12 książek, które polecam na lato

utworzone przez | maj 29, 2024 | Polecane książki, Relaks po pracy | 0 komentarzy

W tym tekście zebrałam 12 książek, które przeczytałam od stycznia od maja i które polecam. Wśród nich jest 5 okołobiznesowych/rozwojowych, do tego reportaż, pamiętnik i 5 powieści.

Pełna lista poniżej.

Jeśli wolisz słuchać niż czytać, posłuchaj odcinka podcastu 12 książek, które polecam na lato.

Dzień dobry, tu Agnieszka Skupieńska, a Ty słuchasz podcastu To się opłaca.

Zbliża się długi weekend majowo-czerwcowy, więc to dobra okazja, żeby pogadać sobie o książkach. Dlatego w tym odcinku polecę Ci 12 książek, które przeczytałam w ostatnich miesiącach i po które z różnych powodów warto sięgnąć.

Od razu uprzedzę, że 5 z nich będzie dotyczyło tematów okołobiznesowych czy rozwojowych, jedna będzie reportażem, jedna czymś w rodzaju pamiętnika, a na deser pięć powieści z różnych gatunków i o różnej tematyce.

Przed nagraniem tego odcinka zerknęłam sobie w statystyki, żeby sprawdzić ile książek przeczytałam od stycznia na czytniku i wyszło mi, że 24, do tego chyba 4 czy 5 w wersji papierowej. Nie jest to jakaś wielka dla mnie liczba, biorąc pod uwagę to, że w ciągu tych pięciu miesięcy byłam już na jednym urlopie, a zawsze na urlopie czytam znacznie więcej. No ale nie o ilość tu chodzi, tylko o jakość, a w tych pierwszych pięciu miesiącach trafiłam na kilka książek, które mogę polecić, więc nie jest najgorzej.

Zaczynamy od książek rozwojowych i okołobiznesowych. Kolejność przypadkowa, a raczej chronologiczna, zaczynając od tej, którą czytałam niedawno.

A jest to książka „Jak się naprawdę czujesz”  Jenny Kutcher. Jenna to znana amerykańska twórczyni internetowa, autorka kursów online, którą obserwuję od jakiegoś czasu. Lubię ją, bo wydaje się taka zwyczajna i mimo że pewnie pracuje z nią sztab ludzi, to nawet jej kampanie promocyjne nie są jakoś przesadnie napompowane i wyreżyserowane, wszystko wygląda tak, jakby gadała do Ciebie jakaś koleżanka Jenna z sąsiedniej ulicy.

I jej książka też jest właśnie taka. Jenna opowiada w niej o przełomowych wydarzeniach w swoim życiu – o tym, jak odeszła z etatu i została fotografką freelancerką, a potem jak zaczęła sprzedawać produkty cyfrowe. Dzieli się też trudną historią utraty kolejnych ciąż i w końcu urodzenia dziecka.

Być może nie będzie to książka w moim życiu przełomowa, ale zdecydowanie polecam ją tym osobom, które akurat są na jakimś rozdrożu życiowym. Jeśli nie wiesz, co masz ze sobą zrobić, nie wiesz, w którym kierunku iść, czujesz się, jakbyś utknęła w jakimś ślepym zaułku, to właśnie ta książka może Ci pomóc. Nie tyle nawet wydostać się z tego ślepego zaułka, bo nie jest to typowy poradnik, w którym dostaniesz jakieś recepty, ale może czytanie czyjejś historii w jakiś sposób Cię pokrzepi, skłoni do myślenia, podsunie nowe perspektywy. To taka książka do czytania wieczorami pod kocykiem, przyjemna, pokrzepiająca, dająca nadzieję.

Kolejna książka, którą chcę polecić jest z zupełnie innej bajki. To „Techniki obrony ceny” – Roman Kawszyn, Adam Szaran. Książeczka króciutka, ma zaledwie 100 stron i przeznaczona jest tak naprawdę dla handlowców, ale uważam, że każdy, kto pracuje w marketingu online, ma swoją firmę, sprzedaje coś klientom jako freelancer albo pisze teksty sprzedażowe, wyciągnie z tej książki coś dla siebie. Szczególnie podobały mi się wskazówki na temat rozbijania obiekcji klienta i tego, jak radzić sobie, gdy np. klient z góry zakłada, że nie stać go na nasze usługi czy produkty, że to dla niego za drogo. Jak rozmawiać z klientem, dla którego cena jest kluczowa, co mówić, a o co na przykład nie pytać w ogóle podczas wstępnej rozmowy z klientem. Naprawdę warto zajrzeć do tej książki i sprawdzić, które wskazówki możesz zastosować w swojej działalności.

