Chciałbyś wstawać wcześnie rano i zabierać się do pracy, ale nie umiesz wytrwać w tym postanowieniu? Myślisz, że brakuje Ci silnej woli, żeby nie jeść słodyczy? Posłuchaj o tym, jakie pułapki zastawia na nas nasz mózg i jak to zrobić, żeby na stałe zmieniać swoje przyzwyczajenia.

Mózg na usługach freelancera

Posłuchaj tego odcinka podkastu:

 

Zobacz na Youtubie:

 

Przeczytaj wersję tekstową

Dzień dobry, dzień dobry! Tu Agnieszka Skupieńska i kolejny odcinek podkastu To Się Opłaca! Kiedy zaczęłam pracować w domu to mnóstwo ludzi zaczęło pytać mnie: jak Ci się to udaje? Jak Ci się udaje wstawać rano i zabierać się do pracy, jeżeli nie masz nad sobą żadnego bata, nie masz szefa, nie masz kogoś, kto powiedziałby co masz robić i kiedy masz robić? Jak Ci się udaje nie odkładać tego wszystkiego na później i nie zajmować się domowymi obowiązkami w trakcie pracy?

Dzisiaj zaprosiłam do podkastu Jadwigę Korzeniewską, która opowie właśnie o tym jak nie odkładać na później, jak zmieniać swoje nawyki tak, żeby to były trwałe nawyki i co wspólnego z tym wszystkim ma nasz mózg i jak jest on zbudowany, z jakich struktur. Zapraszam do wysłuchania tej rozmowy do samego końca!

Agnieszka: Cześć Jadwigo! Bardzo Ci dziękuję, że zgodziłaś się wziąć udział w podkaście.

Jadwiga: Cześć Agnieszko! Bardzo dziękuję za zaproszenie.

Agnieszka: Na początku poproszę Cię, żebyś się przedstawiła słuchaczom, powiedziała kim jesteś
i czym się zajmujesz.

Jadwiga: Nazywam się Jadwiga Korzeniewska, z wykształcenia jestem socjologiem. Z zamiłowania jestem trenerem, czyli prowadzę szkolenia i coachem, czyli prowadzę indywidualne sesje. Na co dzień prowadzę projekt „Laboratorium  Zmieniacza”, poprzez który uczę jak zmieniać nawyki na dobre. Jestem autorką książki „Ograć nawyki” i kursu „Zmień nawyki w 30 dni” oraz pomysłodawczynią i organizatorką cyklu konferencji pod szyldem „Strefa Zmian”.

Agnieszka: Chciałabym właśnie zacząć od Twojej książki. Przeczytałam „Ograć nawyki”  i znalazłam w niej takie zdanie: „Kiedy kora nowa wyjmuje sztandar z napisem >>zmiana<< gadzi mózg pokazuje jej gest Kozakiewicza i wraz z mózgiem ssaczym rozpoczyna akcję sabotażu.” Czy możesz wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? Co to jest gadzi mózg, mózg ssaczy i w ogóle jak budowa naszego mózgu wpływa na zmiany naszego nawyku?

Jadwiga: Jedyne chyba czego nie trzeba tłumaczyć to gest Kozakiewicza, bo myślę, że to jest wszystkim znane.

Agnieszka: Właśnie nie wiem, czy nasi młodsi słuchacze gest Kozakiewicza będą pamiętać.

Jadwiga: Będą mogli sobie wyguglać.

Agnieszka: Tak. Ale chodzi w skrócie o to, że jest to jakby pokazanie środkowego palca, to ma mniej więcej to samo znaczenie.

