Praca w domu może świetnie zastąpić etat i dawać satysfakcję, pd warunkiem jednak, że nie popełnisz żadnego z 8 grzechów głównych freelancera.
Jeśli pracujesz w domu na własny rachunek, to tylko od Ciebie zależy ile zarobisz. Jeśli jesteś pomysłowy, masz otwarty umysł, a przy tym jesteś konsekwentny i pracowity – możesz być pewien, że jako freelancer osiągniesz spory sukces. Chyba że popełnisz jeden z grzechów z mojej listy.
Oczywiście lista jest subiektywna i jest wynikiem moich obserwacji, bo nie tylko sama jestem freelancerką, ale i zdarza mi się współpracować z różnymi freelancerami. Z jednymi pracuje się lepiej, z innymi gorzej, a z niektórymi w ogóle odechciewa się pracować, bo nie ogarniają maili na czas, nie dotrzymują terminów, albo… No właśnie: oto moja lista największych grzechów, które mogą sprawić, że jako freelancer albo nie dostaniesz zleceń albo nie zarobisz na nich za wiele.
8 grzechów głównych freelancera
1. Nie podpisujesz się w mailach nazwiskiem
Może to moje dziwactwo i nie każdemu przeszkadza, ale ja nie lubię nie wiedzieć, z kim rozmawiam, nawet jeśli to tylko wymiana maili. Jeśli pisze do mnie ktoś, kto nie jest podpisany nazwiskiem (zdarzają się nawet maile bez imienia, w ogóle bez podpisu) – to nie robi na mnie dobrego wrażenia. Brak podpisu (imienia i nazwiska) jest nieprofesjonalny i tak właśnie jest postrzegany. Jako freelancer musisz podpisywać się w mailach, tak samo jak przedstawiasz się, dzwoniąc do kogoś w jakiejś sprawie. Nie ma od tej reguły wyjątku.
Oczywiście nie dotyczy to sytuacji, w których korespondujesz ze stałym klientem, wtedy pełna stopka z nazwiskiem nie jest konieczna, czasem wystarczy samo imię albo inicjał nazwiska.
2. Masz dziwny/śmieszny adres mailowy
Wiem, że nie każdy zwraca na to uwagę, ale moim zdaniem jeśli chcesz być postrzegany jako profesjonalista, nie powinieneś używać adresu mailowego typu endrju@buziaczek.pl. Do kontaktów biznesowych załóż sobie skrzynkę najlepiej na gmailu, z imieniem i nazwiskiem bądź pierwszą literą imienia i nazwiskiem – to wygląda profesjonalnie i pozwala od razu skojarzyć Cię – Twoją usługę – z nazwiskiem. A przecież jako freelancer pracujesz na nazwisko!
3. Ustalasz zbyt niską cenę
Psucie rynku niskimi cenami to w mojej branży (copywriting) niestety prawdziwa zmora. Prawdą jest, że trudno wyznaczyć cenę za swoje usługi – dając zbyt niską, po pierwsze nie zarobisz wiele, a po drugie – nie będziesz postrzegany jako ktoś, kto rzetelnie i na poziomie realizuje zlecenia. No i za małą stawkę nie będziesz miał motywacji do pracy, a to też ważne.
4. Chcesz od razu zarabiać kokosy
To błąd początkującego freelancera, który liczy na to, że już w pierwszym miesiącu po rzuceniu etatu zarobi tyle, ile w ostatniej pracy. A jeśli mu się to nie uda – rezygnuje z freelancingu, bo uważa, że to jednak nieopłacalne. Do pracy w domu radzę podejść jak do każdego innego biznesu – czy otwierając restaurację od razu liczysz na to, że w pierwszym miesiącu przyniesie zysk? Nie, najpierw ludzie muszą dowiedzieć się o Twoim lokalu, a Ty musisz dać sobie czas na wdrożenie, dopracowanie oferty (menu), przekonanie klientów, że warto do Ciebie wracać. W pracy w domu jest tak samo – nie od razu Kraków zbudowano. W pierwszych miesiącach nie zarobisz tyle, ile na etacie, ale z czasem zobaczysz, że zarobki będą rosły.
5. Osiadasz na laurach
To z kolei błąd freelancera, który osiągnął już jakiś zadowalający pułap zarobków i postanowił przestać się rozwijać i szukać nowych klientów, bo już mu to nie jest potrzebne. Nie reklamuje się, nie wysyła ofert, nie próbuje docierać do nowych odbiorców. A potem okazuje się, że stali klienci z jakichś przyczyn rezygnują z jego usług i trzeba na gwałt uzupełniać dziury w budżecie i szukać nowych klientów.
Najlepiej szuka się nowych zleceń właśnie wtedy, gdy mamy duże obłożenie i nie mamy „noża na gardle”. Wtedy można zaryzykować podając nieco wyższe stawki za swoje usługi i zdobyć kilku fajnych, większych klientów.
6. Nie sprawdzasz wszystkich możliwości szukania zleceń
O tym, gdzie szukać zleceń pisałam już w osobnym poście. Wszystkim, którzy pytają mnie o pracę w domu zawsze radzę, by sprawdzali wszystkie możliwości poszukiwania zleceń czy klientów, jakie tylko przyjdą im do głowy, bo nigdy nie wiadomo, która z możliwości w przypadku ich biznesu sprawdzi się najlepiej i przyniesie najbardziej dochodowe zlecenia.
Co więcej – co jakiś czas warto ponownie sprawdzić te możliwości, które kiedyś uznaliśmy za niezbyt efektywne, bo być może jakieś warunki się zmieniły i okaże się, że np. dając ogłoszenie do gazety uzyskamy lepsze wyniki niż ogłaszając się w internecie, choć pół roku temu było odwrotnie.