Kolejna książka to coś trochę nie w moim stylu, bo jak wiedzą stali słuchacze, ja jestem raczej z tych konkretnych i twardo stąpających po ziemi i rzadko sięgam po książki, które dotyczą zmiany sposobu myślenia albo takich mniej przyziemnych i konkretnych tematów. Ale lubię też eksperymentować i sprawdzać, czy coś, co zwykle mi się nie podobało, teraz przypadkiem nie trafi na podatny grunt. Ta książka to „Magia myślenia na wielką skalę” – Davida Schwartza, a spodobała mi się na tyle, że mimo iż przeczytałam ją w Legimi, to kupiłam też wersję papierową. Podtytuł tej książki brzmi „Jak zaprząc duszę i umysł do wielkich osiągnięć”. Tę książkę poleciłabym osobom, które może trochę nie wierzą w siebie i to, że mogą coś w życiu osiągnąć, walczą z syndromem oszusta, ale też chcą zmierzyć się z jakimiś swoimi lękami czy przekonaniami, o których wiedzą, że ich blokują. Wiem, że to wszystko brzmi trochę tak, jakby ta książka to było gadanie w stylu „jesteś zwycięzcą” i może czasami, w niektórych rozdziałach, tak trochę jest, ale jest tu naprawdę sporo małych, konkretnych wskazówek, które mogą nastawić nas pozytywnie do świata czy zmienić sposób myślenia. Do mnie na przykład bardzo przemawia wskazówka, że działanie niszczy strach. Ilekroć się czegoś boimy, tak naprawdę boimy się tego tylko do momentu, aż się z tym zmierzymy. Gdy boisz się badań albo pójścia do lekarza, to boisz się do momentu, gdy wejdziesz do gabinetu, bo jak już wejdziesz, to działasz i ten strach się zmniejsza albo znika całkiem. Kiedy boisz się przemawiać publicznie, strach jest największy przed rozpoczęciem przemówienia, a jak już wychodzisz do ludzi, to się nie boisz. Tak samo z wprowadzaniem pomysłów w życie: masz pomysł na biznes, nowy produkt, usługę i boisz się, jak zareaguje rynek. W takim wypadku najlepiej jest po prostu przejść do działania, bo wtedy strach mija, a Ty dostajesz informację zwrotną.

Polecam osobom, które czują, że mają jakieś tematy do poukładania sobie w głowie i jakieś blokady, przez które być może osiągają mniej niż by chciały.

Kolejna świetna i pokaźnych rozmiarów książka to „Wojny biznesowe. Opowieści o rywalizacji najsłynniejszych marek na świecie” – Brown David. Tytuł moim zdaniem jest trochę mylący, bo większość książki wcale nie jest o wojnach między markami, a o powstaniu i historii przeróżnych marek z różnych branż. Niektóre historie są naprawdę fascynujące, jak np. historia powstania Adidasa i Pumy (czy wiedzieliście, że założyciele tych marek to dwaj bracia, którzy początkowo założyli wspólnie firmę Adidas, ale potem śmiertelnie się pokłócili)? Jest tu też oczywiście historia McDonalds i Raymonda Kroca oraz tego, jak z jednej restauracji braci McDonald zrobił franczyzę, która dziś działa na całym świecie. Jest historia płatków Kellog i to również konflikt dwóch braci, ale mnie najbardziej zafascynowała opowieść o marce Tupperware i genialnej sprzedawczyni Brownie Wise, która właściwie wymyśliła i zorganizowała cały model sprzedaży pojemników podczas przyjęć domowych, a potem budowała sieć sprzedawców.

Tę książkę także kupiłam sobie w wersji papierowej, bo jestem przekonana, że jeszcze nie raz do tych historii wrócę. Polecam ją osobom, które lubią czytać historie o istniejących i odnoszących sukcesy biznesach.

Ostatnia książka z tych okołobiznesowych to „Ukryte nawyki geniuszy” – Craiga Wrighta. Wbrew tytułowi, to nie do końca jest książka o nawykach, ale o tym, co łączy geniuszki i geniuszy.