Jadwiga: Tak, dokładnie tak. Rzeczywiście budowa mózgu ma bardzo duże znaczenie w zmianie naszych nawyków i jest to rzecz, którą bardzo często pomijamy. Nie mamy w ogóle świadomości tego, że kiedy my sobie stwierdzamy, że od dzisiaj zaczynamy biegać to nasz mózg będzie prawdopodobnie robił bardzo dużo dziwnych rzeczy, które będą nam w tym bieganiu przeszkadzały. Uogólniając, można powiedzieć, że mózg dzielimy na takie 3 struktury ważne w procesie zmiany nawyków. Pierwsza struktura to jest tzw. mózg gadzi i on jest odpowiedzialny za reakcję fizjologiczną, na sytuację nową. Warto w tym miejscu powiedzieć, że zmiana nawyków dla naszego mózgu jest właśnie sytuacją nową i nieznaną. W związku z czym postanawia on zareagować tak, jakby działo się coś, co nam zagraża. W związku z tym mózg gadzi w sytuacji, kiedy my stwierdzamy, że od dziś biegam włącza nam reakcję fizjologiczną na taką nowinę. I na przykład zaczyna się lekkie drżenie rąk albo troszeczkę podniesione ciśnienie albo pocą nam się ręce. Czyli on zaczyna reagować fizjologicznie na to, że coś się dzieje innego niż działo się do tej pory, na przykład o danej porze dnia. Tutaj z pomocą przychodzi mu mózg ssaczy, druga struktura bardzo ważna przy zmianie nawyków. To jest z kolei struktura, która jest odpowiedzialna za reakcję emocjonalną na sytuację nową, czyli mamy już pobudzenie organizmu i do tego dochodzi reakcja emocjonalna, czyli czujemy lekki niepokój, rozedrganie wewnętrzne związane z tym, że zwykle o tej porze włączaliśmy sobie Netflixa i oglądaliśmy jakiś fajny serial, a tu nagle trzeba założyć buty, wyjść z domu i zacząć biegać i sapać i jeszcze sąsiedzi na to patrzą. Trzecia struktura to jest kora nowa i to jest tak naprawdę miejsce, w którym kryje się nasze racjonalne myślenie, w którym jest kreatywne myślenie i w którym też jest planowanie. Czyli kora nowa jest tą strukturą, która nam umożliwia decyzję o zmianie i snucie planów jak to będzie wspaniale biegać, jak będzie wyglądał nasz strój i którędy będziemy biegać i to będzie w ogóle takie super! Wow! I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w sytuacji nowej mózg gadzi z mózgiem ssaczym odcinają nam dostęp do kory nowej. Czyli w tym rozedrganiu , w tym zdziwieniu, że dzieje się coś nowego, nieszablonowego odcięty jest ten dostęp do racjonalnego myślenia, w związku z czym zaczynamy myśleć emocjonalnie. I stwierdzamy: „Kurcze piórko! Przecież fajnie jest siedzieć w domu i oglądać Netflixa niż się teraz pocić jak jest 27 stopnie na zewnątrz, przecież to jest nieludzkie tak się nad sobą znęcać!” I wtedy po prostu jest ten gest Kozakiewicza, o którym wcześniej mówiłam i jest nam bardzo  trudno wejść w ten proces zmiany czy w tym procesie zmiany się utrzymać.

Agnieszka: Czyli jeżeli dobrze rozumiem, jeżeli podejmujemy decyzję, że teraz będziemy jakąś zmianę w życiu wprowadzać to nasz mózg gadzi i ssaczy mówią „Stop, stop! Nie tak szybko!”

Jadwiga: Dokładnie tak!

Agnieszka: Powiedzmy, że ja jako freelancer będę wstawać wcześniej, bo wtedy dzień mi się wydłuży, będę mogła więcej zrobić i na przykład od poniedziałku zaczynam wstawać o 6 rano. I teraz pokusa, żeby wstawać później jest duża, bo powiedzmy, że nie mam psa, dzieci, nikt mnie nie motywuje, żeby wstawać z innymi domownikami, ale uparłam się i będę wstawać wcześniej. Pierwszy tydzień mi się udaje, stopniowo coraz później ten budzik nastawiam, w drugim tygodniu wstaję 6:15, potem 6:30 itd. Oczywiście nie udaje mi się wstawać o 6-tej rano i to jest problem nie tylko mój, ale i wielu freelancerów, którzy pracują w domu i nie mają bata nad głową. Jeżeli mi się nie udało to znaczy, że brakuje mi silnej woli czy miałam jej za mało czy ona się wyczerpała? Czy w ogóle silna wola może się wyczerpać? Czy jest tutaj jakiś inny problem?

