Długie godziny przygotowań, dopieszczania każdego detalu w sklepie, drobiazgowo zaplanowana premiera, a potem… rozczarowanie, bo nie ma żadnych zamówień. Czy to normalne?
Po jakim czasie od startu sklepu pojawiają się pierwsi klienci? Ile trzeba czekać na pierwsze zamówienie? Zapytałam kilku właścicieli sklepów z różnych branż o ich początki.
Pierwsze zamówienie w sklepie – moja historia
Mój sklep z akcesoriami dla domowego barmana zaczął się nietypowo, bo od bloga. Przez kilka lat na blogu 2drink.pl dzieliłam się przepisami na moje ulubione napoje – nie tylko drinki, ale też smakowe kawy, nalewki, koktajle owocowe i smoothie, a nawet kompoty.
Gdy wpadł mi do głowy pomysł na monetyzację tego bloga, czyli napisanie i wydanie książki z przepisami, wiedziałam, że mam zbudowaną bazę potencjalnych klientów. Nawet nie myślałam jeszcze wtedy o zakładaniu całego sklepu – początkowo chciałam tylko sprzedawać swoją książkę.
Dokładnie pamiętam to pierwsze zamówienie i pierwszego klienta. Przed rozpoczęciem sprzedaży przez jakiś czas wspominałam już na blogu i na fanpage’u, że pracuję nad książką, pokazywałam pierwsze próbne wydruki i kulisy z przygotowania materiałów. Czytelnicy bloga byli już przygotowani na to, że taka książka się pojawi.
Pierwsze zamówienie złożył właśnie jeden z czytelników i stałych komentujących mój fanpage, Sławek. Było to dokładnie 5 minut po tym, jak ogłosiłam na Facebooku, że książka jest już dostępna. A więc czekałam na pierwszego klienta 5 minut – to chyba jakiś rekord szybkości! Muszę jednak uczciwie powiedzieć, że to by się nie udało, gdyby nie sporo pracy, wykonanej przed premierą książki (czyli prowadzenie bloga i wiele zapowiedzi książki przed startem sprzedaży).
Informacja się opłaca
Równie szybko zamówienia pojawiły się w sklepie Wydawnictwa sam, które prowadzi Anita Jonczyk z mężem Robertem. Tu też opłaciły się wcześniejsze działania informacyjne:
Rozegraliśmy to strategicznie: książkę, która była już kiedyś wydana, nakład się skończył, a my przejęliśmy prawa do jej licencji. Zatem wcześniejsza kampania informacyjna, że książka się pojawi oraz dobrze rozpracowany plan promocyjny/komunikacyjny sprawił, że zakupy były od razu.
No dobrze, ale kogo informować o planowanym starcie sprzedaży, jeśli nie mamy własnego bloga ani społeczności, która już nas zna? Możemy, tak jak Anita, nawiązać współpracę z osobami, które już tę społeczność mają. Albo nawet specjalnie utworzyć nowy kanał komunikacji jeszcze przed promocją sklepu:
Klienci dowiadywali się o powstaniu wydawnictwa i całej akcji od naszych patronów medialnych, których dobieramy przy każdej publikacji. Są to głównie blogerki, infuencerki i portale tematyczne. Ważnym miejscem w sieci dla nas jest grupa na FB Książki Montessori friendly, która powstała pół roku przed pierwszą premierą i miała na celu stworzenia społeczności, która ma podobne wartości i szuka wartościowych książek dla dzieci.
