O decyzjach, które można zmieniać, o wzlotach i upadkach, ale też o tym, że pewne rzeczy ładnie wyglądają tylko na obrazku, czyli jakie 10 lekcji wyciągnęłam z 10 lat prowadzenia firmy.
Jeśli wolisz słuchać niż czytać, posłuchaj odcinka podcastu Moje 10 lekcji po 10 latach prowadzenia firmy.
10 lekcji po 10 latach prowadzenia firmy
Dzień dobry, tu Agnieszka Skupieńska, a Ty słuchasz podcastu To się opłaca.
Wiem, że lubicie takie odcinki, w których podsumowuję jakiś etap mojej dziazłalności i dzielę się wnioskami, zawsze tego typu odcinki mają dużo odsłuchań, więc mam nadzieję, że i tym razem odcinek Wam się spodoba.
W maju minęło 10 lat od kiedy prowadzimy z Tomkiem spółkę. Sama jestem zaskoczona, że tak dużo czasu minęło i właściwie pierwsza lekcja, jaką mogłabym się tu podzielić to to, że czas mija szybciej niż nam się wydaje. Bo wiecie, jak czasem ktoś zadaje nam te pytania, których osobiście nie lubię, jak sobie wyobrażasz siebie za 10 lat albo co chcesz robić za 10 lat, to mamy często jakieś wielkie wyobrażenia i plany, bo to strasznie dużo czasu. A potem tygodnie mijają za tygodniami, miesiąc za miesiącem i okazuje się, że zanim się obejrzeliśmy, jest połowa roku czy kolejny grudzień, a tu wielkie plany z tego roku niezrealizowane.
No ale nie narzekajmy, bo nie to miało być celem tego odcinka.
Chciałam się dziś podzielić takimi 10 lekcjami, 10 wnioskami, które wyniosłam z tych 10 lat prowadzenia firmy.
-
Jeśli nie postawisz granic, firma rozleje ci się na całe życie
To dotyczy zwłaszcza takich firm jak nasza, gdzie pracujemy solo lub w duecie, ale nie mamy całego zespołu pracowników. Zresztą pewnie gdy mamy pracowników to jest jeszcze gorzej, bo jest jeszcze więcej zadań, których nie można odpuścić.
Więc pewnie granice trzeba stawiać w każdej firmie.
Ale co mam na myśli, mówiąc o stawianiu granic.
Mam tu na myśli na przykład określone godziny pracy. Ilekroć ich sobie nie określam albo zapominam o ustaleniach, które poczyniłam sama ze sobą lub z Tomkiem, to zdarza mi się, że praca rozlewa mi się na całe popołudnie albo że jeszcze kusi mnie, żeby coś zrobić wieczorem. Chociaż tu akurat mam łatwiej, bo wieczorami nigdy mi się już nie chce, więc rzadko to robię.
Ale granice są też od tego, żeby powiedzieć sobie, ile mam zrobić i co odpuścić. Kiedy pracujemy przez internet, zawsze jest coś jeszcze, co mogę zrobić. Zawsze jest jakiś pomysł na marketing, który mogę wykorzystać. Zawsze mogę nawiązać kolejne relacje, które może mi się kiedyś opłacą. Zawsze mogę popracować nad nową usługą czy produktem. Zawsze mogę spróbować zrobić i zarobić jeszcze więcej. Jak to mówią: sky is the limit.
Tylko właśnie: jeśli granice dla Ciebie nie istnieją, to łatwo zapomnieć, po co to wszystko robimy. Łatwo się zatracić w tych cyferkach i patrzeć tylko na to, ile się sprzedaje, ile masz tych serduszek pod postami, ilu nowych subskrybentów. Tylko trzeba sobie powiedzieć: po co ja to robię? I gdzie jest granica, po przekroczeniu której już przestanę tak się uganiać za kolejnymi cyferkami? Czy jest jakaś kwota, którą mogę zarobić w ciągu roku i wyluzować i nie szukać kolejnych zleceń i kolejnych klientów, nie robić kampanii?
Moja lekcja to: ustal sobie granice, żeby praca nie rozlewała Ci się na całe życie. Granice czasowe, granice finansowe, ale też granice dotyczące tego, co chcesz robić w firmie, a czego nie chcesz.
-
Niektóre rzeczy ładnie wyglądają tylko na obrazku – np. praca na działce albo w podróży, wyobrażasz sobie, ze to fajne, bo można być w ładnym miejscu i pracować, ale prawda taka, ze jak pracujesz 8 godzin to niewiele z tego miejsca skorzystać.