Jadwiga: Stan obecnych badań, jak lubię to zawsze mówić, nie pozwala nam jednoznacznie określić czym jest silna wola. Dominują w tej chwili dwa podejścia. Jedno stanowi, że silna wola jest zasobem, a to znaczy, że on może się i wyczerpywać i odnawiać. Mówi się na przykład o tym, że jeżeli w ciągu dnia od rana do wieczora stajemy przed bardzo dużą liczbą pokus, którym się opieramy, odpieramy te ataki to może się zdarzyć, że wieczorem ten nasz zasób silnej woli już będzie niewystarczający i na przykład, mimo że cały dzień odmawialiśmy zjedzenia jakiegoś super pysznego ciasteczka, bo ktoś nas kusił – to wieczorem same pójdziemy do sklepu i kupimy sobie tabliczkę czekolady, w zasadzie nie wiedząc jak to się stało. Przecież cały dzień tak dobrze nam szło. Drugie podejście mówi o tym, że silna wola jest umiejętnością, że jest wręcz pewnego rodzaju mięśniem. Mówi się czasami o mięśniu silnej woli. To znaczy, że można tą silną wolę ćwiczyć, a im dłużej ją ćwiczymy tym staje się ona mocniejsza i bardziej elastyczna. Natomiast jeżeli chodzi o taki nawyk jak wstawanie wcześniejsze i utrzymanie się w tym siodle zmian, powiedzmy przez tydzień, to warto wiedzieć, że w pierwszym tygodniu i u niektórych osób w 2 tygodniu wprowadzaniu zmiany jedziemy na tzw. haju motywacyjnym, czyli wchodzimy w zmianę z takim przekonaniem, że teraz to mi się uda, czuję ten power wewnętrzny, będę wstawał codziennie o 6 tej i będzie ekstra. Przez pierwszy tydzień rzeczywiście się nam to udaje, a później zaczynają się pojawiać jakieś trudności. Jakiś wyłom w łańcuchu wstawania, czyli na przykład 6 dni z rzędu rzeczywiście wstałam o 6-tej, a w 7 dniu wcisnęłam drzemkę, przeminęła i wstawałam dopiero o 7-mej. Kiedy pojawia się ten pierwszy wyłom w łańcuchu to zaczyna się takie myślenie na zasadzie kombinacji, że w zasadzie wstawanie o 7-mej też jest całkiem spoko i tak naprawdę ten dzień też jest długi, więc po co ja mam się kopać z koniem i wstawać rzeczywiście o tej 6-tej. Włącza się myślenie kombinacyjne, że może ta zmiana wcale nie jest taka ważna albo nie jest taka ważna w tym momencie, więc może sobie lepiej darować. Jeżeli włącza nam się takie myślenie to oznacza, że nasz mózg działa prawidłowo, bo wtedy do głosu dochodzą te struktury w rodzaju mózgu gadziego i ssaczego, które szukają wymówek, usprawiedliwień i chronią nasze ego, żeby nie okazało się na koniec dnia, że coś zrobiliśmy przeciwko swoim postanowieniom. One mówią wtedy, że słuchaj, nie, to tak naprawdę jest dla Ciebie lepsze, pośpisz godzinę dłużej, będziesz bardziej wypoczęta, a dzień i tak jest długi, zrobisz co masz zrobić.
I wychodzimy z twarzą z takiej sytuacji. Współpracowałam z takim Zmieniaczem, który chciał właśnie wstawać wcześniej i ten czas spożytkować na treningi. On stworzył sobie plan, w oparciu o nasze spotkanie, naszą sesję coachingową. Przede wszystkim miał nastawiony budzik z narastającą melodią i ten budzik był w telefonie zlokalizowanym w łazience, która przylegała do sypialni. Czyli zagrał tzw. dystansem, umieścił element budzący bardzo daleko od łóżka, czyli nie wystarczy wyjąć ręki spod kołdry i wyłączyć drzemki bądź budzik. Trzeba fizycznie podnieść 4 litery z łóżka i przejść pewną odległość. Następnie wchodzenie do łazienki było związane z tym, że zapalał światło, czyli wchodząc do łazienki od razu wciskał przycisk światła, w związku z tym wychodził z tej ciemności związanej z sypialnią, z opuszczonymi roletami itd. Wieczorem poprzedniego dnia szykował sobie wszystko, co jest  mu potrzebne do tego, żeby wziąć szybki prysznic i zostawiał sobie na umywalce szklankę z wodą. Więc on wchodził do łazienki, zapalał światło, wyłączał budzik, wypijał wodę, wchodził pod prysznic, brał ten prysznic parominutowy, wychodził z łazienki, brał z podłogi torbę treningową też naszykowaną wieczorem dnia poprzedniego i już był w samochodzie, zanim jego mózg zorientował się co jest tak naprawdę grane. Zagranie kilkoma prostymi trikami, kilkoma prostymi rzeczami spowodowało, że w nim zaczęła się krystalizować taka poranna rutyna. To było powtarzane cyklicznie, systematycznie i w pewnym momencie to zaczęło być automatyczne. Nie było już wtedy zastanawiania się, czy ja mam teraz zapalić światło i co tutaj robi ta woda tylko sekwencja stała się dla niego czymś naturalnym. Dlaczego jemu zależało, żeby ten budzik szybko wyłączyć? Bo można powiedzieć, że OK, gra sobie gdzieś parę metrów dalej to niech sobie gra, w końcu przestanie. Natomiast jego małżonka nie musiała wstawać wcześniej i nie chciała wstawać wcześniej. Jemu zależało na tym, żeby ten budzik w miarę szybko wyłączyć, bo on nie chciał, żeby ona się obudziła i miała później kiepski dzień. To też jest ciekawe, że czasami powiązanie tego z jakąś ważną dla nas rzeczą, z jakąś drobnostką powoduje, że ten pierwszy etap – wstaję szybko, żeby podejść do budzika – przychodzi całkiem naturalnie i gładko.