Społeczność kupuje rękodzieło
Pierwszy klient pozyskany z mediów społecznościowych to wcale nie taki rzadki przypadek. Podobne historie opowiedziały mi dwie kolejne właścicielki sklepów: Agnieszka Żuber ze sklepu z biżuterią z porcelany https://taklekka.pl/ oraz Małgorzata Łata ze sklepu https://mydlanerewolucje.pl/
Pamiętam pierwszego na Pakamerze. – wspomina Agnieszka – Tam, jak i później do sklepu, przyszedł z instagrama. Najpierw zamówienia padały najczęściej na kolczyki kobaltowe, w złote piegi. W sumie do dziś mój klasyk;)
Po jakim czasie się pojawiło? W sumie dość szybko – bo działałam już intensywnie na instagramie. Pewnie po kilkunastu dniach:)
Małgorzata początkowo sprzedawała za pośrednictwem mediów społecznościowych, bez własnego sklepu:
To było dość dawno, więc nie pamiętam „tego pierwszego”. Jednakże na początku byli to klienci, którzy znali mnie i moje rzemieślnicze naturalne mydła z mediów społecznościowych. To właśnie od Facebooka i Instagramia zaczęłam swoją sprzedaż. Dopiero po roku działania w mediach założyłam swój pierwszy sklep internetowy, co znacząco wpłynęło na dalszy rozwój marki.
Reklama też sprzedaje
Krystyna Gadomska ze sklepu https://skincarelover.eu/ od samego początku postawiła na reklamę:
Pamiętam, że sklep wystartował i przez ponad tydzień nie było ŻADNYCH zamówień. Potem to się rozkręciło dzięki reklamom. Ważne jest, aby zaprosić klienta do sklepu dobrze przygotowanymi reklamami. A gdy klient trafi już do nas, to warto mieć dobrze przygotowaną stronę, aby zachęcić do zakupu.
Pierwszym klientem była Pani, która zamówiła matę do akupresury (Shivamatę). Trafiła na moją stronę klikając w reklamę na Facebooku. Maty do akupresury są bestsellerem w sklepie do tej pory. Potem był okres przed Bożym Narodzeniem i kupujący trafiali z reklam, ale też spore zakupy zrobili przyjaciele i rodzina. Maty do akupresury oraz naturalne świece sojowe sprzedawały się bardzo dobrze także na Allegro.
Wsparcie znajomych na starcie
Pierwszy klient z bloga, z polecenia influencerów, z mediów społecznościowych albo z reklamy, pierwsza sprzedaż dzięki obecności na platformie zakupowej (Pakamera, Allegro itp.) – to tylko kilka sposobów na pozyskanie klienta.
Zupełnie inaczej zaczynał Michał Kosmala, właściciel sklepu z grami planszowymi Przyczółek. Pierwsze zamówienie (i to na niemałą kwotę, bo 4000 złotych) dostał… jeszcze zanim założył sklep:
U mnie samo założenie sklepu to ciekawa historia, bo chodziłem i opowiadałem wśród znajomych, że chciałbym sklep z grami i nagle w połowie października od jednego z nich dostałem informację „Dostałem pieniądze, które muszę wydać do końca miesiąca – jeśli będziesz miał ten sklep, to wydam je u ciebie.”
Michał w ciągu tygodnia musiał zorganizować założenie działalności, rejestrację VAT, uruchomienie sklepu i jego zatowarowanie!
Znajomy złożył pierwsze, obiecane wcześniej zamówienie, a potem posypały się kolejne:
Potem jedno z wydawnictw ogłosiło przedsprzedaż dodatku do jednej z gier, zrobiłem przedsprzedaż u siebie i rozeszło się po znajomych i grupach fanów tego tytułu i pierwsze pełnoprawnie zdobyte zamówienie było 4 dni po otwarciu sklepu, a przez kolejny tydzień doszło ich jeszcze 6.
Taka to historia Przyczółka 😊 Przez niecały rok wpadło przez stronę 345 zamówień (nie licząc tych poza stroną dla stowarzyszeń itp.), od początku września działamy też pełnoetatowo stacjonarnie i wreszcie mam czas na siedzenie nad stroną i korzystanie z kursu o stronie produktu
Jaka jest Twoja historia?
Podziel się w komentarzu historią swoich początków. Skąd przyszedł do Ciebie pierwszy klient?
Witam.
To czy klienci przyjda do sklepu zalezy przede wszystkim od promocji naszego biznesu. Dlatego tez nalezy postawic na SEO, SEM, Media spojecznosciowe, email marketing. Bez promocji ani rusz…