sukces, bo masz dobre chęci.
A może się mylę? Może znacie jakieś seriale, w których prowadzenie biznesu ma więcej wspólnego z rzeczywistością, nie jest zawsze takie łatwe?
Może serial „Dwie spłukane dziewczyny”? Ich biznes i podliczenie tego ile zarobiły po każdym odcinku, sukcesy i porażki ich firmy bardziej zbliżone jest do rzeczywistości 🙂
Dla mnie i tak mistrzem biznesu na ekranie był Forest Gump. Mała inwestycja w sadownictwo i tak się zwróciła 🙂
Faktycznie w serialach te biznesy, to bułka z masłem. Ja rzadko oglądam seriale. Czasami przy okazji jak żona ogląda, to też popatrzę, ale nigdy tak analitycznie nie patrzyłem nie te ich biznesy. Masz Agnieszko bardzo fajne i oryginalne pomysły na wpisy do bloga. Fajny artykuł 🙂
Paweł z „M jak miłość” od dawna nie zajmuje się bistro. We wczorajszym odcinku dostał propozycję importowania produktów z Sycylii i sprzedawania ich w Polsce. Po konsultacjach z Markiem (aktualnym wspólnikiem) przystał na nią. Natomiast, jego żona Ala jest zdalną copywriterką. Pracuje w domu, często zbyt długo i za niskie stawki, co też wyszło na jaw w zeszłym odcinku.
W Przyjaciółkach nie bardzo im to wyszło na dobre :))
Sukces biznesowy w Przepisie na życie to w ogóle były jakieś szalone bajki ;))
Agnieszka, jeszcze w na wspólnej ojciec Oli (zapomniałam, jak ma na imię) razem ze swoim kolegą, po tym, jak nie udało im się chodzić po domach i sprzedawać AGD, też założył restaurację w Warszawie ;)) i też bardzo realnie to wszystko wyglądało 🙂
Och, dokładnie, toćka w toćkę! Zawsze się zastanawiałam dlatego w serialach to takie łatwe, a w realu bankructwo za bankructwem. A to była ściema!
Ach, z mufinkami to dali czadu 😀
ja pamiętam, kiedy w „Na Wspólnej” Żaneta i Ewa zakładały biuro podróży – tam się przynajmniej pojawił motyw konieczności posiadania uprawnień 😛 nie pamiętam jednak, skąd w ogóle miały ten lokal i pieniądze na wyposażenie, wiem tylko, że potem był pożar i wszystko straciły.
Serialów „obyczajowych” nie oglądam, ale idea serialu o realnych kłopotach właścicieli firm mnie zaciekawiło. Problemy z urzędami, klientów brakuje, próba ustalenia „work-life balance”, przynajmniej jedno bankructwo i moment na przewartościowanie…
Ciekawe, jaką miałby oglądalność.
Eeeetam takie narzekanie na zmyśloną rzeczywistość biznesową w serialach 🙂 No pewnie, że jest oderwana od rzeczywistości. Wymyślają ją ludzie, którzy pracują dla telewizji a nie prowadzą własne biznesy to skąd mają wiedzieć jakie problemy są w rzeczywistym świecie? Z TV można się śmiać ale nie ma co narzekać, przecież to tylko rozrywka, którą się traktuje z przymrużeniem oka 😉
w „M jak miłość” Bistro nadal działa – ale nie wiem kto jest właścicielem 😉 Wiem, bo moja lepsza połowa czasem to ogląda 😉