To już trzeci sezon, który spędzamy z Tomkiem w naszym domu letnim, w otoczeniu pięknej przyrody, bardzo blisko dużych lasów i zalewu. I w pierwszym roku znajomi pytali nas: co wy tam robicie, nie nudzi wam się? I przyznam, że zupełnie nie rozumiałam ich pytania. No bo jak to co my robimy? Pracujemy całymi dniami, tak samo jak w domu. W oczach naszych znajomych to był taki wyjazd na kilka miesięcy na działkę na lato, ale niestety rzeczywistość jest inna, bo praca sama się nie zrobi i póki co nie możemy sobie pozwolić na pół roku przerwy od pracy.
No a praca na działce nie różni się niczym od pracy w domu w Łodzi. Codziennie trzeba usiąść przed komputerem i odhaczyć zadania do zrobienia.
Nie bardzo można nawet wynieść ten komputer na taras i pracować z tarasu, bo słońce świeci w monitor i to nie są specjalnie dobre warunki do pracy. Także to, co może wyglądać jak wspaniały, piękny obrazek, no cóż, czasem jest tylko pięknym obrazkiem.
Podobnie jak sprzedawanie produktów cyfrowych – ładny obrazek, że robisz coś raz i sprzedajesz cały czas, ale prawda taka, że to nie jest taki bezobsługowy biznes. Bo prawda jest taka, że nic się nie sprzedaje, jeśli Ty tego nie sprzedajesz. Owszem można ustawić kampanie reklamowe, ale one też nie są bezobsługowe, też trzeba nad nimi pracować, optymalizować je, zmieniać co jakiś czas.
Także ponownie: obrazek ładny, ale w naszym przypadku niewiele ma wspólnego z prawdą.
-
Niewiele można zaplanować na więcej niż rok do przodu. I nawet jak coś zaplanujesz dobrze, to i tak zawsze coś cię zaskoczy
Rok to w biznesie internetowym bardzo dużo. Dużo się zmienia, pojawiają się nowe trendy, nowe narzędzia, nowe potrzeby klientów. Dobrze jest za tym wszystkim nadążać, zresztą ja nawet lubię nadążać za trendami, ale nie da się tego zrobić, jeśli na początku roku ułożysz roczne plany i sztywno się ich trzymasz. To coś, za co zawsze przeklina mnie Tomek, ale ja już tak mam, że mogę się mocno trzymać najwyżej planów kwartalnych, a roczne plany u mnie są tylko takie mniej więcej, raczej są szkicem niż planem.
-
Warto być na bieżąco z nowymi narzędziami, jeśli sprzedaje się online. Narzędzia potrafią niesamowicie ułatwić pracę
To moja zasada, której od lat się trzymam: jak mam coś zrobić, to najpierw zastanawiam się, czy są do tego jakieś narzędzia, które mogę wykorzystać i czy ktoś już zrobił coś podobnego i opowiedział o tym, np. na youtubie, żebym mogła prześledzić jego proces.
To domena ostatnich kilku lat, że do wszystkiego pojawia się mnóstwo onlajnowych narzędzi, wiele z nich jest darmowych, inne mają darmowe okresy próbne i coś, co kiedyś trzeba było robić ręcznie, można dziś zautomatyzować lub zrobić w kilka chwil za pomocą narzędzia. Jak chociażby dodawanie napisów do filmów. Na początku mojej pracy jako copywriterki ubolewałam nad tym, że nie ma narzędzia, które pozwoliłoby mi dyktować teksty i dzięki temu mogłabym je pisać szybciej. A dziś proszę, nie tylko są narzędzia, które spisują tekst, ale i dopasowują go do filmu, dodają animacje i emocji do napisów.
Więc jeszcze raz podkreślam: jeśli pracujesz online, warto śledzić, co się dzieje jeśli chodzi o narzędzia i wykorzystywać to, do czego mamy dostęp.
-
Dywersyfikacja to podstawa. Daje poczucie bezpieczeństwa i wiele możliwości
Właściwie od samego początku istnienia naszej spółki nieświadomie stawialiśmy na dywersyfikację. Nigdy nie zarabialiśmy tylko z jednego źródła dochodu, zawsze było ich przynajmniej kilka. Na początku to były usługi plus przychody z reklam na blogach. Potem doszedł do tego sklep internetowy, potem wydawanie własnych książek i kursów online, współpraca w podcaście, wystąpienia gościnne w kursach i na konferencjach, afiliacje.