Warto ją przeczytać, bo dużo tu ciekawych historii o znanych ludziach, którzy robili wielkie rzeczy. (chociaż po jej przeczytaniu prawdopodobnie już nigdy nie spojrzysz tak samo na Picassa, który, mówiąc delikatnie, nie był dobrym człowiekiem. Ale i na Lady Gagę, która jest znacznie większą wymiataczką, niż mi się wydawało.

Jest tu też dużo pokrzepiających wątków, np. o tym, że nie każdemu geniuszowi udawało się wszystko od razu. Niektórzy latami szukali rozwiązania.

A sama książka jest naprawdę wciągająca, a to różnie bywa z książkami, w których występuje tylu „bohaterów” i w dodatku są to prawdziwi ludzie, ich losy i historie.

Wskazówka, którą biorę dla siebie z tej książki to (a raczej chciałabym wziąć, bo nie zawsze mi się to udaje): chwilę po przebudzeniu nie brać do ręki telefonu, książki ani niczego innego, tylko pozwolić myślom płynąć. Mózg przez sen rozpracowuje nasze problemy i może się okazać, że właśnie tuż po przebudzeniu podsunie nam rozwiązania.

Kolejne dwie książki, które warto przeczytać to już nie pozycje biznesowe, ale też są pełne historii.

Pierwsza to „Polacy na emigracji” Agnieszki Kołodziejskiej. W tej książce znajdziecie historie Polaków, którzy wyjechali za pracą, za miłością, ale też takich, którzy wyjechali i wrócili. Historie Polaków, którzy mieszkają w USA, Pakistanie, Brazylii, Trynidadzie i Tobago, na Jamajce i wielu innych krajach. Jak im się żyje, co ich zaskoczyło, co lubią w kraju, w którym żyją, a co niekoniecznie.

Przy niektórych opowieściach się uśmiałam (moja ulubiona to historia Holendra, który spontanicznie chciał zaprosić znajomych na grilla). Inne wzruszają albo sprawiają, że dosłownie odbiera Ci mowę.

Ale ta książka nie jest tylko o Polakach, ale też o tym, jacy są ludzie w różnych miejscach na świecie, jak różnią się od nas i jak inaczej żyje się w innym miejscu. Czyta się jednym tchem!

Gorąco polecam, a jeśli tak jak ja lubicie programy Agnieszki Kołodziejskiej w Radiu Zet to polecam podwójnie 🙂

Kolejna książka jest z zupełnie innej bajki. Podchodziłam do niej trochę nie wiedząc, czego się spodziewać, bo tytuł i okładka są dość specyficzne. Ta książka to „Cieszę się, że moja mama umarła” – Jennette McCurdy. Na okładce uśmiechnięta Jennette trzyma w ręku coś, co wygląda jak urna i przyznam, że ta okładka mnie mocno zmyliła, bo myślałam, że ta książka będzie cyniczna, że będzie pełna narzekań i może nawet szkalowania zmarłej matki. A jest zupełnie inaczej. Jeśli nie wiesz, kim jest autorka, a ja nie wiedziałam, to znana w USA aktorka i piosenkarka, która zaczęła karierę już jako dziecięca gwiazdka. I właśnie ta książka to coś w rodzaju pamiętnika, który zaczyna się zdaje się, gdy Jennette ma kilka lat, ale to nie jest prawdziwy pamiętnik, bo napisany został przez dorosłą autorkę. Natomiast jest tu narracja pierwszoosobowa i opowieść o wydarzeniach z dzieciństwa, tak, jak je Jennette zapamiętała.

Dla mnie ta książka była wstrząsająca o tyle, że przez cały czas obserwujemy trudną i toksyczną relację autorki z matką, która nie tylko właściwie zmusza ją do brania udziału w kolejnych castingach, ale też wpędza dziewczynę w anoreksję, potem bulimię i alkoholizm. Ich relacja nie ma w sobie właściwie nic ze zdrowej relacji matki z córką, ale jednocześnie – dla narratorki matka jest najważniejsza na świecie. Widzimy jej punk widzenia jako nastolatki i to, jak mocno ona kocha matkę, jak jest z nią związana, jak pozwala na wszystkie manipulacje. Nie ma tu absolutnie tego, czego się spodziewałam, że książka będzie przesycona jadem. Tytuł jest nieco przewrotny i faktycznie z perspektywy ostatnich rozdziałów i perspektywy czasu na pewno trafny, ale czytając książkę w ogóle nie widzisz tej uśmiechniętej dziewczyny z okładki.

Książka do połknięcia właściwie na raz, nie można się od niej oderwać. A jednocześnie to jedna z tych, które zostają na długo w pamięci.