7. Za wolno odpisujesz na maile, nie odbierasz telefonu
„Za wolno” w mojej branży oznacza mniej więcej po 2 dniach (w dni robocze) – po takim czasie zlecenia są zwykle nieaktualne. W innych może być podobnie – szukałam jakiś czas temu fotografa i rozesłałam zapytania do kilkunastu osób. Kilka odpisało jeszcze tego samego dnia, ale jedna czy dwie odpisały już wtedy, gdy miałam podpisaną umowę z wybranym fotografem – czyli po jakichś 2 tygodniach. Z takim podejściem do klienta na pewno nie zarobisz na pracy w domu 😉 Są oczywiście takie sytuacje jak wyjazd i nieobecność przy komputerze – wtedy trzeba ustawić autoresponder, w którym poinformujesz piszących do Ciebie, że odpowiesz po powrocie (koniecznie podaj datę!).
Wyłączanie telefonu lub nieodbieranie go to także niewybaczalny błąd, jeśli zarabia się na życie pracując w domu. Nigdy nie wiadomo, jaki klient do Ciebie dzwoni i co chciałby Ci zaoferować – szkoda przegapić okazję, bo akurat nie chcesz odbierać telefonu z nieznanego numeru.
8. Nie dotrzymujesz terminów
To grzech największy, najcięższy, ale niestety – przynajmniej wśród copywriterów – często występujący. Nie mam pojęcia skąd się to bierze, bo przecież jako freelancer to Ty zwykle ustalasz termin wykonania zlecenia i deklarujesz, kiedy może być gotowe. Dlaczego niektórzy nie dotrzymują terminów, jakie sami wyznaczają?
Pewnym jest, że jeśli nie będziesz dotrzymywał terminów, nie będziesz także otrzymywał kolejnych zleceń od tych samych klientów.
Kolejne grzechy freelancera
A Ty co dopisałbyś do tej listy? Może jako klient szukający różnych usługodawców (od fotografa na wesele po ogrodnika czy opiekunkę do dziecka) masz jakieś zastrzeżenia do freelancerów i możesz podzielić się nimi w komentarzach? Zapraszam do dyskusji!
W dzisiejszych czasach odpisywanie na maila po 2 dniach to już i tak długo 🙂 Mimo, że nie jestem freelancerem to współpracuję w jakiśtam projektach i 2 dni namysłu czasem blokują prace kolejnych osób. Dla mnie osobiście największą katastrofą jest brak odpowiedzi. Jeśli np. muszę coś przemyśleć to i tak odpisuję i podaję termin konkretnej odpowiedzi. Wtedy druga strona wie, że już działam 🙂
Oj tak, długie oczekiwanie na odpowiedź doprowadza do szału! 🙂 Ja mam takie pytanie do Ciebie Agnieszko, trochę z innej beczki… mianowicie, jakie dodać PKD do wniosku o DG? Jestem początkującym freelancerem-copywriterem, piszę blog, który już powolutku coś tam zaczyna zarabiać, pracuję w domu. Nie wiem jakie wybrać rodzaje działalności odnośnie takich form zarabiania. Wiem, że Ty też jesteś w tej branży, więc może mogłabyś coś doradzić/podpowiedzieć? Z góry bardzo dziękuję!
pozdrawiam serdecznie, Paulina
Ja bym dodał łatwe rozpraszanie się wiadomo że w domu nikt nad nami nie stoi i nie sprawdza jak pracujemy. I ponad to jest dużo rzeczy które musimy zrobić. Jednak jeżeli chcemy zarabić musimy siępoświęcić pracy i odłożyć całą resztę na bok.
Dla mnie, zwłoka kilku dni na odpisanie na maila to za długo. Rady jak najbardziej trafne. Muszę zmienić adres mailowy 😉
Uważam, że równie ważne jest, aby w ogóle odpisać potencjalnemu klientowi i poinformować, że przykładowo: nie ma możliwości przygotowania danego zlecenia z różnych powodów. Szukałam ostatnio wykonawcy strony internetowej, napisałam do około 25 firm, dostałam odpowiedź od 8, z czego połowa uprzejmie informowała, że nie ma możliwości, aby wykonać dla mnie projekt. Co z resztą? Mam gdzieś klienta, bo teraz jestem zapracowany albo niech się „buja” ze swoimi wymaganiami? Naprawdę ważne moim zdaniem jest, aby poinformować odpowiednio klienta, nawet jeśli nie zamierza się podjąć współpracy. To naprawdę buduje markę.
Chyba też muszę zmienić maila 🙂 Ja ze swojej strony dodałbym branie zbyt dużej ilości zleceń na początek co spowoduje, że części nie skończymy albo możemy zrobić je „po łebkach” co spowoduje, że klient nie będzie do końca zadowolony.
Grzech nr 8 wynika chyba z przeceniania swoich możliwości czasowych. Zdarza mi się, że biorę milion zleceń, bo przecież dam radę i mam czas, a potem się okazuje, że jednak zbyt optymistycznie do tego podeszłam 🙂
Jednym z wiekszych grzechow jest arogancja. Taka sytuacja, kiedy frelancer sprawia, ze klient czuje sie jakby był na koncu kolejki zleceniodawców, a samemu freelancerowi „nie zależy”…
[…] O mailach pisałam już przy okazji tekstu: 8 grzechów głównych freelancera, czyli dlaczego nie udaje Ci się zarobić. […]
Nic dodać nic ująć 🙂 a najgorzej, jak człowiek pracuje na etacie, ma dziecko i stara się nie popełniać wymienionych „grzeszków” próbując wciąż walczyć o powiększenie zasobności swojego portfela po godzinach.. skąd czas, siła i motywacja?