Dywersyfikacja nie tylko pozwala zwiększać dochody, ale też daje mi poczucie bezpieczeństwa. Pamiętam, że szczególnie odczułam to tuż po wybuchu pandemii, gdy z dnia na dzień zamówienia w naszym sklepie spadły prawie do zera. Zupełnie nie martwiłam się wtedy o nasze przychody, bo mieliśmy dywersyfikację i można było z dnia na dzień przerzucić siły na pracę w ramach To się opłaca i kursy online. I faktycznie okazało się, że to był najlepszy rok ever dla To się opłaca, rok w którym było największe zainteresowanie moimi kursami i mentoringiem.
Z dywersyfikacją jest tak, że czasem wystarczy tylko jedno małe dodatkowe źródełko dochodów, żeby zmienić zupełnie Twoją sytuację. Bo jeśli zarabiasz tylko na zleceniach i tych zleceń z jakichś powodów jest w danym okresie mniej, to trudno jest dyktować wysokie ceny i prowadzić biznes tak, jak byśmy chcieli. A jeśli wiemy, że dzięki dywersyfikacji, np. dodatkowym przychodom z reklam, mamy chociaż na ten ZUS co miesiąc, to mamy większą swobodę działania w usługach.
-
Czas na odpoczynek trzeba zaplanować tak samo jak czas na pracę
To jedna z najważniejszych lekcji, których nauczyłam się dość szybko. Na samym początku działania jako freelancerka nie zaplanowałam urlopu, bo myślałam, że można go wziąć w każdej chwili. I potem okazało się, że na urlop mogliśmy z Tomkiem wyjechać w październiku, a że było to dawno temu i nie było nas stać na egzotyczne wakacje, to był październik w górach. Nie wspominamy jakoś tego urlopu z rozrzewnieniem 😊
Bo prawda jest taka, że we własnej firmie, szczególnie w solobiznesie, owszem możesz wyjechać kiedy chcesz, ale jeśli tego wcześniej nie zaplanujesz, to zawsze wpadnie w ostatniej chwili jakieś zlecenie, zawsze okaże się, że praca dla klientów jest ważniejsza.
A ja nie chcę, żeby praca w moim życiu była najważniejsza i wypełniała mi całe 52 tygodnie, więc staramy się planować urlopy dwa razy w roku. Po pandemicznych obostrzeniach udało się całkiem nieźle wrócić do wyjazdowego trybu, byliśmy już na Wyspach Zielonego Przylądka zimą, potem jesienią na 3-tygodniowym wyjeździe do Włoch, potem znowu zimą w Tajlandii. I tak staramy się, żeby te urlopy wypadały dwa razy w roku.
-
Prowadzenie firmy to wzloty i upadki. Jeśli ktoś mówi, że przez 10 lat cały czas idzie mu dobrze, wszystko zgodnie z planem i nie musiał gasić żadnych pożarów to prawdopodobnie ściemnia.
To nie jest tylko moja lekcja i moje subiektywne odczucie, ale zdanie wielu przedsiębiorców, których znam, z którymi rozmawiam. Jak w życiu, w biznesie też są gorsze i lepsze okresy. Czasami my sami mamy gorszy okres w życiu prywatnym, więc to normalne, że i w pracy nie możemy dać z siebie wszystkiego. Albo odwrotnie: w życiu prywatnym mamy gorszy okres, więc uciekamy w pracę i tu jesteśmy na maksa skoncentrowani.
Ale dobrze jest pamiętać, że co byśmy nie zrobili, to nie zawsze sukces zależy w 100% od Ciebie. Czasem możesz się nie wiem jak starać, ale zaistnieją jakieś warunki, które Ci pokrzyżują plany. Np. zmienią się przepisy na niekorzystne dla Ciebie albo na rynku pojawi się jakaś konkurencja z dużymi budżetami na marketing, która Cię zmiecie z rynku albo przejmie sporą część Twoich klientów.
Przez 10 lat prowadzenia firmy przyzwyczaiłam się, że nic nie jest na stałe, że czasem są lepsze okresy, a czasem gorsze. Gdy są te gorsze, trzeba po prostu je przetrwać i nie załamywać się, nie myśleć, że tak już będzie zawsze.
-
Decyzje można zmieniać. A czasem nawet trzeba. Nie zawsze raz podjęta decyzja jest dobra, a czasem jest dobra, ale okoliczności się zmieniają i potem okazuje się, że zmiana decyzji przyniesie dobry rezultat.
Jak sobie przypomnę historię mojego sklepu z akcesoriami to tam wiele razy było tak, że zmienialiśmy raz podjęte decyzje. Te decyzje wydawały się słuszne, ale potem okazywało się, że nie prowadzą nas tam, gdzie byśmy chcieli.