Agnieszka: Chciałam Cię właśnie zapytać czy są jakieś triki, które pozwalają wzmocnić silną wolę, ale już w sumie sporo rzeczy wymieniłaś. Powiązanie jakichś jednych nawyków z drugimi, jakieś sekwencje, o których wspomniałaś. Pewnie też zrobienie jakichś rzeczy, które są dla nas ważne, tak jak mówisz, czyli żeby był jakiś element, który jest dla nas szczególnie istotny, czyli wyłączenie budzika. Czy coś jeszcze możemy do tego dodać? Do wzmacniania silnej woli?

Jadwiga: Czasem właśnie szukamy super skomplikowanych sposobów przy nawykach, które niekoniecznie wymagają jakichś bardzo rozbudowanych strategii. Jeżeli chodzi o wstawanie to jest taka ciekawa aplikacja, którą można zastosować. Ona się nazywa Early Bird i ona jest o tyle ciekawa, że można sobie ustawić komunikat, który wyświetla się na ekranie. Cały trik polega na tym, że nie wyłączymy tego budzika, on będzie cały czas grał i dzwonił dopóki nie przepiszemy tego cytatu motywacyjnego, który nam się pojawi z dokładnością, którą wcześniej w procentach ustalamy. Czyli ile procent poprawności muszę mieć, kiedy jednym okiem patrzę w swój telefon rano, aby wyłączyć budzik? To jest bardzo ciekawe narzędzie, dlatego że ono rzeczywiście wzmaga naszą uwagę w tym momencie, w którym jesteśmy wybudzeni ze snu, bo jeżeli ja nie przyłożę się do tego, żeby w 70% poprawnie przepisać dane zdanie to po prostu ten budzik będzie dzwonił, dzwonił i dzwonił. To jest też śmieszne narzędzie, można się bardzo uśmiać z siebie przy tej aplikacji. Ja ją stosowałam i powiem, że to nie jest wcale takie łatwe, żeby w 70% poprawnie z jednym, półotwartym okiem przepisać cytat. Można też ustawiać swoje. Ja przez pewien czas miałam, że skoro Frodo był w stanie dojść do Mordoru i zniszczyć pierścień to ja mogę wstać. I to wcale nie jest łatwo przepisać, kiedy dzwoni ten budzik.

Agnieszka: No w sumie tak, racja. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Mówiłaś o tym, że przez pierwsze dni, pierwszy tydzień działamy na takim haju motywacyjnym i kiedy ta motywacja się kończy to z nawykami jest trudniej. Chciałam się dowiedzieć czy jest jakiś okres, po którym ten nawyk staje się naszym stałym nawykiem, a nie jest tylko próbą wyrobienie nawyku. Czy to jest 2, 3, 6 tygodni czy jeszcze jakiś dłuższy okres?

Jadwiga: Często powtarza się magiczną liczbę 21 dni. Ona się dziwnie przedostała do świadomości społecznej, ponieważ tam jest problem z interpretacją danych z badania, bądź to badanie w ogóle się nie odbyło. To jest też ciekawe, że nie do końca wiadomo czy badanie, z którego wyszedł ten wniosek, w ogóle się odbyło, a jeżeli się odbyło to prawdopodobnie nie wyciągnięto poprawnie średniej. Lubię mówić, że przy takich prostych nawykach, a przez proste to mam na myśli na przykład nawyki związane ze wstawaniem. One są prostsze niż na przykład nawyki związane z żywieniem, gdzie powiedzmy chcę się odzwyczaić od jedzenia, które nie jest dla mnie zdrowe i jednocześnie zacząć zdrowo się odżywiać to takie proste nawyki to jest tak ok. 30 dni. A przy takich bardziej skomplikowanych to myślę, że to jest minimum 60 dni.

