Mój pierwszy sklep internetowy już działa – i choć jest w nim na razie jeden produkt – jest też kilka rzeczy, które mnie zaskoczyły, gdy go zakładałam.
Partnerem wpisu jest platforma sklepowa Selesto.pl, która umożliwia sprzedaż nie tylko we własnym sklepie, ale także na Allegro, Facebooku, Ceneo i innych platformach sprzedażowych.
Kiedy podjęłam decyzję o tym, że wypuszczam na rynek swoją książkę „Proste drinki” (przeczytaj więcej o niej i o self-publishingu w osobnym poście) wiedziałam, że nie chcę jej sprzedawać na Allegro, ale będę prowadzić sprzedaż poprzez własny sklep internetowy. Przy okazji sprawdzę się w boju jeśli chodzi o e-commerce – obsługę zamówień, wysyłek, płatności. Kilka rzeczy mnie zaskoczyło, gdy zakładałam własny sklep i o nich właśnie chciałabym opowiedzieć.
5 rzeczy, które mnie zaskoczyły podczas zakładania swojego e-sklepu
1. To takie łatwe!
Wybrałam jedno z gotowych rozwiązań, dostępnych na rynku, a mianowicie Shoplo. Widziałam już wcześniej kilka sklepów funkcjonujących na tej platformie, widziałam też różne szaty graficzne i stwierdziłam, że to może być coś dla mnie. Na początku mamy 15-dniowy okres testowy, po którym trzeba zdecydować się na jeden z dostępnych planów taryfowych. Nie był mi potrzebny aż tak długi test, bo po 2 czy 3 dniach właściwie wszystko miałam już poustawiane. Fakt, że w moim sklepie jest tylko jeden produkt, ale muszę powiedzieć, że ogromną zaletą Shoplo jest to, że jest to rozwiązanie bardzo intuicyjne. Panel admina na pierwszy rzut oka przypomina panel WordPressa, wszystko jest przejrzyste i naprawdę łatwo dodać produkty do sklepu, zmienić szatę graficzną, układ produktów, ceny, opisy. Do wyboru mamy różne opcje dostawy, które można sobie dowolnie konfigurować, mamy integrację z Paczkomatami, z programem do wystawiania faktur (właściwie z różnymi programami), z różnymi systemami do obsługi płatności. Ja wybrałam najtańszy pakiet, za 49 zł miesięcznie i mogę dać sobie rękę uciąć, że gdybyśmy chcieli skorzystać z jakichś darmowych rozwiązań do e-commerce to trzeba by im poświęcić tak dużo czasu na konfigurację, że to się nie opłaca. Poza tym mają szybki i pomocny support. Być może to standard także w innych platformach do e-commerce, ale z pewnością ta jest bardzo intuicyjna i na początek idealna.
Gdyby ktoś chciał zobaczyć mój sklep to zapraszam: sklep.2drink.pl
2. Serwisy obsługujące płatności online pobierają dużą prowizję…
Wiedziałam, że jakaś prowizja jest pobierana, w końcu nie ma nic za darmo, ale prowizja w wysokości 3,9% od każdej transakcji, jak w DotPay jest moim zdaniem przegięciem. Czytałam gdzieś, że autor książki dostaje zaledwie 10% ceny okładkowej książki, którą napisał. A serwis, który pośredniczy w internetowych płatnościach dostaje prawie 4%? Ostatecznie zdecydowałam się na Transferuj.pl, w którym prowizja, w zależności od banku wynosi 1,9-2,5%.
3. …a niektóre wymagają opłaty aktywacyjnej w wysokości 200 złotych!
Tak, 200 zł trzeba zapłacić, żeby aktywować konto w PayU. W DotPay jest to 10 zł, w Transferuj tyle samo.
4. Obsługa zamówień jest dość czasochłonna
Niby sprzedawałam już kiedyś przez internet, nawet przez jakiś czas pracowałam w sklepie internetowym, ale mimo to zaskoczyło mnie ile czasu muszę poświęcić na wysłanie kilkunastu paczek dziennie. Każdy płaci inaczej, jeden woli wysyłkę listem poleconym, inny paczkomat, ktoś chce fakturę, ktoś zamówił więcej sztuk, ktoś zamówił, ale nie zapłacił… Spory bałagan na początek, trzeba opracować sobie jakiś system, który pomoże mieć to wszystko pod kontrolą.
5. Nigdy nie przewidzisz wszystkiego – nieprzewidziane sytuacje pojawią się już pierwszego dnia
Ja nie przewidziałam, że moją książkę będą zamawiać ludzie mieszkający za granicą i zwyczajnie nie uwzględniłam takiej formy dostawy. A tu ktoś kupił, zapłacił, wybrał kuriera i wpisał adres do Anglii. Koszt kuriera do Anglii to 97 zł, a dostawa do Polski – 16 zł 🙂 Źle obliczyłam też koszt dostawy listem, a że już pierwszego dnia musiałam wysłać kilkanaście książek listem, to do każdej wysyłki musiałam dołożyć. Ale trzeba się uczyć na błędach, czasem nie ma innej metody.
Ciekawa jestem, czy wśród czytelników są jacyś właściciele sklepów – może macie jakieś rady dla początkującego sprzedawcy internetowego?:)
A może trzeba było zlecić jakiejś firmie postawienie Ci sklepu na czymś darmowym? Np. WooCommerce albo PrestaShop. Ten pierwszy to plugin do WordPress’a więc obsługiwanie go jest intuicyjne, proste i idealne do małej ilości produktów.
[…] niedawna sklep internetowy, który jest pod adresem sklep.2drink.pl (pisałam o nim m.in. we wpisie 5 rzeczy, które zaskoczyły mnie podczas otwierania swojego e-sklepu). Stopniowo poszerzam asortyment – początkowo w sklepie sprzedawałam tylko moją książkę […]
[…] w modelu abonamentowym (ja tak właśnie robię, pisałam o tym bardziej szczegółowo w tekście: 5 rzeczy, które mnie zaskoczyły podczas zakładania swojego e-sklepu). Można zamówić u kogoś stworzenie dedykowanego rozwiązania (będzie to koszt przynajmniej […]
Shoplo i ogólnie SaaS mają swoją zalete – „To takie łatwe” 🙂 Ale, myślę że dalszym krokiem powinno być przejście na jakiegoś dedyka. Jak wspominał poprzednik – PrestaShop lub ostatecznie WooCommerce. I można sprzedaż optymalizować!