Np. kilka lat temu zdecydowaliśmy, że nie chcemy dłużej pracować w domu i chcemy wyjść z pracą do biura. Wynajęliśmy biuro, urządziliśmy je ładnie, nowymi meblami, kupiłam nawet jakieś dekoracje, a potem podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu pracownika. W pewnej chwili mieliśmy nawet 5-osobowy zespół (Tomek mówi, że była nas czwórka, więc mu wierzę ;)) w biurze! Dzisiaj to się wydaje jakimś odległym kosmosem, ale były z nami dwie praktykantki i nasza etatowa pracownica.
Po jakimś czasie okazało się jednak, że to nie była dobra decyzja z tym biurem. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się już do pracy w domu, że nie chciało nam się jeździć do biura i było to dużą uciążliwością. Szczególnie gdy okazało się, że w godzinach, w których jeździliśmy, ulice były dość zakorkowane i marnowaliśmy dużo czasu.
Więc zmieniliśmy tę decyzję: znowu zaczęliśmy pracować w domu. Zakończyliśmy wynajem biura, meble sprzedaliśmy, wróciliśmy do punktu wyjścia.
Czy to decyzja na zawsze? Nie wiem, bo może za jakiś czas znowu się okaże, że potrzebuję zmiany i znowu wyniesiemy się z pracą z domu. Daję sobie przestrzeń i pozwolenie na zmiany decyzji, a jednocześnie nie mówię, że pierwsza decyzja była zła. To była dobra decyzja, podjęta na podstawie danych, które wtedy mieliśmy, ale z perspektywy czasu okazało się, że nie prowadzi tam, gdzie myśleliśmy, że nas zaprowadzi. Więc trzeba było ją zmienić.
-
Bycie przedsiębiorcą to sport indywidualny. Możesz mieć trenera, mentora, uczyć się od innych, możesz mieć współpracowników, ale koniec końców to na Twojej głowie jest sukces lub porażka firmy, od Ciebie zależy, co i jak się zadzieje.
Ta świadomość może być czasem przytłaczająca, że wszystko jest na naszej głowie, ale szczerze mówiąc, chyba można się do niej przyzwyczaić i z tym żyć.
Ale na pewno warto jest mieć przy sobie innych ludzi: czy to mentorów, czy osoby, z którymi tworzymy grupę mastermind i które mogą się z nami podzielić swoim doświadczeniem. W pracach etatowych zawsze mamy innych ludzi, od których możemy się nauczyć, raczej nie wypracowujemy sobie wszystkiego sami. Jako soloprzedsiębiorcy musimy sobie znaleźć ludzi, od których będziemy się uczyć, właśnie po to, żeby nie musieć każdego problemu rozwiązywać samodzielnie i za każdym razem wynajdywać koła na nowo.
Szczególnie polecam grupy mastermind, o których mówiłam w poprzednim odcinku podcastu, więc zachęcam Cię do posłuchania, co dał mi udział w grupach mastermind.
-
Spółka z mężem to najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Czasem jest trudno, ale jednak gramy do jednej bramki.
Ostatnia lekcja to taka na pół prywatna lekcja, bo jak wiedzą stali słuchacze, od 10 lat prowadzę spółkę z moim mężem. Często jestem pytana o to, jak się dogadujemy, jak to robimy, że dajemy radę razem pracować. Jakby nie patrzeć, prowadzenie razem firmy i jeszcze pracowanie z domu sprawia, że spędzamy razem jakieś 23h na dobę. To dużo, to trochę tak, jak byśmy już byli na emeryturze, bo tylko emeryci tyle czasu razem spędzają.
Myślę, że jak ktoś w związku się dobrze dogaduje i zwyczajnie lubi spędzać czas z tą drugą osobą, to nie jest tak trudne, jak się wydaje. U nas przynajmniej nie jest. A biznesowo to układ wręcz idealny: gramy do jednej bramki, mamy te same cele, tak samo patrzymy na to, jak chcielibyśmy rozwijać firmę, gdzie chcielibyśmy dojść, ile i jak odpoczywać od pracy. To naprawdę świetne rozwiązanie, przynajmniej w naszym przypadku.
To chyba wszystkie lekcje, którymi chciałam się tu dzisiaj podzielić. Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka do końca, a jeśli masz jakieś przemyślenia, wnioski na tematy, które poruszyłam, możesz zostawić je w komentarzu na YT albo napisać do mnie na aga@tosieoplaca.pl
Do usłyszenia w kolejnym odcinku!