Natomiast to jest też jakaś średnia, którą ja sobie wyciągnęłam z pracy ze swoimi Zmieniaczami i broń Boże nie jest tak, że można sobie zaznaczyć od dzisiaj 30 dni i jak w 30 dniu się okaże, że nadal wstawanie wczesne nie przychodzi mi łatwo to już w ogóle nic nie ma sensu. Bo jest to kwestia bardzo indywidualna ile czasu  potrzebujemy, żeby nawyk przeszedł nam na tak zwany automat. Zależy to od wielu czynników, na przykład jak skomplikowany jest nowy nawyk, jak mocno zakorzeniony jest stary nawyk, czy nagroda, która towarzyszy nowemu nawykowi jest dla mnie bardziej atrakcyjna niż ta, która towarzyszy staremu?

Mówiąc nagroda mam na myśli doznania, które niesie ze sobą ta nowa czynność. Czy jak wstaję rano to czy mam poczucie, że wow! Jestem super babka, taka produktywna? Czy też mam może takie poczucie, że ojej, ale się nie wyspałam, jestem taka zmęczona, nic mi się nie chcę. I wtedy fakt, że pośpię dłużej daje mi fajniejszą nagrodę niż to, że staję wcześniej. Ważna jest też gotowość do zmiany, czyli po pierwsze dostrzeżenie, że dana sytuacja nie do końca jest dla mnie OK. Po drugie powiązanie tego z moim działaniem, czyli aha, zrobiłam X, które doprowadziło mnie do Y i dlatego jest tak, a nie inaczej. Wzięcie takie odpowiedzialności za to, co wybieram do robienia i jakie są tego konsekwencje. Wewnętrzne przekonanie, że zmiana jest dla mnie możliwa i jeszcze poziom motywacji wewnętrznej, czyli czy ja rzeczywiście czuję tak w środku, że ja chcę, mogę to zmienić i chcę się dowiedzieć jak to zmienić. Także tych czynników jest naprawdę dużo i warto mieć to na uwadze, że to nie jest takie hop-siup jeżeli chodzi o zmianę nawyków.

Agnieszka: Czyli z tego co mówisz wynika, że bardziej taka motywacja wewnętrzna i to, że to jest dla nas naprawdę ważne, żeby ten nawyk wyrobić bardziej się liczy niż jakieś nagrody takie, że sobie postanowię, że jak uda mi się wstawać przez 30 dni wcześniej to w nagrodę sobie coś sprawię, powiedzmy, że pójdę na jakąś fajną kolację. Czyli te nagrody zewnętrzne, materialne to działają, pomagają, czy tylko te wewnętrzne?

Jadwiga: Jeżeli chodzi o nagrody zewnętrzne w rodzaju właśnie albo sobie kupię coś fajnego albo pójdę na fajną kolację działają zwykle u tych osób, które mają na starcie niski poziom motywacji wewnętrznej, czyli one wchodzą w proces zmiany tak niekoniecznie przekonane o tym, że to ma sens, niekoniecznie przekonane o tym, że to się uda, ale coś je popchnęło do tego, że chcą spróbować. I tutaj rzeczywiście jakieś nagrody zewnętrzne mogą mieć dobroczynny wpływ, ale w momencie, gdy rozbudza się już motywacja wewnętrzna lepiej zachować ostrożność z nagrodami zewnętrznymi.

A u osób, które wchodzą w proces zmiany z wysoką motywacją wewnętrzną to w ogóle trzeba zachować ostrożność z nagrodami zewnętrznymi, dlatego że to są osoby, które często na tym pierwszym etapie dane działanie sprawia całkiem niezłą frajdę. One wchodzą w proces zmiany z taką ciekawością, ekscytacją, do sytuacji, kiedy coś tam im się nie uda podchodzą raczej na takiej zasadzie, że OK, teraz się nie udało to co mogę zrobić inaczej, żeby następnym razem dana wymówka nie zadziałała. Jeżeli taka osoba daje sobie jednocześnie nagrodę zewnętrzną to może to pobudzić do takiego myślenia, że może to jednak wcale nie jest takie fajne działanie, skoro ja muszę dostawać za to nagrody, więc po co mam to robić skoro najwyraźniej nie jest jednak taką frajdą. Jeżeli już stosować nagrody, to po pierwsze raczej małe nagrody za małe etapy niż jakąś dużą nagrodę odroczoną w czasie, powiedzmy, że jak schudnę 15 kilo to sobie zamówię osobistą stylistkę i wymienię garderobę, tylko raczej nagradzać te małe sukcesy, które są po drodze, bo to też pokazuje nam, że jesteśmy w stanie docenić podjęty wysiłek, trud. Zmieniać nagrody, czyli nie stosować ciągle tego samego, bo wtedy to się staje rutyną i przestaje mieć rangę nagrody. Nie stosować absolutnie nagród oszukańczych, czyli przez 6 dni trzymałam dietę to teraz nażrę się po kokardę 7 dnia tak, że nie będę mogła się ruszać, czyli nagradzam się tym, z czego tak naprawdę chcę zrezygnować w procesie swojej zmiany.

Agnieszka: Dobrze, to zostawmy już te zmiany i zostawmy na chwilę to wczesne wstawanie, bo chciałam jeszcze zapytać o jedną rzecz, z którą freelancerzy mają problem, czyli prokrastynację – odkładanie na później.  Znam wiele osób, które odkładają tą pracę nad zleceniami tak długo jak się da. Mają termin na poniedziałek to nie zrobimy tego w weekend, tylko będziemy siedzieć jeszcze w niedzielę albo nawet w poniedziałek od rana, żeby zdążyć z terminem. Albo wręcz przekładamy na jakiś inny termin, bo nie zdążyliśmy. Czy da się z tym jakoś walczyć? Można coś z tym zrobić, a jeżeli tak to jakimi metodami?

Jadwiga: Prokrastynacja jest o tyle ciekawym zjawiskiem, że mamy do czynienia z odkładaniem czy opóźnianiem wykonania pewnych zadań na rzecz realizacji innych – i tu jest ważna rzecz – nawet wtedy, gdy mamy świadomość jak kiepskie będą konsekwencje tej decyzji. Czyli na przykład zdaję sobie sprawę z tego, że jeżeli oddam jakiś projekt po terminie to nie dostanę pełnego wynagrodzenia, a mimo tego wolę robić w tym czasie coś innego. Mimo że dokładnie wiem jaka spotka mnie za to kara. Tu znowu w prokrastynacji wjeżdżamy w temat budowy mózgu, bo nasz mózg woli taką tymczasową ulgę, takie wewnętrzne „uff”, spuszczenie powietrza, które wiąże się z tym, że na przykład nie muszę w tej chwili nie muszę robić tej nieprzyjemnej rzeczy, którą sobie odroczyłam. Taki przykład na czasie – powiedzmy, że mam przygotować się do RODO, więc nie robię tego, bo myślę: „Jeezu, polityka prywatności, dostosować newsletter, tu regulamin, tu coś, przecież ja nie jestem prawnikiem. Dobra, to może najpierw poodpowiadam sobie na komentarze na blogu, a potem się zastanowię co dalej.” I mamy teraz z jednej to nieprzyjemne RODO, w którym nie czujemy się pewnie, być może brakuje nam informacji potrzebnych do tego, żeby się tym zająć, a z drugiej strony mamy coś, co dla większości osób blogujących jest przyjemne, czyli możliwość wejścia w interakcje ze swoim czytelnikiem, zebrania trochę głasków, bo bardzo często te komentarze są związane z tym, że materiał na blogu jest świetny, że odnajduje się w nim czytelnik itd. To jest pierwsza rzecz, chcemy tej tymczasowej ulgi, nawet jeżeli wiemy, że to, co sobie odraczamy przyniesie nam później takie urwanie głowy i taki stres, że będziemy żałować absolutnie wszystkiego. Ale tymczasowa ulga tutaj wygrywa, czyli upraszczając – nasz mózg jest w tym przypadku bardzo krótkoterminowy, interesuje go przyjemność tu i teraz, a to co będzie później to będzie później i tym się na razie nie zajmuje. Druga rzecz to jest chęć dostania szybkiej nagrody. Taką nagrodą może być na przykład efekt podjętego działania. Na przykład szybciej niż politykę prywatności zgodną z RODO zrobię obiad, więc idę robić obiad. Prokrastynacja jest pewnym nawykiem i w działaniu i w myśleniu i warto zdawać sobie z tego sprawę, że ona bardzo często zasadza się na lęku. Na lęku związanym z porażką, na przykład nie poradzę sobie z tym całym RODO i będę musiała zamknąć swojego bloga. Albo z lękiem przed sukcesem. Akurat w tym przykładzie można sobie pomyśleć, że rany, jak ja to sobie wszystko dostosowałam sama to, co wyżej, gdzie jest wyżej poprzeczka? Czy ja powinnam zostać prawnikiem, bo tak świetnie sobie z tym sama poradziłam? Mówię to z przymrużeniem oka, ale czasami ten lęk przed sukcesem jest absolutnie nieoczywisty, a jest równie powszechny jak lęk przed porażką. Bo co jeżeli mój blog odniesie sukces? Jeżeli stanę się osobą publiczną? Co wtedy? Czasami może być tak, że odkładamy, odwlekamy coś w nieskończoność, bo boimy się też tego sukcesu. Przy prokrastynacji pomocna może być filozofia kaizen. To jest filozofia stawiania bardzo małych kroków i czynienia bardzo małych postępów, czyli krótko mówiąc – rozbijam sobie duży cel, który jest dla mnie z jakiegoś względu przytłaczający, budzi mój opór, wolałabym umyć okna w Pałacu Kultury i Nauki niż się za to zabrać. Rozbijam to na małe etapy, czyli zastanawiam się z jakiego szeregu kroków ten duży cel się tak naprawdę składa, jak wyglądają kolejne zadania do niego i patrzę jeszcze na tą całą listę pod kątem, który krok widzę, że powoduje we mnie pewien opór albo czuję się tak, że myślę, dobra do niego to dojadę, ale tutaj to tak naprawdę nie wiem co się dalej wydarzy i zastanowić się co możemy z tym zrobić. Może na przykład potrzebujemy czyjegoś wsparcia, czy w obszarze dostarczenia nam informacji, czy w obszarze, żeby ktoś nas w tym wyręczył – to trzeba sobie przeanalizować pod kątem „Co ja mogę z tym zrobić?”. Z tą trudnością, która powoduje, że już w tym projekcie się zacinam i nie mogę dalej pójść. innym sposobem jest coś, co nazywa się zjedzeniem kanapki, czyli zrobię coś nieprzyjemnego, coś co odkładam, ale to będzie wplecione między jakieś dwie aktywności, które względnie lubię, czyli nie będzie to dla mnie takie bolesne, bo mam nagrodę na początku, dobrze się nastrajam i mam nagrodę na końcu, czyli po tym nieprzyjemnym doświadczeniu znowu robię coś, co lubię. Trzeci taki trik to jest coś, co ja bardzo często stosowałam w sytuacjach, kiedy powinnam pracować, czułam, że to jest ten czas na pracę, a szłam zajmować się jakimiś domowymi rzeczami
w rodzaju: a to pozmywam, wstawię pranie, zrobię obiad i później się okazywało, że jest na przykład 15-ta i wtedy sobie mówiłam, że nie, to już jest 15-ta, to już nie ma sensu siadać. Zaczęłam sobie stosować te przyjemne aktywności i teraz uwaga! Dla kogoś pranie, zmywanie i gotowanie może być przyjemną aktywnością, bo one daję szybki efekt, szybki rezultat, w związku z tym ja mam wtedy poczucie produktywności, bo szybko ugotowałam, pozmywałam, wstawiłam pranie i mam szybko efekt końcowy, więc ja się cieszę, że jestem produktywna. Mówi się też często, że prokrastynatorzy są bardzo produktywni przy absolutnie nieproduktywnych czynnościach. Zaczęłam robić tak, że rozbijałam duże zadania zawodowe na małe kroki i umawiałam się ze sobą, że jak na przykład zrobię 3 kroki to daję sobie nagrodę w postaci tej czynności, którą chciałam zrobić pierwotnie. Czyli zrobię
3 kroki i idę wstawić pranie. Zrobię następne 3 kroki i idę rozwiesić pranie, itd. W efekcie końcowym wypracowałam sobie taki system, że w ogóle tych rzeczy poza zawodowych nie robię w godzinach pracy, czyli wszystko sobie leży jak ziemia odłogiem do godziny 17-tej, czasami wcześniej, czasami później i dopiero wtedy ja się nimi zajmuję.

Agnieszka: Czyli w sumie to jest takie połączenie małych kroków, tutaj jakaś przerwa w pracy, bo też jest przecież ważna i trochę nagrody, bo robisz jakieś małe rzeczy, a potem zajmujesz się czymś, co sprawia przyjemność.

Jadwiga: Tak, dokładnie tak.

Agnieszka: To ja jeszcze chciałabym Cię na sam koniec zapytać o jakąś jedną osobę, książkę, film albo motto – coś, co uważasz za inspirujące, coś, czym chciałabyś się podzielić ze słuchaczami podkastu.

Jadwiga: Mam taki jeden cytat, który bardzo lubię. W ogóle lubię cytaty, ale ten jest wybitnie przeze mnie lubiany. On jest dosyć długi, ale na tę okoliczność go sobie nawet wyciągnęłam, bo nie jestem
w stanie go spamiętać. To są słowa, które bardzo dotykają mnie na wielu obszarach
– i perfekcjonizmu, i prokrastynacji, i w ogóle prowadzenia biznesu także, a brzmią tak:

„Machnij ręką na siebie. Zacznij działać teraz, gdy jesteś neurotyczny, niedoskonały, wiecznie zwlekający, leniwy, niezdrowy, czy też jakiejkolwiek innej niecelnej etykiety w odniesieniu do siebie samego używasz. Idź naprzód i bądź najlepszą niedoskonałą osobą, jaką możesz być i zabierz się za rzeczy, jakich chcesz dokonać, zanim umrzesz” – Shoma Morita.

Agnieszka: Świetnie! Bardzo dobrze, że zapytałam Cię o to na końcu, bo myślę, że to jest świetne zamknięcie tej naszej rozmowy. Na sam koniec chciałabym Cię zapytać o to, gdzie można znaleźć Cię w sieci.

Jadwiga: W sieci można przede wszystkim znaleźć mojego bloga i moją stronę internetową, tj. www.laboratorium-zmieniacza.pl, a jak się dopisze jeszcze blog to już się ląduje w całym królestwie artykułów o zmianie nawyków. Na Facebooku możecie też mnie znaleźć jako Laboratorium Zmieniacza i na Instagramie tak samo, wpisując Laboratorium Zmieniacza – także zapraszam serdecznie!

Agnieszka: I to jeszcze dla porządku powtórz tytuł swojej książki, którą ja zresztą też bardzo polecam!

Jadwiga: Bardzo Ci dziękuję! Książka nosi tytuł „Ograć nawyki”, podtytuł to „Jak zastosować mechanizmy gier w procesie zmiany osobistej?”. Jest dostępna w druku, e-booku, a od 15 maja także w wersji audio, która jest czytana przeze mnie.

Agnieszka: Świetnie! Bardzo dziękuję Ci za rozmowę i mam nadzieję, że słuchacze wyciągną dla siebie z tego tak dużo jak ja. Bardzo dziękuję!

Jadwiga: Ja również dziękuję i do usłyszenia!

To znowu ja! Dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka i tej rozmowy. Zapraszam Cię też na blog tosieoplaca.pl/podcast – jest tam lista wszystkich odcinków podkastu, jest link do najnowszego odcinka, czyli do rozmowy z Jadwigą, a tam transkrypcja i oczywiście linki, o których mówiła Jadwiga. Zachęcam Cię też do przeczytania książki „Ograć nawyki”, bo sama tę książkę czytałam i naprawdę mnóstwo ciekawych informacji o funkcjonowaniu naszego mózgu, mnóstwo wątków, o których tutaj nie mówiłyśmy, nie zdążyłyśmy poruszyć, ale naprawdę bardzo to pomaga zrozumieć jak działa mózg, jak my działamy i dlaczego podejmujemy takie decyzje, a nie inne. Sporo fajnych eksperymentów,
o których Jadwiga nie powiedziała w naszej rozmowie jest właśnie opisanych w książce, więc „Ograć nawyki” wydane przez wydawnictwo Helion, też podlinkuję oczywiście w notatkach do tego odcinka podkastu. A dzisiaj dziękuję za uwagę i do usłyszenia w kolejnym odcinku!

8
0
Would love your thoughts, please comment.x