Kolejne pięć pozycji, które mam na dzisiejszej liście to powieści z zupełnie innych bajek.

„Pachinko” – Min Jin Lee, amerykańskiej autorki koreańskiego pochodzenia to wciągająca opowieść o kilku pokoleniach koreańskiej rodziny. To zdecydowanie coś dla osób, które lubią sagi rodzinne, tym bardziej, że ta saga jest inna, bo dzieje się w świecie, którego nie znamy za dobrze. Koniec XIX i XX wiek w Korei, a potem w Japonii, czasy II wojny światowej, która w tamtej części świata wyglądała inaczej i miała inny wpływ na ludzi niż w Europie, ale też zupełnie inna kultura, zwyczaje i mentalność ludzi. Pierwszą połowę czyta się jednym tchem, końcówka już mnie trochę wymęczyła, ale książka ma ok. 560 stron, więc nie jestem zaskoczona. Na jej podstawie nakręcono serial o tytule Pachinko i jest on zdaje się na Apple plus, zbiera bardzo dobre recenzje.

Dwie następne książki polecę łącznie, bo to takie typowo urlopowe, wakacyjne lektury. „Każde kolejne lato” – Fortune Carley – podobała mi się pewnie podwójnie dlatego, że też jako dziecko jeździłam na wakacje nad jezioro. Historia o miłości, ale i o wspólnym dorastaniu, rozstaniach. Nie jest może to coś, co będę pamiętać przez lata, ale zdecydowanie przyjemnie się czytało. Podobnie jak książkę „Rzeczy, których nie dokończyliśmy” – Rebecci Yarros, gdzie z kolei mamy z jednej strony miłość, z drugiej historie sprzed lat (znowu czasy wojny), rozstania, tajemnicze listy i motyw pisarza, czyli wszystko, co lubię najbardziej. To ponownie ponad 500 stron, ale czyta się tak, że nie czujesz upływu czasu. Zdecydowanie polecam na lato.

I na deser dwie powieści autorów, do których od lat wracam. Pierwsza to „Kukułcze jajo” Camilli Läckberg. Po raz kolejny przenosimy się do Fjalbacki i chociaż mam wrażenie, że to już nie jest ta świeżość i ten wciągający klimat co przy pierwszych powieściach z tej serii, to też nie można powiedzieć, żebym się wynudziła przy tej książce. Polecam fanom serii o Fjalbace.

I ostatnia książka na dziś: „Holly” – Stephena Kinga. To kolejna, chyba ostatnia powieść, której bohaterką jest znana już nam Holly Gibney (seria zaczyna się książką „Pan Mercedes”). Jedna z bardziej szalonych historii detektywistycznych, z udziałem staruszków-morderców, ale też zaskakujących i wciągających. A dodatkowo ja polubiłam Holly, więc i ta część jej losów mi się podobała i przyjemnie się ją czytało.

W ogóle mam tak z seriami książek, że lubię je często dlatego, że są seriami. Że cały czas wracamy do tych samych bohaterów, tak jakbyśmy wracali do starych znajomych. Jest w tym coś pokrzepiającego i to chyba właśnie to uczucie sprawia, że w ogóle chętnie sięgam po serie książek z jednym bohaterem.

I to wszystko na dzisiaj. Jeśli chcecie podzielić się ze mną swoimi książkowymi polecajkami, to można to zrobić w komentarzu na blogu albo pisząc na aga@tosieoplaca.pl.

A my słyszymy się w kolejnym odcinku podcastu, do usłyszenia!

Sposób na freelance bez stresu: dywersyfikacja

Pobierz darmową listę 40 pomysłów na dywersyfikację dla freelancera. Pomysły podzieliłam na 4 grupy:

  • praca z klientami
  • wynajem w małym biznesie
  • zarabianie na wiedzy
  • bycie twórcą
 

Pobierz bezpłatną listę i zbuduj dodatkowe źródło dochodu!

Zdjęcie Agnieszki Skupieńskiej
O autorce: Agnieszka Skupieńska

Z wykształcenia polonistka, ale nigdy nie pracowałam w szkole. Jako freelancerka zaczęłam pracować w 2009 roku, pisząc teksty na zlecenie. Teraz uczę innych, jak zarabiać, nie wychodząc z domu. Mam też swój sklep internetowy, w którym można kupić akcesoria barmańskie.
Sprawdziłam, że praca w domu może być sposobem na życie. I to na całkiem niezłym poziomie 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments